niedziela, 28 stycznia 2024

1358. Wyciszeni

 Przez dwa dni od odejścia Mufasy w domu zapanowała cisza. Każdy z nas doświadczył żałoby. Ludzie na swój sposób, ja na swój. Nikt nic mówił, nawet ja. Jedynie dostrzegłem wymianę smutnych człowieczych spojrzeń i dźwięk pokątnych łez. Nikt też nic nie nucił, a to coś, co moi Ludzie bardzo lubią i coś do czego nas przez te wszystkie lata przyzwyczaili. Zwykle codziennie mogliśmy usłyszeć jakieś utwory, czy to z muzyki rozrywkowej, czy z klasycznej. Choćby operę Moniuszki „Straszny dwór”, w której imitowali swoimi chóralnymi głosami: sopranem, czy tenorem, zawodowych śpiewaków. Pańcio udający bas i baryton to nic, w porównaniu z Pańcią. 

Ja także wyczułem, że stało się coś przykrego. Nie jęczałem za jedzeniem przy lodówce, a gdy tylko stanąłem obok miski, od razu mi ją napełniano. Po posiłku obwąchiwałem każdy kąt i gdy nigdzie nie znalazłem Niebieściucha, władowałem się do jego transporterka. Transporterka, w którym nasz Domowy Król oddał ostatnie tchnienie. Tam przez dwie pierwsze noce spałem i tam chciałem być. Ludziowaci zaś nie schowali Mufasiego pojazdu, chcieli również, aby stał przy kanapie. I dla nich i dla mnie. 






Zimowy Pałac Domowy świecił pustkami, że i mnie trudno było się tam odnaleźć. Kocyki wyprano i gdy wróciły na swoje miejsce, jeszcze przez kilka dni Pańcia szukała w nich Mufiego. Trudno jej też przychodziło robienie zakupów w dziale z żywnością dla zwierząt. Na półkach przeznaczonych dla kotów, z każdej saszetki Sheby „patrzyły” na nią rosyjskie niebieskie, a widok mleczka, doprowadzał do łez. Pod czapką za okularami ukrywała swoje emocje, tak aby nikt nie zobaczył. Potem sugerowała Pańciowi, aby chwilowo on kupował dla mnie jedzenie, dopóki sama się nie upora. Oczy Pańci od płaczu przypominały dwa spuchnięte bąble. W końcu gdy jakoś wzięła się w garść, za pomocą lodu i innych cudów, jak plasterki ogórków, które przykładała na powieki i pod oczy, zaczęła przypominać człowieka. Pańcio także wyznał, że dwukrotnie zapłakał po Mufasie w samochodzie. Gdzieś się zatrzymał, posiedział w ciszy. Ludzie nie przyznawali się zbytnio przed innymi, jaka pustka, rozpacz  i żal ich dopadły po stracie Ruska, a tłumione emocje rozładowywali we wspólnych rozmowach, w których wspominali Mufasę  i dzielili się tym, co czuli. Ja również słuchałem tych opowieści i na swój sposób wiele rozumiałem. Myślę, że wyczuwałem obecność Niebieściucha, choć nie mogłem nikomu nic powiedzieć. 

🫣

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz