środa, 23 listopada 2011

424. Źli ludzie


   O istnieniu złych ludzi już dawno mruczał mi Pradziadzio Pavarotti. Ciężko było mi w to uwierzyć, jeśli wezmę pod uwagę, jakich Ludziowatych poznałem. Twierdził, że nawet Psowate nie są w stanie nam- Kotowatym tak zagrozić, jak właśnie źli ludzie, którym wszystko przeszkadza. Dodał, że z przyjaznymi nam Ludziowatymi nie mają nic wspólnego. Nie pomylił się, gdyż mogłem doświadczyć tego zła na własnej skórze. I choć pierwsza grupa złych ludzi, którzy pojawili się tu anonimowo i wirtualnie nie jest dla mnie istotna, ze względu choćby na to, że na szczęście nigdy ich nie spotkam, tak źli ludzie z drugiej grupy, czyli z mojego otoczenia, nie znikną ot tak sobie i mogą przypadkiem jeszcze napatoczyć się po drodze. Wszak mieszkają niedaleko. Bez wnikania w szczegóły, to takich gróźb i chamstwa to moje pędzelki nigdy nie słyszały, łącznie z zagrożeniem wywiezienia mnie dokądś, skąd nigdy nie wrócę, a w domyśle zabicia mnie. Drodzy Czytelnicy, Pańcia i Pańcio nie pozwolą, aby ktokolwiek miał mnie skrzywdzić, a złych ludzi nawet nie słuchali, tylko im drzwi przed nosem zamknęli. Niestety musiałem pożegnać się raz na zawsze, (przynajmniej teraz), z wychodzeniem, skokami na dach i płot, a który od kilku dni stoi osiatkowany. Musiałem przywyknąć, że na razie wychodzę na smyczy, jak Psowaty właśnie, do czasu, aż moi Ludzie będą pewni, że nic nie kombinuję.  Cóż, ale zawsze pozostaje mi przejście przez Klub-Szafa, a tam szczęśliwie nie ma złych ludzi i dlatego nic mi nie grozi....


Przesiadywanko na dachu pozostanie dla mnie już tylko miłym wspomnieniem....Ale kiedyś moi Ludzie i tak coś wymyślą, bo źli ludzie nie mogą się tak panoszyć!

A póki co, to wracam do codziennej harówki łóżeczkowej, dzielonej z Mufasą luzak




Kot_Ursus
23 łapek (comments)

poniedziałek, 7 listopada 2011

423. Zaczarowany Długopis




   Tu Pan Długopis, co oczywiście widać, ale posiadam coś, czym moje Koleżanki i Koledzy Długopisy w większości nie mogą się pochwalić. To czerwone, laserowe światełko, które pełni bardzo ważną rolę w moim życiu. Przybywając do tego domku, w postaci prezentu dla tego Pana, nigdy nie spodziewałbym się, że skończę jako zabawka dla Kotowatych! Na dodatek ten starszy, czyli Niebieściuch, czy jakoś tak, nauczył się reagować na dźwięk, który wydaję, kiedy mam przystępować do pracy, czyli pisania....Oprócz tego te dwa Futrzaki okrzyknęły mnie Zaczarowanym Długopisem, dając do zrozumienia swoim Ludziom, że skoro oni mogli w dzieciństwie cieszyć się niejakim Zaczarownym Ołówkiem, to Kocury gorsze nie będą! O czym mowa, to nie wiem. Gdyby inne Długopisy dowiedziały się o moim nowym imieniu, na pewno żartów i uwag na mój temat nie widziałbym końca...
  Cóż, życie pisze różne scenariusze i nie zawsze są zgodne z naszymi planami i zamiarami, hmm no właśnie PISZE? Chyba w tej sprawie doskonale wiem, co mam na myśli...
 luzak  hehe 



KLIK

Kot_Ursus
20 łapek (comments)

czwartek, 3 listopada 2011

422. Ursus skoczkiem, płotkarzem, dachowcem ;)


   Drodzy Czytelnicy, tyle się dzieje w moim Olbrzymowym życiu, że aż nie starcza mi niekiedy czasu na blogowanie. A to kociostudia, a to wszelkiej maści harówki, do tego udoskonalanie techniki czyszczącej i pędzlującej miski albo odwiedzanie Klubu Szafa i Piwnicy pod Kocurrami. Dobrze, że mogę się przemieszczać moją Kociorvettą , zawsze to trochę szybciej, niż chodzenie na łapkach.         
    Poprzednim razem wspominałem, iż wydarzyło się też coś, co z pewnością odmieniło moje Ursusikowe życie. Nareszcie udało mi się wytresować moich Ludzi i sprawić, aby pozwalali mi na codzienne przechadzki. Zanim jednak oswoili się z myślą, że ich kudłaty Misio, zwany przez nich Pół-Psem, czyli ja (kociompromitacja) wydoroślał, w związku z czym zapragnął mieć wychodne, musiało minąć kilka dni, aby w pełni zaakceptowali fakt, że się zmieniłem. Od początku zachowywali się sceptycznie, a Pańcię to nawet z nerwów dopadły problemy żołądkowe, gdyż snuła takie wizje, co może przydarzyć się mojej kocioosobie na zewnątrz, że szkoda mruczeć. Ale bez przesady! Niebieściuch też kręcił wąsem, ale bywa, że wychodzi ze mną i ma mnie na swoim zielonym oku. Ludziowate ufają mu zdecydowanie bardziej, a ja do dziś zastanawiam się, jak to się stało i czym sobie zasłużył na takie zaszczyty...Hmm
  Poza tym w końcu mogę trenować w praktyce, a nie tylko teorii, jak ma to miejsce na moich kociostudiach, płotkarstwo-trochę inne niż w człowieczym świecie oraz skoki. Dodam też, że stałem się kotem dachowcem z prawdziwego zdarzenia! Nasza kocia sąsiadka, pomimo że za sobą nie przepadamy, któregoś dnia zainspirowała mnie jej umiejętnościami skoczno-dachowymi, a które potem postanowiłem wdrożyć w moje życie. Płotkarstwo znałem już od Mufasy, ale przyznam, że Niebieściuch mało interesuje się kwestią stania się kotem dachowym.
  Pomruczę jeszcze, że teraz szczególnie w myślach mam moich maine coonowych Przodków, którym z pewnością nieobce były płoty i dachy, z uwagi że większość z nich mieszkała na wsi...Nie to co arystokratyczne Ruski, które siedziały tylko na dworze carskim. Nuuddaaa   

Kot_Ursus
13 łapek (comments)