piątek, 15 sierpnia 2014

666. Co dwa grille, to nie jeden


Nie tak dawno pisałem o pewnej mojej złotej myśli, dotyczącej piekarnika w każdym domu, a dziś te same słowa kieruję pod grill! Bo co dwa grille, to nie jeden! To dlatego, że zapach smakołyków, jakie on wyczarowuje podczas swojej pracy również nie pozwala mi się na niczym skupić. Tak się złożyło, że kilka dni temu wprowadził się do szopa-caru, tudzież kanciapy, nowy tajemniczy griloosobnik. Zastąpi starego, który już najlepsze lata świetności ma za sobą i albo przejdzie na grillową emeryturę albo ludziowate wyślą go w nieznany świat, o którym wie tylko Pan Śmietnik.
 Hmm. Jeszcze kilka lat temu zapytałbym, kto to taki ten Pan Grill, ale też czasy już minęły. Moja kocioosoba nie urodziła się przecież wczoraj, a doświadczenie, które nabyłem podczas mojego 7-letniego życia, to jak to mruczą "nie w kij dmuchał"


Cwaniaczek na razie pracuje po cichu, ale nie podejdę do niego, bo gorąco od niego bucha...


Sąsiadka Luna chyba też wie, z kim ma do czynienia...
Luna: Wielki Grillu oddaję Ci hołd i oczekuję na Twoje przysmaki! 



Że niby sobie leżę, ale w rzeczywistości oczekuję na dalszy ciąg grillowych wydarzeń smakowych ;) Coś w końcu Pańcio rzuci na ruszt!

😀

Kociska tylko mi przeszkadzają, ale na szczęście nie zbliżą się do mnie, bo moja wysoka temperatura pracy, uniemożliwi im nawiązanie ze mną znajmości. I dobrze! Od teraz ja przejmuję pałeczkę po moim poprzedniku i nie mam czasu na mruczące głupoty!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz