wtorek, 1 marca 2011

384. Tajemnnica Pradziadzia Pavarottiego, cz.1


  Po kocich feriach powróciłem na moje kociostudia. Kiedy Ludziowate spały, po cichutku przecisnąłem się moim olbrzymowym ciałem przez Klub Szafa, by po kilkunastu minutach drogi dojść do Kociarvardu.  luzak Musiałem złożyć mój koci indeks z wszystkimi zaliczeniami, aby uzyskać oficjalne pozwolenie na drugi semestr“Żarłologii stosowanej”. Musiałem też uważać, aby czasem nie wejść w drogę prof. Filemoncii Białej. Chciałem nawet złożyć na nią skargę i na jej niesprawiedliwy sposób oceniania mnie podczas niedawnego egzaminu, ale szybko zrezygnowałem z tego zamiaru. 
  Przemierzając korytarzem w kierunku sali kociowykładowej, powitałem moich kocich kolegów i koleżanki z roku, a potem wszyscy udaliśmy się na wykład z podstaw łapczingu. luzak  Wykład bardzo mnie nudził, gdyż wszystko to, co na nim omawiano już wiedziałem, więc doczekawszy przerwy, postanowiłem udać się na małe co nieco do klubu kociostudenckiego Zielone Wiadro”. Zanim doszedłem do tego miejsca, minąłem sporej wielkości gablotę z kocimi absolwentami Kociarvardu. Wcześniej jej nie zauważałem, ale tym razem, korzystając z wolnego czasu, przyjrzałem się z czystej ciekawości dokładniej wszystkim pyszczkom. Wśród fotografii dostrzegłem mojego Tatkę Consula, Mamę Emilię, a także Dziadka Dream-Dandy. W wyniku nieopisanej dumy i radości z powodu zobaczenia ich kocioosób w tym zaszczytnym miejscu, moje futerko nagle napuszyło się na grzbieciku i ogonie, zwiększając swą objętość. Wodziłem moim żółtymi oczami do coraz niższych roczników i jakie było moje zdziwienie, kiedy dostrzegłem znajomy wyraz pyszczka i charaterystyczne ułożenie pędzelków na uszach. To nikt inny jakPradziadzio Pavarotti- szepnąłem do siebie. Mój zacny Przodek wyglądał na wiele smutniejszego i skrytego, aniżeli dzisiaj i oczywiście dostrzegłem, że wyglądał na zdecydowanie dużo młodszego. Nic dziwnego. Poczułem pewnego rodzaju zażenowanie, gdyż Pradziadzio nigdy nie wspominał, iż ukończył tę kociouczelnię. Wiem, że tu studiował, ale od zawsze wspominał, że z uwagi na jego kociomuzyczny talent wokalno-śpiewaczy i słuch absolutny, niczym mój węch, ukończył Kotserwatorium w Kotonolulu! luzak 
  Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, zadzwoniłem do niego z mojego telefonu komórkowego. 


-Halo, Pradziadzio?
-Tak Prawnusiu, witaj, co u Ciebie?
-Wszystko dobrze, ale dzwonię do Ciebie w bardzo poważnej sprawie...
-Oczywiście Ursusiku, mrucz o co chodzi?
-Widziałem własnie Pradziadziu Twoje zdjęcie w gablocie kocich absolwentów Kociarvardu i nie rozumiem, dlaczego nigdy nie pomruczałeś mi, że też tu ukończyłeś kociostudia i zdobyłeś dyplom kociomagisterski?
-Och Prawnusiu, to bardzo smutna i zawiła historia. Wiem, że powinienem był Ci pomruczeć prawdę, ale to nie takie proste...
-Pradziadziu, sam mruczałeś, że kłamstwo ma krótke łapki i nie popłaca! Co to za tajemnica?
-Ursusiku masz rację, postąpiłem bardzo nie w porządku wobec Ciebie. Możemy się gdzieś spotkać, abym mógł Ci to wszystko wyjaśnić?
-Będę czekał na Ciebie Pradziadziu w klubie kociostudenckim “Zielone Wiadro”.
-Dobrze, to do zobaczenia.


Po niedługim czasie w Zielonym Wiadrze pojawił się skruszony Pradziadzio Pavarotti. Usiadł naprzeciwko mnie przy stoliku. Zamówił sobie muchy na miękko, a potem zaczął opowiadać...Drodzy Czytelnicy, nie wiedziałem, co za chwilę usłyszę... 

cdn...;-)  hehe 
Kot_Ursus
15 łapek (comments)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz