poniedziałek, 16 czerwca 2008

98. Nasza kocia Opiekunka!

 Przyjechała do nas nasza kocia Opiekunka, czyli inaczej mrucząc Mama naszej Pani. Jutro nasi Państwo dokądś jadą, a my zostaniemy z naszą tymczasową Nianią. Jak tylko Państwo przekroczą próg domku i skierują się do dworca kolejowego, od razu zabieram się za czarowanie Mamy naszej Pani. Szyneczka, pasztecik, rybka nie mogą się zmarnować, więc chętnie przekonam naszą chwilową Opiekunkę do skosztowania. A co! A rozpieszczać to Ona nas potrafi. Tuli, drapie nas za uszkiem, głaszcze po futerku, a my mruczymy Jej, co Ją ogromnie raduje. Wychodzi z nami na godzinne spacerki, nie to co nasi Właściciele. Nie zna się na żywieniu Kotów, a mi to pasuje. Odpowiada mi też, że karmi nas, jak tylko staniemy pod lodówką.

-Mów za siebie- Włochaty Ursusie, ja jem tylko wtedy, kiedy chcę, a nie kiedy ktokolwiek z Ludzi otworzy lodówkę albo pójdzie do kuchni.

    Mufasa się wymądrza, ale nie mam teraz głowy na dyskusję z Nim. Ważne, że czeka nas, a właściwie mnie kilka dni laby. W końcu nasi Państwo nigdy się nie dowiedzą, jak kombinowałem i czarowałem Mamę naszej Pani albo co i kiedy jadłem. A pomruczę Wam, że już Pan zrobił wykład naszej Niani na temat dokarmiania mnie przypieczonym mięskiem z szaszłyczka. Ojej, ma On te swoje gadane, ale kto tam Go będzie słuchał! A jeszcze nasza Pani wtrąciła swoje "trzy grosze" o tym, że nie można dopuścić, żebym tył. Mądralińskich mam Właścicieli, ale i tak Ich uwielbiam, bo dają mi domek i miłość. Natomiast to co zjem po kryjomu, kiedy Ich nie będzie nie zaszkodzi naszej więzi;-) Mruczę Wam do zobaczenia, ponieważ Mama mojej Pani nie będzie redagowała mojego Pamiętnika i muszę poczekać do powrotu naszych Opiekunów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz