czwartek, 13 lutego 2025

1371. Sny z Mufasą, cz.1






  W czasie gdy ja zmagałem się z golaskiem na brzusiu  i ogólnie sznaucezryzmem, czyli wygolonymi w różnych miejscach kołtunach, zasmuconą Pańcię w snach nawiedzał Mufasa. Gdy tylko popadała w marazm, Rusek natychmiast to wyczuwał, czego nie mogła wiedzieć  i wtedy właśnie przychodził do niej, aby jej przynieść nadzieję i ulgę. Jako że w pierwszych tygodniach od odejścia mojego Współmieszkańca trudno było znaleźć w domu choć odrobinę optymizmu, Mufasa musiał się wysilić i sprężyć, aby pojawiać się w snach Ludzi jak najczęściej. Ale co ja mruczę? Przecież go nic już nie męczyło i czasowo nie ograniczało. Sny choć różnorodne w fabule, od łagodniejszych po tzw. cięższy kaliber, zawsze niosły ze sobą pocieszenie i niechęć Pańci do przebudzenia się. Tak bardzo tęskniła za swoim Niebieściuchem, że chciała już iść do niego i z nim być na zawsze. To bardzo trudne do opisania, co tliło się wówczas w głowie Ludziowatej, ale widocznie nie przewidziała swojej reakcji, że wpadnie w sidła żałoby po ukochanym pierwszym Kocie. Wydaje mi się, że musiała to wszystko w sobie przepracować i tego wszystko doświadczyć, aby w końcu zaakceptować tę stratę. Na drugą, o czym mi już wspomniała, nie da się przygotować. Będzie trzeba ją ponownie przeżyć- cokolwiek to znaczyło. W każdym razie każdy moment letargu, czy apatii u Pańci, został natychmiast wynagrodzony snem. Niebieściuch “nocne odwiedziny” rozpoczął od pojawienia się we mgle, potem w innym śnie kładł się na kołdrze na wysokości klatki piersiowej Pańci i dokładnie tak samo, jak zwykł to czynić za życia ziemskiego- przyglądał się jej swoimi szmaragdowymi oczami, mrużąc nimi od czasu do czasu. W kolejnym kładł się na poduszce obok głowy Ludziowatej, jak za dobrych starych czasów, kiedy indziej stał się- poza oczami, cały biały, jak Biała Hrabina Filemoncia- dawna nasza sąsiadka, inna wielka miłość naszej Właścicielki. W jeszcze innym Ludziowata śpiewała, to akurat mnie nie zdziwiło, ale że ułoży, a właściwie zmieni słowa ludowej piosenki o kukającej kukułeczce pod Niebieściucha i to we śnie- bardzo mnie zaskoczyło! 

Aż w końcu nadszedł taki, który Pańcia nazwała fantastycznym i przedziwnym. Otóż Mufi przemówił do niej ludzkim głosem i co więcej pokazał jej swój grób. Sen o tak realistycznym ciągu wydarzeń, a jednocześnie trudnym do wyobrażenia, że nie dacie go zapomnieć. Bo jak niby jej ukochany Kot, który przez całe życie porozumiewał się z nią mrucząco, miaucząco lub w innych zawodzących dźwiękach nagle rozpoczął rozmowę po człowieczemu? Muszę ochłonąć…. Emoji

Cdn…



Mufaso, gdybyśmy byli na ziemi, a nie TU, gdzie jesteśmy, to bym Ci przymruczała, z tym przychodzeniem do Pańci na biało, jakbyś chciał się wybielić, ale wiesz już się nie kłócimy…Jednak pozostań niebieski😆 

(Hrabina Filemoncia)




Biały rosyjski nie (niebieski) 
🤔


https://vetschoice.guildinsurance.com.au/cats/cat-breeds/russian-white


🥹

piątek, 31 stycznia 2025

1370. Sznaucer 2.0 i golasek

  Drugi zabieg usunięcia zęba, nasunął Moim Właścicielom jeszcze jedną myśl. Poza tym, że przestałem zgrzytać, a mój wewnętrzny Hrabia Zgrzytomirski został uciszony, wprowadzenie mnie w stan narkozy stało się przyczynkiem, aby na spokojnie pozbawić mnie kołtunów z trudno dostępnych miejsc. Jeszcze przed zabiegiem, co słyszałem na własne Olbrzymowe uszy, Ludziowaci umawiali się z Panem Weterynarzem, aby dodatkowo wygolić mi brzusio, gdyż tam gromadzą się kłaczki. Właściwie nic nie musieli tłumaczyć mojemu zwierzęcemu lekarzowi, gdyż sam wiedział, co ma robić. Wymiana lekko szyderczych uśmiechów między tą człowieczą trójką, której bezgranicznie ufałem w tym momencie i nie tylko, bardzo mnie zaniepokoiła. Przez pędzelki przeszła mi myśl, iż znowu stanę się sznaucerem i golaskiem w jednym! I nie pomyliłem się. Po przebudzeniu z narkozy wyglądałem nieco inaczej. Bez kołtunów, z gołym brzuchem, przypominałem częściowo ogolone owce. Moje nagie podwozie w dotyku przypominało jakby irchę albo zamsz. Trudno powiedzieć. Oczami wyobraźni zobaczyłem już te podśmiechiwujki Pańci i robienie sobie żartów z mojej delikatnej skóry. Słyszałem już te „gili gili” i wiedziałem, co mnie czeka. Nie pomyliłem się. Jedna wielka kociompromitacja. Do tego mój ogon- pozbawiony splątanego włosia, stał się nieco chudszy, jak i ja cały dziwnie się zmniejszyłem. To sztuczne „odchudzenie” odkryło moje prawdziwe gabaryty, okazało się, że bez futra nie robię takiej furory, jak zwykle, gdyż to właśnie ono nadaje mi powagi i sprawia rysie, a nawet lwie wrażenie, jakbym był zdecydowanie większy, niż w rzeczywistości. 




Jako sznaucer 2.0 i golasek mogłem tylko cierpliwie czekać, aż włos odrośnie i na jakiś czas schowałem się przed światem. Na łyso przecież nie zamierzałem straszyć gryzoni i innych cwaniaczków! 



Bez komentarza.


(Źródło: Internet)




🤣😉

czwartek, 30 stycznia 2025

1369. Hrabia Zgrzytomirski

  Streszczam się, gdyż obiecałem to Mufasie. Trochę idzie mi to opornie, niestety przez mój spowolniony tryb Olbrzymowego życia. Nie mam już tyle siły i energii, co dawniej. Ale staram się dla Ludzi i siebie samego….Tak więc co to ja miałem napisać..


  Zaraz po mojej wizycie kontrolnej w lecznicy weterynaryjnej w lutym zeszłego roku, podczas której pochwalono mnie za wręcz idealną sylwetkę, po tzw. wielkim przeglądzie i serii badań, optymistycznie założyliśmy z moimi Właścicielami, że kolejny raz, ponownie odwiedzę gabinet Pana Weterynarza za rok. Niestety tak się nie stało. Kilkanaście tygodni później Ludziom nie spodobały się dziwne dźwięki, wydobywające się z mojej szczęki. Podczas konsumpcji stale przechylałem głowę w lewą stronę, z trudem rozgryzając jedzenie. Wyglądało to trochę tak, jakby kawałki żywności utkwiły mi gdzieś w szczelinach między zębami, a których to resztek nie mogłem wydobyć, aby je zwyczajnie połknąć. Uczucie niedokończenia rozgryzienia bardzo utrudniało mi pędzlowanie misek. W rzeczywistości żadnych pozostałości w moim uzębieniu Ludziowaci nie zaobserwowali i gdyby nie rozprzestrzeniający się z mojego pyszczka odgłos zgrzytania, sprawa mogłaby tak szybko nie ujrzeć światła dziennego. Zgrzytanie przy każdym posiłku zastanawiało i irytowało moich Właścicieli na tyle, że nie zwlekali i ponownie umówili mnie na wizytę w lecznicy. W skrócie okazało się, że to kolejne zapalenie dziąsła i Pan Weterynarz doradził, aby kolejny raz wyrwać mi ząb, inaczej nie wróci mi komfort gryzienia. Oznaczało to, że jeszcze raz musiałem poddać się zabiegowi usunięcia zęba, a że poprzedni miał miejsce wówczas około siedmiu miesięcy temu, to Ludzie bardzo się obawiali, czy ja w ogóle to przeżyję. W moim wieku narkoza w tak krótkim odstępie czasu mogła się skończyć różnie. Pańcia i Pańcio wiedzieli, że muszą zaryzykować, zdawali sobie sprawę, że nie mogę tak zgrzytać podczas jedzenia. A dziąsło puchłoby i coraz bardziej mnie męczyło. Pojechałem więc na zabieg, a skoro to piszę, to znaczy, że skończyło się dla mnie pomyślnie. Wraz z usunięciem zęba, od razu poczułem ulgę. Już nie przechylam głowy w lewą stronę i nie zgrzytam, ale cała ta historia sprawiła, że doczekałem się nowego tytułu. Obok Wielkiego Łowczego Polnego to Hrabia Zgrzytomirski.    



😆🤭

czwartek, 9 stycznia 2025

1368. Smutna rocznica

 Dokładnie rok temu o 9:20 Mufi-Mufasa opuścił nas i przeprowadził się na drugą stronę Tęczowego Mostu.  To był dla nas bardzo trudny rok, szczególnie dla Ludzi. Do tej pory trudno im pogodzić się, że ich ukochany Niebieściuch już nie wróci, choć próbują zaakceptować sytuację, gdyż innego wyjścia nie ma. Wierzą, że kiedyś któregoś dnia spotkają go po drugiej stronie. I mnie także. Choć ich ukochany Olbrzymo, Dziadzio jeszcze jakoś funkcjonuje, to nie mogę zagwarantować, że dotrwam do końca tego roku. Ale może wcale tak się nie stanie i dożyję do człowieczej 20-tki? Oby. W każdym razie dla Pańci i Pańcia brak Ruska, to nowe, trudne doświadczenie, którego konsekwencji nie mogli przewidzieć. Że wejdą w żałobę i że brak nas, bo i o mnie już się martwią, pozostawi wyrwę w ich sercach, której już nie odzyskają. Ale mimo wszystko cieszą się, że ich człowiecze życie skrzyżowało się z nami Kotami, bo nic na to nie wskazywało. I że czegoś się- dzięki nam, o sobie nauczyli. 




Kochany Mufasiu zapomnieliśmy w zeszłym roku pożegnać Cię takim czarno-białym zdjęciem. Nie miałam do tego głowy. Unikałam bloga i patrzenia na Twoje fotografie. Pańcio do dziś nie chce widzieć zdjęć z 9 stycznia ubiegłego roku, szczególnie Twojego ostatniego, na którym, wtulony w Pańcia ramiona w gabinecie weterynaryjnym, bardzo zmęczonym wzrokiem na mnie patrzysz, jakbyś wiedział, że to koniec i Twoja kocia ziemska przygoda za chwilę zakończy bieg. Teraz po roku jest już znacznie lepiej, ale tylko trochę. Na zawsze Twoich Ludzie. 

🥰🥹

środa, 8 stycznia 2025

1367. Samodzielny Strażnik Szopki

 To pierwsze święta bez Mufasy, a nigdy nie wiadomo, czy nie moje ostatnie. W związku z tym, żeby nie tracić szansy, Pańcia oficjalnie mianowała mnie Samodzielnym Strażnikiem Szopki. A nawet dwóch-tej mniejszej i większej. Ta pierwsza zagościła w Pałacu Zimowym, w którym chętnie spędzam czas, zajmując prawie połowę parapetu. Nie oponowałem i na te kilka tygodni kocyk i posłanko musiały przesunąć się bardziej do ściany. Druga stanęła na podłodze w pobliżu mojej budki na półce nad książkami, czyli na tzw. schodkach. Zwykle doglądaliśmy szopek razem z Niebieściuchem na zmianę, ale w tym roku cała odpowiedzialność spadła na mnie. Choć nie jestem do końca przekonany, czy mój Szanowny Współmieszkaniec nie przechadza się nocami po pokoju i nie pilnuje porządku. Myślę, że gdy śpię , on czuwa. W końcu już nie musi spać- tak przynajmniej wnioskuję…



Pańcia zaś mnie podgląda i sprawdza, jak sobie radzę. Mogłaby chociaż patrzeć z ukrycia. 



Ale oto ktoś nadchodzi. To zapewne Trzej Królowie, a może Trzech Króli?



Pastuszku, gdyby kręcił się tu jakiś podejrzany element, natychmiast mnie budź i informuj. Rudzielec Luka- także Dziadzio- z naprzeciwka, choć dawno go nie widziałem, zwykł szpiegować zza krzaczka. Inne kotowate i psowate również, nie wspominając o tych hałasujących sroczkach z pobliskiego drzewa i gołębiach.

😉