piątek, 13 września 2013

570. U weterynarza

   Nasi Ludzie zawieźli nas wczoraj do lecznicy dla zwierząt na coroczną kontrolę naszego zdrowia oraz szczepienie. Zanim zjawiliśmy się na miejscu, a to ok.2 km od domu, zostaliśmy ubrani w szelki, a potem przygotowano dla nas miejscówkę w naszej nowej kociorvette. Hmm. Dla mnie żaden problem, a nawet ucieszyłem się z kolejnej wycieczki, gorzej z Niebieściuchem, który "śpiewał" co niemiara. Ludzie z obawy, że Mufasa mógłby mnie ze stresu uderzyć po głowie, powodując tym samym bojkę między nami, został- na czas jazdy- włożony do jednego z naszych dwóch transporterków w kształcie torby podróżnej. Następnie w takim niecodziennym stanie Pańcia wstawiła go obok mnie do wózka, po czym nasz kierowca Pańcio ruszył, jak to mruczą- z kopyta. :) Próbowałem uspokoić Ruska, mrucząc mu do ucha, że taka przejażdżka to sama radość, a nawet nieźle się skociompromitowałem, kładąc łapę na transporterku-torbie, żeby objąć Mufasę. Jadąca za nami Pańcia wszystko widziała i podśmiechiwała się. Hmm.
   A u weterynarza jak to u weterynarza jak zwykle nas zbadano, osłuchano, obejrzano, zaszczepiono, zważono oraz pochwalono naszą kocurrową urodę i charakter. Nasza waga lekko zaskoczyła Ludzi, gdyż jeśli chodzi o mnie, spodziewano się przyrostu wagi, a tymczasem z 8 kg w tamtym roku, teraz waga wskazywała 7,77 kg! Trzy siódemki? Przy moim apetycie jak to możliwe? Z kolei u Mufasy, który niewiele je, okazało się, że przybrał jakieś 100 gr w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Hmm.
Pan weterynarz powiedział, że jesteśmy zdrowi, ale zauważył u mnie po jednej stronie pyszczka kamień nazębny, który polecił jak najszybciej zlikwidować. No cóż, nie wiem, co mnie czeka, ale podsłuchałem, że w poniedziałek muszę wrócić do lecznicy, po czym zostanę uśpiony na kilka godzin, aby pan wet mógł przywrócić moje maine coonowe zęby do stanu sprzed kamienia nazębnego. Ludzie kręcą nosami, bo boją się o mnie i tę narkozę, ale muszą posłuchać lekarza weterynarii. W końcu oni swoje zęby też leczą, kiedy trzeba, a jak żyć z kamieniem, czy popsutym zębem? Nie da się, bo będzie coraz gorzej.

4 komentarze:

  1. skąd kamień na zębach takiego młodego kota?? ten wet nie przesadza czasem? i jeszcze narkoza? też bym się bała :( Szarusia miałam 19 lat, Milusia już 10, ale u żadnego kamienia wet nie stwierdził! może rasa Ursusa ma do tego jakieś specjalne predyspozycje? a może trzeba się jeszcze z innym wetem skonsultować? dobre opinie ma ten Wasz, sprawdzaliście na forach w necie? nie chodzi głównie o kasę?

    OdpowiedzUsuń
  2. Elaju, nie sądzę, żeby wet chciał nas naciągnąć na kasę, chodzimy tam już kilka lat, a u Ursusa rzeczywiście widać po jednej stronie brzydki kamień i dziąsło. Po drugiej ma wszystko ładne, a to świadczy zapewne o tym, ze gryzie tylko jedną stroną. Sama na pewno wiesz dobrze, czym może grozić nieleczenie zębów. Poza tym to, że u Twoich kotów nie zdarzał się kamień, nie znaczy, że nie zdarzy się u innego kota. Podobnie jak u ludzi, jeden leczy często zęby, inny ma je w porządku, jeden dba o siebie i w kółko chory, a drugi nie dba i zdrowy. Takie życie. U maine coonów raczej zwraca się uwagę na przerost mięśnia sercowego, a kamień nazębny nie jest ich domeną. Podejrzewam, że każdy kot może być na to narażony- jak i u ludzi. Jutro powinno być już ok. Dzięki za troskę :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ok, jak sprawdzony wet to się nie czepiam :) ja wiem, że zwierzęta też miewają kamień na zębach i często przez to zęby tracą, ale byłam przekonana, że to jest raczej ze starszym wiekiem związane, dlatego Ursus mnie zadziwił - ale widać "ten typ tak ma", no bo przecież Mufasa starszy, a jemu się to nie przytrafiło! trzymam kciuki, żeby jutro bezstresowo było

      Usuń
  3. Ursusik ma ponad 6 lat, to jeszcze nie tak dużo, no ale też już nie taki młodzik. Mufaska rzeczywiście ma lepsze zęby, ale za to pokichuje sobie i jest bardzo wrażliwy. Ursus to z kolei rozrywkowy, wesoły, towarzyski kot. Teraz już jest pod narkozą, a my czekamy na telefon z lecznicy. Stresuję się lekko....

    OdpowiedzUsuń