czwartek, 24 stycznia 2013

524. Koty na walizkach ;)


  Brakowało nam Pańci, kiedy wyjechała. Zanim wyszła z rana zostawiła nam zapaloną lampkę, żebyśmy wieczorem nie przebywali w ciemnościach. Zdążyłem zasiąść na parapecie, z którego zobaczyłem ją w autobusie miejskim. Ona też mnie zauważyła, wzruszyła się, co po powrocie opowiedziała Pańciowi. Potem chodziłem po domu od okna do okna, szukając jej, a kiedy wieczorem Pańcio przekręcił klucz w zamku drzwi wejściowych, od razu pobiegliśmy go przywitać.  Prawda jest taka, że nie przepadamy za tym, kiedy naszych Ludzi nie ma z nami. Podczas nieobecności naszej Właścicielki towarzyszyliśmy-szczególnie ja- wszelkim czynnościom naszemu człowieczemu Opiekunowi. Pańcio karmił nas, bawił się z nami, sprzątał w kuwetach i piaskownicy, od czasu do czasu wypuszczał na małe przechadzki po śniegu, hmm tzn. mnie, bo Rusek ugrzązł pokryty kołdrą, kocem i jeszcze miśkiem!!! Cóż ktoś musiał!


  Dzień wcześniej, kiedy Pańcia się pakowała i lekko nerwowo krzątała się pod domu, aby niczego nie zapomnieć, postanowiliśmy trochę jej poprzeszkadzać. Właściwie to Mufasa, który obsiadał jej walizkę. Ja co prawda zająłem inny bagaż, ale go Pańcia nie zabierała. Śmiała się z naszych wybryków, ale my traktowaliśmy sprawę bardzo poważnie!

   Kiedy po powrocie stanęła w drzwiach od razu pobiegliśmy się przywitać, po czym obwąchaliśmy jej walizkę. Wyczuliśmy zapach jakiegoś psowatego, którego- poza innymi ludziowatymi- Pańcia odwiedziła. Nie gniewaliśmy się, bo przecież ona to tylko człowiek i ma prawo błądzić i popełniać błędyluzak...jak te związane z głaskaniem i zachwalaniem jakiegoś merdającego ogonem psa!

2 komentarze:

  1. cieszy taka radość futrzaków, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. oj bardzo, a i jeszcze czarna sąsiadka Luna przybiegła, żeby się przywitać. Musiałam się jej tłumaczyć, gdzie byłam ;-)

    OdpowiedzUsuń