środa, 9 grudnia 2009

286. Pozdrowienia od Brunatniaczki



   Mruczę wszystkim Czytelnikom bloga Mufasy i Ursusa dzień dobry. Kiedyś przedstawiałam się już tutaj, ale jeśli ktoś nie pamięta to zrobię to jeszcze raz. Ci Państwo nazwali mnie Brunatniaczką, ale również ta Pani wołała do mnie Cappuccino- że niby kolorek mojego futerka tak się jej kojarzył hahaha . TEN Pan, z którym łączyła mnie ponadprzeciętna więź, z czym na pewno nie zgodzi się Filemoncia, nazywał mnie pieszczotliwe Bruntanym Stworzeniem, po czym często nosił mnie na rękach, a ja mu chętnie mruczałam. Kiedy pierwszy raz nieśmiało pojawiłam się na parapecie TEGO domku, bo słyszałam z pyszczków kocich sąsiadów, że mieszkają tam pewni homo sapiens, lubiący nas kotowate, ci Ludzie oniemieli z wrażenia, gdyż podobnie jak w przypadku Białej Hrabiny, nie widzieli na żywo takiego umaszczenia-jak moje- u kota. Takiego szylkretowego, chyba że ktoś uważa inaczej.
   Ja również odwiedzałam TEN domek od czasu do czasu, zaznałam wygody i zaszczytu przesiadywania na tym kocim królewskim tronie, tulona, głaskana i podkarmiana tęsknię za tymi ludziowatymi, że aż trudno to opisać. 

    Państwo Mufasy i Ursusa nauczeni, że każdy z odwiedzających ich kotów do bezdomnych nie należał i w moim przypadku tak pomyśleli. Tym razem racji nie mieli, gdyż ja rzeczywiście mieszkałam na ulicy, w śmietniku albo piwnicy. Dziś już nie pamiętam gdzie. Być może się zgubiłam lub zostałam wyrzucona przez moich prawdziwych właścicieli? Naprawdę nie wiem. Niestety spanka na ich klatkach piersiowych ani w nogach nie zaznałam, gdyż stale bywałam wyganiana przez panoszącą się Białą Damę, Pana Szaraczkiewicza, a czasem i Gładkiego. Zawsze byłam ta ostatnia, najgorsza i najsłabsza. Potem przez dłuższy czas nie pojawiałam się w progach parapetowych TEGO jak i innych domków, gdyż inne ludziowate również mnie podkarmiały i głaskały, a kiedy wróciłam okazało się, że niebawem urodzę i jeszcze tego samego dnia, na posesji sąsiada tych miłych Ludzi, przyszły na świat moje cztery kociątka. Wspólnie zadecydowali, aby powiadomić schronisko, które zajęło się mną i znalazło dla mnie i moich dzieci nowe domy. Wtedy było za wcześnie, abym mogła zostać u TYCH Państwa na zawsze, gdyż jak już mruczałam kiedyś, dla nich decyzja o przygarnięciu kota pod swój dach wiązała się z odpowiedzialnością, na którą jeszcze wtedy nie byli przygotowani. Wiadomym jest, że nie przygarnia się zwierzęcia, aby potem je wyrzucić jak niepotrzebną rzecz. Musieli dorosnąć, pomimo że są przecież dorośli. haha Wiem, że czasem żałują i im przykro, ale oni dopiero wtedy zaczęli nas poznawać, a wiecie szanowni Czytelnicy, że miłość do kotów rodziła się w nich stopniowo.
    Nie mam im za złe, przeciwnie cieszę się, że i ja przyczyniłam się do rozbudzenia w TYCH ludziowatych miłości do nas kotów na zawsze.W przeciwieństwie do Markizy, Szaraczkiewicza czy Gładkiego bardzo mi miło, że sprowdzili sobie Mufasę i Ursusa, którzy dziś ubarwiają i urozmaicają im życie. Wiem, że gdyby nie każdy odwiedzający ich Ludzi kot, dziś nie byłoby tego bloga, a te dwa Niebieskie Kocurra, nigdy by się nie poznały. Z pewnością mieszkałyby w innych domkach, a TA Pani i TEN Pan wiele by stracili...I do tego niezmiernie raduje mnie fakt, że i ja posiadam specjalne miejsce w sercach TYCH Państwa. Niech sobie Filemoncia nie myśli, że tylko ona jest taka ważna. Hmm, no dobrze, ona była pierwsza, ale to nic.


Pan Szaraczkiewicz często obdarzał mnie warczingiem, a kiedy został niewinnie oskarżony o to, że jest ojcem moich dzieci, bardzo się zdenerwował. On jest kastratem, więc sami wiecie, że to niemożliwe...A kto jest Tatką moich Dzieci to moja tajemnica. kocham 

Filucha nie akceptowała mnie również...

Byłam taka malutka i filigranowa. Mniejsza od Mufasy Niebieściucha!
Jednak wszystkie krzywdy i upodlenia ze strony innych kotowatych odchodziły w zapomnienie, kiedy mogłam odpocząć na niebieskim kocyku i być pogłaskaną ręką TEGO Pana....

Kochanej Brunatniaczce, Panu Szaraczkiewiczowi i Gładkiemu Autorka bloga!
Kot_Ursus
11 łapek (comments)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz