sobota, 24 listopada 2007

3. Ursusowe wady i zalety

    Dzisiaj, tak jak obiecałem skupię się na moich wadach i zaletach oraz na tym, co mnie łączy i różni z moim współmieszkańcem Mufasą. Poprzednim razem przedstawiłem Wam w skrócie krótką charakterystykę tego Rosyjskiego Niebieściucha.
 Napisałem, że Mufi jest bardzo silnie przywiązany do naszych Państwa. To prawda, ale moje przywiązanie jest jeszcze silniejsze, pomimo że uważa się to za niemożliwe, gdyż jestem jeszcze kociakiem. Nieprawdą jest, że traktuję moich Państwa jako kogoś, kto mi daje tylko i wyłącznie jedzonko. Oni nie powiedzą Wam, który z nas bardziej czuje się z nimi związany, a złośliwy Mufi będzie próbował Was przekonać, że to on jest ich pupilkiem. Ja się z tym nigdy nie zgodzę! Pozwolę sobie za to zrobić mały "przegląd" naszych cech wyglądu i charakteru.  😎


  Cechy zewnętrzne:
Mufasa to drobny kot, o niewielkiej posturze, a dla kontrastu mnie cechuje duża, masywna i silna budowa ciała, a to sprawia, że zachwycają się moim okazałym wyglądem inni ludzie. Kiedy przybyłem do nowego domku w wieku 13 tygodni dorównywałem prawie wzrostowi mojego kociego towarzysza. Niedługo potem przegoniłem go wagowo. Ponadto mój ogon posiada ciekawe ułożenie, podobne w wyglądzie do szopiego. Oprócz tego moje pędzelki na uszach dodają mi uroku i rysiowego, dzikiego wyglądu. Niebieściuch dla odmiany nie ma takich atrybutów. Rusek posiada za to przepiękne zielone oczy, które od razu każdy zauważa, kiedy go spotyka. 
Kolejną moją zaletę stanowi moja okazała sierść półdługowłosa, niezmiernie puszysta i miła w dotyku, która to codziennie jest czesana. Z kolei Mufi to kot krótkowłosy nie wymagający takich zabiegów pielęgnacyjnych, jak Ja.

Cechy charakteru:

   Podczas, gdy Mufasa odznacza się gracją i elegancją w poruszaniu 
i wskakiwaniu na półki, tak Ja dla różnicy nie mam takich cech. Kiedy wskakuję na którąś z półek, a wiąże się to z hałasikiem, moja Pani lub Pan biegną prędko, żeby mnie z niej ściągnąć, aby zapobiec przewróceniu, a nawet stłuczeniu jakiś przedmiotów. Ale co tam- ja też chcę stać się kotem z gracją ;)
Za moja jednak największą zaletę uważam, (i nie tylko zresztą Ja), moje łagodne, żywiołowe, towarzyske i skore do zabaw usposobienie, którego już Mufasie trochę brakuje. On tuli się i bawi, tylko wtedy, kiedy sam na to ochotę. U mnie natomiast bywa różnie- kiedy nie męczy mnie senność, potrafię szybko rozpocząć małe polowanko na piórko, które akurat w danej chwili dotknęło końca moje kociego nochalka. Lord Mufasa spojrzy tylko na nie przelotnie, a następnie obróci się na drugą stronę i przyśnie. 
Można mnie wziąć w ramiona i wycałować moją głowę bez obawy, że się wyrwę albo ugryzę. 
Nie lubię również, kiedy w pobliżu nie ma mojej Pani i Pana, muszę i chcę być zawsze w ich otoczeniu. Dlatego też wolę, kiedy przebywają w jednym pomieszczeniu, bo wtedy nie wiem, co robić. Miauczę, a to jedyny język jakim potrafię się posługiwać, dając im do zrozumienia, żeby zrobili coś w tym kierunku, aby spotkali się w tym samym pokoju. Nie będę przecież chodził w tę i z powrotem. Mufasie to czasem obojętne, gdyż potrafi przespać w innym pokoju parę godzin i wcale się nie przejmuje, że nasza Pani go woła. 

    Kiedy jednak obaj się wyśpimy, wszyscy drżyjcie, bo wiele wtedy się dzieje. Najpierw dajemy sobie znaki łapami, miauczymy do siebie, tzn. ja mówię do Niebieskiego Ruska, żeby uzgodnić z nim dzisiejszą kocią walkę, zwaną dalej zapasami. Nie ma wtedy zmiłuj. Biegamy, ganiamy się nawzajem, polujemy na siebie i urządzamy bitwy. Po skończonej zabawie idziemy do naszego kociego baru i zajadamy smaczną karmę. Oczywiście mi jest mało i rozpoczynam kulinarne żądania pod lodówką. 

    Poza tym mruczę, jak Traktor, ale to już wiecie, to również moja wielka zaleta. Mały Niebieściuch pomrukuje tylko w porównaniu ze mną, hahaha. Ja uwielbiam pakować się na bezczelniaka do łóżka, na i pod kołderkę 
i np. zasypiać na plecach mojego Pana albo w jego ramionach, mrucząc wtedy bezgranicznie. Mufasa natomiast wchodzi bardzo ostrożnie, przeważnie kieruje się do naszej Pani i pozwala sobie masować jej głowę. Potem rozgląda się, czy jest dla niego gdzieś miejsce na kołderce czy kocyku, jakby chciał zapytać:"Mogę wejść?
Ja tam nie znam takich pytań, a co tam. Żadnych manier także nie uznaję podczas jedzenia, kiedy nasza Pani napełnia nam miski. Ja- jem szybko, rozrzucając jedzonko naokoło, gdyż wiele spada mi z pyszczka, bo spoglądam co chwila, czy aby zdążę coś podkraść Mufiemu. Arystokrata Mufasa zajada w wolnym tempie, nie brudząc dookoła siebie. 
Poza tym Rusek czyści swoje futro kilkanaście razy dziennie, zawsze taki z niego czyścioch, że głowa boli. A ja dopiero uczę się myć i nie zawsze moje kudłate łapy błyszczą się, tak jak jego. 

   Dużo by tu pisać. Chciałem tylko w skrócie opowiedzieć, a co skrótem się nie okazało, co moim zdaniem mnie łączy i różni od mojego kociego towarzysza- Mufiego. Tak naprawdę to obaj się uzupełniamy i bardzo uszczęśliwiamy, a to jest najważniejsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz