środa, 5 października 2011

419. Kociorvette ;)



 Zauważyłem wczoraj, że Mufasa coś knuje. Często i po cichu rozmawiał przez telefon z Pradziadziem Pavarottim, stale coś omawiał i do tego mniej- niż zwykle, harował w łóżeczku. Postanowiłem dowiedzieć się, o co chodzi, ale Niebieściuch spławił mnie, mrucząc, że dowiem się wszystkiego w swoim czasie. I tak też się stało. Po kilku godzinach do ogródka, prosto z nietuzinkowego kociego salonu samochodowego Szopa-Car, wjechał nowiutki Kociorvette, za którego kierownicą siedział nasz Mufi! To podobno limitowana edycja Drodzy Czytelnicy. Ależ to była frajda i niesamowite przeżycie, kiedy zobaczyłem jaka niespodzianka na mnie czekała, nigdy nie zapomnę tego dnia. Z powodu nieopisanej euforii moje wąsiki, pędzelki i czupurek na grzbieciku, postawione na baczność ani drgnęły, a brzucho nie pamiętało nawet, że zbliża się czas kolacji! W końcu będę mógł wykorzystać moje niedawno zdane kocie prawo jazdy i na kociouczelnię nie będę musiał chodzić łapkowo. Ale Rusek zapowiedział mi już, że nie wolno mi szpanować naszym autem, ani podnosić sobie samokociooceny za jego sprawą oraz przestrzegać kociokodeksu drogowego!  Obiecałem, że nie zawiodę jego, ani Pradziadzia Pavarottiego zaufania... 



Ten model jest dwukociosobowy, ale ze względu na mój Olbrzymowy gabaryt raczej skłania się ku jednokocioosobowemu... 



 😁


Kot_Ursus
24 łapek (comments)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz