sobota, 18 lutego 2012

442. Dama z ursusiczką ;)


  Zadzownił do mnie wczoraj Pradziadzio Pavarotti i zapytał, czy nie mielibyśmy ochoty pójść z nim do Kociego Muzeum Narodowego. luzakDodał, że jest w posiadaniu trzech biletów, a takie wyjście kociokulturalne dobrze by nam zrobiło, tym bardziej, że Niebieściuch niedawno świętował swoje 6te urodziny oraz my wszystkie Kotowate swoje święto, czyli Dzień Kota. Zgodziłem się, choć byłem trochę zaskoczony, iż Pradziadzio woli spędzić czas z nami, niż z innymi Olbrzymami w Piwnicy pod Kocurrami, trenując grę w kociego hokeja. haha Umówiliśmy się, że spotkamy się na miejscu, a nawet zaparkowaliśmy naszymi kociorvettami obok siebie. ( Pradziadzio również gustuje w tej samej marce samochodowej, co my hehe ).
  W muzeum podziwialiśmy każdy obraz, aż doszliśmy do pewnego, nieznanego mi dzieła. Widząć je, coś mi się nie zgadzało, jakbym cofnął się w czasie albo nie był sobą...Pędzelki już dawno stanęły mi dęba, a po tylnych łapkach przeszedł dreszcz. Mój ogon się napuszył, a czupurek na grzbieciku oklapł. Rusek również wydawał się zmieszany.
-To Dama z ursusiczką, dzieło warte wiele kocich milionów, jedyne w swoim rodzaju, za które można by wykupić wszystkie puszki i saszetki świata- pomruczał mój zacny Przodek, domyślając się, że na pewno marzę o jedzonku...
-A kim była owa ursusiczka Pradziadziu?
-Prawnusiu, to on, tajemniczny kocur, który posiadał wszechstronne talenty, ale i należał do rekordzistów w pędzlowaniu misek.
-To oznacza, że musiał dużo ważyć i tej pani z obrazu z pewnością lekko nie było... 


To niewiarygodne Drodzy Czytelnicy! luzak 



 hahaha  hehe  luzak 

Kot_Ursus
27 łapek (comments)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz