czwartek, 7 września 2017

932. UrsExit 2

 Pan Telewizor stale dostarcza dziwnych informacji, od których czasem można się zmęczyć. Mnie zaintrygowały te o jakiś exitach, więc postanowiłem i ja skusić się na taki wyczyn i wdrożyć go w kociożycie. Czy uradowałem tym moich Człowieczych Właścicieli? Oczywiście, że nie, ale ciekawość zwyciężyła i musiałem! Kiedy zajęci przemianą ogródka Ludzie na chwilę stracili mnie z pola widzenia, choć wszędzie było mnie pełno i pilnowany byłem, jak jakiś skarb, postanowiłem wymknąć się i zrobić sobie UrsExit, tym razem nr2. 😃😄

Ku zaskoczeniu Ludzi pchnąłem całym Olbrzymowym ciałem płytę chodnikową, która miała za zadanie utrudnić mi wyczołganie się pod drzwiami ogródkowymi. Potwierdziłem ponownie, że nie nadano mi przez przypadek imienia, które noszę. 
  Kiedyś już wspominałem o UrsExit nr1, ale w przeciwieństwie do niego, ten drugi trwał dłużej i wywołał w domu więcej emocji. Wyczuwałem na odległość złość Pańci i irytację Pańcia. Gdy zorientowali się, że czmychnąłem, natychmiast rozpoczęli poszukiwania. Rozdzielili się. W dłoni z kocimi smakołykami Pańcio udał się w kierunku naszego starego domku. Pańcia zaś z opakowaniem po piersi z kurczaka, ( no cóż trudno mi się oprzeć dźwiękowi tegoż pudełka), wyruszyła do parczku do naszej ulubionej ławki. Oboje wołali mnie, szeleścili tym, co nieśli, a ja nie odzywałem się. Wiedziałem, że ich zdenerwowałem. Podczas mojego kociobistego Exitu:), dowiedziałem się, że moi niektórzy koci znajomi zdecydowali się na podobne lub bardziej radykalne formy wyjścia. Tomi wyprowadził się ze swoimi Ludziowatymi, zostawiając mi na krzaczku informację o treści Tom-out, spotkany Norweg od razu pomruczał No-way ( żadnych wejść i żadnych wyjść), sąsiadka Neva zrobila Never- co by oznaczało, że donikąd nie wejdzie, a przez to nie będzie musiała wychodzić, czyli robić exitów;), zaś Mufasa już dawno przeciwstawił się, mrucząc Muf-out! A Luna Czarnulka to chyba wybyła na Księżyc! Wobec tego zapytałem sam siebie, co w takim razie miało być nieadekwatnego w moim skromnym UrsExit? Skoro inni robią exity, a nawet jakieś obce człowiekowate, to co ja nie mogę? 
Myślenie mnie zmęczyło i udałem się w drogę powrotną. Jednak nie potrafiłem wrócić do domu. Moi Ludzie chodzili i mnie wołali, a ja nie wracałem. Skierowałem się pod stary domek. W końcu przysiadłem pod samochodem obcych, aczkolwiek dobrych ludzi, którzy po wypytaniu naszych starych sąsiadów, dowiedzieli się, że się przeprowadziliśmy. Dobrzy obcy ludzie kojarzyli naszą Pańcię ze względu na to, że spacerowała ze mną, a widok to rzadki. Poprzedni sąsiedzi nie znali naszego nowego adresu, ale pamiętali nazwę ulicy, gdyż jedna sąsiadka zdążyła spotkać naszą Pańcię i dzięki temu pod koniec dnia na smyczy nieznani mi ludzie przyprowadzili mnie do moich zasmuconych Właścicieli. Trochę błądzili, ale szybko odnaleźli nasze okna, z uwagi na to, że widać po nich, że jeszcze wciąż remontujemy co nieco. W każdym razie wszystkim ulżyło, a ja z głodu opędzlowalem sześć misek pod rząd, potem długo spałem, Ludziom przeszła złość, a nazajutrz przyznali, że też by sobie chętnie zrobili taki exit. A właściwie taki na zawsze i od wszystkiego. Co mieli na myśli? Nie wiem :) Od tej pory pilnują mnie bardziej, aczkolwiek nigdy nie wiedzą, czy dojdzie do UrsExit nr3...Ja sam nie wiem! :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz