piątek, 15 października 2021

1203. Sam na sam z Aleksem


  Po Białej Kuli, czyli pamiętnym Goldenie retriwerze z naszego spacerku w parku, pędzącym w kierunku Pańci i moim niemal w tempie torpedy, nie sądziłem, że ta sytuacja jeszcze kiedyś się powtórzy. Tym razem z dwiema różnicami. Bez mojego udziału i z innym psowatym w roli głównej. Tamtego dnia, gdy Ludziowata wbiegała podczas jej przebieżki w pewną uliczkę, jej uwagę zwrócił krzyk dziecka. Malec siedział na bagażniku roweru, a pojazd prowadził dorosły mężczyzna, najprawdopodobniej jego tata. Zdezorientowana nie wiedziała, co się dzieje. Zobaczyła nagle, jak za nimi podąża  dosyć duży pies, którego początkowo zaklasyfikowała do ich pupila. Tylko jedno się nie zgadzało. Dlaczego chłopiec darł się wniebogłosy, a dorosły pedałował coraz szybciej i szybciej? Tak, aby zwierzak się odczepił? Odpowiedź nadeszła szybciej, niż nasza Właścicielka zdążyła zapytać. To nie był ich pies, a sądząc po jego zachowaniu, chciał się tylko bawić. Gdy tamci ludzie minęli ją i zniknęli gdzieś, futrzak zatrzymał się i rozejrzał się dookoła. Nie widząc żywej duszy, nagle jego oczom ukazała się biegnąca Pańcia! Uradowany, o czym początkowo nie mogła wiedzieć, pędził niczym Brązowo-biała Kula w jej kierunku, szczekając radośnie. Pańcię oblał blady strach, gdyż biedaczka od zawsze boi się psów, choć je lubi, ale na dystans, dlatego zatrzymała się i próbowała przypomnieć sobie wszystkie porady pewnego psiego trenera z Meksyku i kraju moich Przodków, znanego z telewizji. Pies skakał na jej plecy, robiąc, co chce, a że nie wyglądał na groźnego, musiała szybko go ujarzmić. Wyprostowała się i stanowczym głosem wydała dwie komendy: „zostań” i „siad”, kierując wskazujący palec w miejsce, w którym zwierzak ma wykonać jej polecenia. Nie mogła pokazać słabości, wszak wszystko by wyczuł. Ku jej zdziwieniu ładnie ją posłuchał i z ciut nadpobudliwego, stał się spokojny. Usiadł nieruchomo, jakby na baczność i przyglądał się jej, jakby chciał zapytać, co dalej? Pańcia zaś go pochwaliła, jednocześnie rozglądając się za jego właścicielami. Skorzystała z okazji, aby uwiecznić jego pysio i całą sylwetkę w telefonie, a że ślicznie pozował, natychmiast usłyszał słowa uznania pod swoim adresem. Jego ciało w całości pokrywały wełniste, poskręcane loczki, przypominające trochę te owcze, choć w strukturze dużo miększe. I tym samym zyskał przydomki: Loczek i Wełniak.

-Dobry piesek, ale czyj ty jesteś? Nosisz obróżkę, widzę, że wyglądasz na zadbanego i dobrze ułożonego. Przyznaj się, wybiegłeś z domu? Jak Ukrsusik gdy nadarzy się sposobność? I teraz twoi właściciele cię szukają? Musimy ich odnaleźć. 

Następnie odwróciła się i gdy zdążyła zrobić kilkanaście kroków, zorientowała się, że Psowaty stoi na baczność w tym samym miejscu, w którym kazała mu wykonać komendy. Nie ruszył się ani centymetr, za co znowu zapunktował w oczach mojej Pańci. Gdy zawołała do niego: „chodź do mnie”, z jednego z domów wybiegła nieznana, lekko zdenerwowana kobieta. Pańcia nawet nie musiała pytać, od razu wiedziała, że to właścicielka włochatego loczka. 

-Widziałaś może psa? Takiego dużego…

-Tak, tu czeka…

Na widok swojej właścicielki zwierzak radośnie się zerwał i pobiegł w jej ramiona. Okazało się, że otwarty garaż i brama zachęciły go do przeżycia małej przygody. Tamta pani powiedziała, że Aleks, bo takie nosił imię,  liczy zaledwie półtora roku, stąd ta skłonność do harcowania.. Z kolei moja Ludziowata przyznała, że początkowo się przestraszyła i nie wiedziała, co robić, gdy biegł do niej, ale pozytywnie się zaskoczyła, gdy posłuchał jej poleceń. Właścicielka Aleksa przyznała, że rzeczywiście pies został nauczony i ogólnie jest dobrze wychowany, ale nie każdy podziela jego zbyt wieki optymizm i chęci do zabawy. Potem wydało się, że Loczek nie znosi kotowatych i że lepiej, aby nigdy ich nie spotykał. Hmm! Pańcia zażartowała, że w takim razie jej kotów, czyli nas- Aleks nie ujrzy. Już ja bym go nauczył! Później pożegnała się z tamtą kobietą, a następnie kontynuowała swój bieg. Aleks wykorzystał moment i wyrwał się na moment, aby pobiec za naszą Ludziowatą! Chciał jej potowarzyszyć. Pańcia zatrzymała się i ponownie nakazała mu zostać i siedzieć. Podporządkował się. Jego właścicielka przyznała, że Aleks polubił naszą Pańcię, a nawet miało się wrażenie, że bardziej jej słucha, aniżeli swej prawdziwej pani. 

  Przez nagromadzenie się wielu emocji, nie dowiedzieliśmy się do jakiej rasy psiej należy Wełniak. Którejś tropiącej? Dowodnej? W każdym razie Pańcia po opowiedzeniu Pańciowi historii, jaka ją spotkała podczas przebieżki, obrosła w przysłowiowe piórka. Bo w przeciwieństwie do naszych kocioosób, ktoś ją w końcu słuchał. Aż dziwnie to, czego doświadczyła. My zaś jej przypomnieliśmy, że jedna jaskółka wiosny nie czyni, choć nadeszła jesień, a to że jeden pies robił, co mu kazała, nie znaczy, że wszystkie tak by postąpiły. Gdy już emocje opadły, Ludziowata cieszyła się, że to nie pewien źle wychowany rottweiler z okolicy stanął z nią na ulicy sam na sam. Wtedy nie wiadomo, czy wróciłaby taka szczęśliwa. 











Wełniak, Loczek? Kocisko same jakieś takie kędzierzawo- włochate.



Tak, słuchałem się, a bo co Kocurze! 


😆

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz