czwartek, 19 września 2013

572. Ursus po zabiegu

 Po wizycie w lecznicy mogę pomruczeć, że doszedłem do siebie już w stu procentach. Lekka osowiałość i kołyszący sie chód towarzyszyły mi przez cały pierwszy dzień od zabiegu. Ludzie zawieźli mnie tamtego dnia z rana do weterynarza i muszę napisać, że pomimo moich próśb o napełnienie miski w ramach śniadania, nic nie dostałem. Co gorsza nie jadłem nic przez ponad 18 godzin, gdyż ostatni posiłek nastąpił przed 21 w niedzielę, a kolejny w poniedziałek po 15- tej! I to tego bardzo skromny. Kto to widział! Ludzie wiedzieli, że nie będę pocieszony, ale musieli słuchać zaleceń Pana weterynarza. A w lecznicy uśpiono mnie, po czym usunięto kamień nazębny i dwa zęby! Niestety miałem poważnie spuchnięte dziąsło, to też nie było innego wyjścia. Potem zadzwoniono do moich Właścicieli z informacją, że już się obudziłem i że można mnie odebrać. Gdy tylko przybyli do przychodni weterynaryjnej, ucieszyłem się, a im ulżyło, że wszystko się udało. Mufasa mruczał mi do pędzelka, że bardzo się martwili i denerwowali. Na drugi dzień inna miła pani z lecznicy zadzwoniła do nas, pytając o to, jak się czuję. W odpowiedzi usłyszała, że w głowie mi tylko jedzenie i że jeszcze lekko się kołyszę. Musiałem przecież uzupełnić braki pokarmu w moim Olbrzymowym żołądku, tak więc niech ludziowate tak się nie dziwią :)


A oto ja w wózku z Mufasą w transporterku w drodze do weterynarza: 

:)




7 komentarzy:

  1. Witaj Ursusie!
    Tutaj Twój rodzony brat Klimber.
    Cieszę się, że jesteś już w formie po zabiegu.
    Ja też nie lubię być usypiany przez Pana weterynarza.
    A najgorsze jest to, że długo przed zabiegiem nie można nic jeść.
    To największa kara jaka nas spotyka.
    Tylko dlaczego?
    Nie ma nic gorszego niż pusty żołądek.
    Teraz po utracie dwóch zębów zasługujesz
    na przydomek „Szczerbiec”.
    Tak moi ludzie czasem wołają na kuzynkę Ferkę, która też miała wyrwany ząb i czyszczono jej pozostałe zęby.
    A teraz o czym innym.
    Ursusiku, zazdroszczę Ci Kociorvetty.
    Wspaniały pojazd, a na dodatek dwukocurowy.
    Niestety, mój Pan nie ma zdolności do prac mechanicznych i nie zbuduje nam takiej pięknej maszyny. Oj, szkoda.
    Ale muszę Ci się pochwalić, że prawie od dwóch miesięcy mieszkam w domku holenderskim,
    200 metrów od lasu. Jest super.
    Mój Pan obiecał mi, że kiedy upora się z pracami wokół domku, to zrobi kilka zdjęć
    i pośle je Twoim ludziom.
    Ursusie, życzę Ci dużo zdrowia
    i zawsze pełnych misek.
    Pozdrawiam Cię serdecznie i proszę
    o przekazanie ukłonów dla Mufasy.
    Do życzeń dołącza się pozostała piątka
    moich przyjaciół.
    Klimber



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Klimberku, ale niespodzianka. Cieszę się, że możesz korzystać z uroków życia ogródkowego, tylko uważaj, bo Twoi Ludzie na pewno- podobnie jak moi- będą próbowali Cię powstrzymywać przed wyskokami za płot ;) A zęby no cóż, szkoda ich, ale nic mi to nie przeszkadza w pędzlowaniu misek. Teraz jeszcze bardziej koczuję pod lodówką, w końcu trzeba uzupełnić braki z tamtych 18 godzin!!! Co się odwlecze, to nie uciecze, a wiesz sam, ile można by było zjeść w tak długim czasie ;)Ludzie się nie wymigają ;))) Czekamy na zdjęcia i pozdrawiamy ;)
      P.S. Kociorvette rzeczywiście super pojazd ;)

      Usuń
  2. świetna ta kocia karoca, pozazdrościć :) Ursus Podróżnik I :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;-) to w końcu kociorvette, więc musi być klasą samą w sobie hahaha A Ursusik to rzeczywiście Kot Podróżnik, dobrze, że chociaż on lubi jazdę ;) Bo Rusek to nie chce o tym słyszeć...
      A Miluś lubi podróże- (nawet te kilkunastominutowe)?

      Usuń
  3. czasami warto chwilkę pocierpieć, żeby później nic złego się nie działo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i jeszcze w dodatku dostać niespodziankę w postaci smakołyków i zwiększonych porcji w misce hehehe

      Usuń
    2. Nooo to chyba wszystkie cierpienia zostały godnie wynagrodzone :D

      Usuń