wtorek, 24 września 2013

573. W zwierzęcym szpitalu

Minął już tydzień od zabiegu, a ja nie wspomniałem, że dane mi było spędzić kilka godzin w zwierzęcym szpitalu. Hmm. Co więcej nigdy bym nie przypuszczał, że moim sąsiadem w "sali":) będzie Psowaty!!! Jako że obaj musieliśmy przejść przez narkozę i inne takie, to nawet nie mieliśmy ochoty na jakąkolwiek kocio- psią komunikację :) Chyba było nam obojętne, kto znajduje się obok. Podczas gdy Pańcio rozmawiał z panią weterynarz z lecznicy, Pańcia po kryjomu uwieczniła w telefonie mój pobyt w zwierzęcym szpitalu. Pstryknęła na tzw. szybciocha :), żeby nie zwracać na siebie uwagi. Potem moi Ludzie dowiedzieli się, że wykonano u mnie narkozę wziewną, polegającą na wprowadzeniu do pyszczka przez rurkę, czy maskę gazu do płuc. To ponoć bezpieczniejsze rozwiązanie, niż tradycyjne zastrzyki. Dobrze, że o niczym wcześniej nie wiedziałem, bo kto to widział! Po powrocie do domu Pańcia zaś tuląc mnie do siebie, przypomniała sobie jej pobyt sprzed kilku lat w człowieczym szpitalu, kiedy również pod narkozą miała wykonywany jakiś zabieg, a potem gdy się obudziła, wyjęto jej rurkę z gardła. Czyżby też narkoza wziewna? W każdym razie czułem, jak jej przeszedł dreszcz na samo wspomnienie. Później nazwała mnie Szczerbulkiem, po czym zauważyła, że całkiem niedawno też musiała pozbyć się wyrastającego zęba  mądrości, tak więc  pomownie mamy coś wspólnego. No nie wiem, jej ząb był zdrowy i tylko przeszkadzał dolnemu dziąsłu, a u mnie pan weterynarz nie widział innej drogi, jak zabieg. Ludzie zostali też poinformowani, ze przez 2 dni mogę być osłabiony i mogę mieć problemy z jedzeniem. Phi! Brak apetytu u mnie? To jakiś absurd! Tak się składa, że zregenerowałem się do końca dnia i żądałem stale posiłku. Moi Właściciele dogadzali mi, a to serkiem, a to pasztecikiem, a to paprykarzem, czyli czymś, co nie wymagało ode mnie za bardzo gryzienia. Pańcia nie wiedziała, czy dobrze postępują, karmiąc mnie, kiedy tylko prosiłem, ale Pańcio zapewnił ją, że jestem silnym Kotem i weterynarze nie wzięli pod uwagę, że zwykle zdrowieję w szybkim tempie. Z kolei ona uśmiechnęła się, mówiąc że nie na darmo noszę imię Ursus, które łączy w sobie siłę Traktora i Niedźwiedzia. Hmm i tak właśnie ja uważam :)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz