piątek, 29 sierpnia 2014

670. Umcia w Bamboszu

Tu sąsiadka Luna. Potwierdzam! Niebieściuchy nauczyły się pewnych słów i reagują na nie, że aż trudno uwierzyć, żeby tak łatwo dać się wytresować. Olbrzym to nawet potrafi powiedzieć słowo NIE, kiedy jego Właścicielka zarzuca mu bycie niegrzecznym! Hmm. Ale o czym ja mruczę, sama nie jestem lepsza. Wszystkie te Luny, Umcie Tralaluńcie, Consuele opanowałam do perfekcji i również na dźwięk tych określeń lecę do tych człowiekowatych jak głupia. Kociompromitacja, żeby taka niezależna kocioosoba jak ja pozwoliła się im tak wodzić za wąsiki. Ta Pańcia manipuluje też nami poprzez zmienianie intonacji jej głosu i nie zawsze te samo słowo, np. "Nie" oznacza to samo. Czasem "Nie" wypowiedziane szybko i stanowczo daje nam do zrozumienia, że nabroiliśmy. Innym razem to zwykłe zaprzeczenie. Pańcio działa prościej i nie wymyśla. Kiedy już przeholujemy, bo i ja niekiedy bywam w tym domu, jego przekaz jest jasny, a ton głosu konkretny: "Spokój koty!" lub imię kogoś z nas i natychmiast pojawia się cisza. Bywa i tak, że Pańcia mądrzy się bardziej i musi swoje komendy do Mufasy i Ursusa wypowiadać kilka razy. Zazdrości w duchu Pańciowi, że ma nad nami władzę i poniekąd umie wprowadzić Kocurom żołnierską dyscypilnę, kiedy nie ma już innego wyjścia. 
Ja nie wchodzę w drogę Ruskowi, ale o dziwo pozwala mi przychodzić do budki drapaka i nawet do klubu Bambosz...No koniec świata! Chyba na seniorskie lata zmiękło mu serce? Wątpię. To tylko przykrywka i pokazówka przez jego Ludźmi, Lepiej się nie wychylać i dlatego siedzę cicho....
:-)





środa, 27 sierpnia 2014

669. Zakazane słowa

   Nasi Ludzie z uwagi na wspólne życie z nami kotowatymi wytworzyli między sobą coś, co określiłbym językiem zakodowanym, czy szyfrem. Nie ma siły, żeby jakikolwiek inny człowiek ich zrozumiał, kiedy mówią o Mufasie i mnie w swoim dziwnym "kodzie". Niekiedy używają dwóch innych języków, z czego jeden będący częścią mojego DNA! :), a i nawet kilka wyrażeń znajdzie się z języka kraju Przodków Niebieściucha! Jednak wszystko ma swoje granice. Od jakiegoś czasu Pańcia i Pańcio zaczęli komunikować się ze sobą na tyle tajemniczo, że my mamy problem z domyśleniem się, o co im chodzi. Stworzyli specjalną kategorię określeń: nazywając je zakazanymi słowami!, których nie powinni zbyt często używać w naszej obecności. Należą do nich na razie: spacerek, okienko, drzwiczki, mleczko, kurczaczek. Wszystko zmiękczone! Jako że obaj, w opinii naszych Właścicieli, należymy do inteligentnych kocioosób, hmm dość szybko nauczyliśmy się tych zakazanych słów, które ludziowate wypowiadali w naszym kierunku. Nie przewidzieli tylko, że będziemy tak prędko reagować na nie poruszając uszami i pędzelkami w moim przypadku, oraz spoglądaniem, a czasem widoczną reakcją na usłyszane wyrazy.
   I tak np. od jakiegoś czasu Pańcia, kiedy chce zasygnalizować Pańciowi, że Duży ( hmm, bo Olbrzymo też rozpoznaję) czeka na wyjście, to od razu wiadomo, że wyraz spacerek próbuje zastąpić innym wyrazem, czyli wyjściem. Powstaje jej w efekcie: Duży wyjście. Hmm. Nikt poza nimi nie wie, o co chodzi. Pańcio zaś kiedy się zapomni i wypowie określenia: okienko lub spacerek, po chwili może spodziewać się mojej kocioosoby pod drzwiami lub w pokoju pod oknem. To też Ludziowata daje mu znaki minami na twarzy albo jakimś dziwnym sycząco-szepczącym dźwiękiem niepodobnym do niej, aby używał zamiennych słów. W przeciwnym razie zacznę marudzić i Pańcio będzie musiał po nocach ze mną wychodzić lub uchylać okno w chłodne dni. 

  A my sobie myślimy, że Pańcia nas nie przechytrzy. Nie z nami takie numery, ponieważ z czasem nauczymy się też i tych zamiennych słów...

:-)

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

668. Zawsze po 23

   Spacerki to nieodzowny element mojego Olbrzymowego życia. Oczywiście w psich szelkach, na psiej smyczy i w psiej chuście! Nie chcę o tym nawet pamiętać, ponieważ wolę skupić się na przyjemniejszych rzeczach, czyli wyjściu i nocnej przygodzie. Oczywiście zawsze z moimi Ludźmi i zawsze po godz. 23! Nie pomruczę, ale wolałbym iść sam! A dlaczego tak późno? Bo wtedy jest już cicho, prawie nikt nie chodzi, a większość człowiekowatych szykuje się do snu. Najważniejsze, że rzadziej jeżdżą mechaniczne potwory, takie jak autobusy i samochody, których bardzo się boję. Kociompromitacja, bo ja Lewek nie powinienem dopuszczać do siebie strachu. Moi Pradziadziowie mruczeli, że ponoć kiedyś Pan Telewizor wyświetlał program o nazwie "Zawsze po 21". To ja jakby mam swój własny pod enigmatyczną nazwą: "Zawsze po 23". Nasza Właścicielka stwierdziła, że nie potrzebuje zegarka wieczorem, bo niemal zawsze zaczynam prosić o spacerek w okolicach godz.23.




  No może nie zawsze...Czasem zdarzyło się złamać zasadę pory dnia. To odstępstwo od reguły, o którym nikt nie musi wiedzieć, nawet Niebieściuch! Umywam łapki, bo to sprawka Pańci. Chciała sobie zobaczyć, jak obwąchuję rośliny, bo nocą trudniej o taki widok, jak powiedziała... hmm



piątek, 22 sierpnia 2014

667. Serce nie sługa

Luna-Umcia
Tu Sąsiadka Luna:
W świecie człowiekowatych istnieje pewne powiedzenie: serce nie sługa. No cóż, u nas kotowatych sytuacja wygląda podobnie. Bo jak to możliwe, że choć nie wiem, jakbym zaprzeczała i w sobie to dusiła, to trudno mi powstrzymać się od codziennego pukania w drzwiczki na koci świat tego domu, tylko po to żeby zobaczyć Mufasę!  Dlaczego na jego widok moje Lunowe serce bije szybciej, a przez grzbiecik przechodzi dreszcz, pomimo że obdarza mnie on tylko warczingiem i syczingiem? Co prawda potrafię mu odwdzięczyć się tym samym, ale jego siła i to coś nie pozwalają mi o nim zapomnieć. Nie odstrasza mnie nawet różnica wieku i wzrostu. Jestem od Niebieściucha sporo młodsza i trochę wyższa. Co innego Olbrzymo. On mnie stale podrywa, dziwnie to okazując. Najpierw poprzez wąchanie mnie pod ogonem, a potem przez zaczepki do ganianki, które to metody uważam za przestarzałe.  
Poza tym Ursusa traktuję jako kociego kumpla, a na jego widok moje ciśnienie podnosi się inaczej, aniżeli w przypadku Ruska. Och, to takie trudne i skomplikowane. Niebieściucha nie interesują żadne romanse, wiem to na pewno. A ja nawet zgubiłam kilogram, a może więcej, żeby swym powabem i lekkością zwrócić jego uwagę. A on nic. Dosłownie nic.


Iris

-Tu Iris druga Sąsiadka, trochę dalsza.
Phi, kto by chciał taką Czarnulę krótkowłosą?
Romantyczka się znalazła. Kogo by jakieś miłostki interesowały, kiedy tyle się dzieje? Ja również zajmuję się poważniejszymi sprawami, niż tymi sercowymi. Mam misję, od ktorej zależy los całego świata! Haruję na poduszce, na której muszę zachować równowagę i nigdy z niej nie spaść. Inaczej mogłoby się to źle skończyć dla ludzkości! A łapa już spadaluzak
Luna: Phi! Wielka Misja się znalazła! No niech mnie saszetki i smakołyki...Przynajmniej się nie kłaczę i nie kołtunię!
Iris: A Ty szlajasz się po nocach i zakłócasz ciszę nocną, utrudniając mi moje kocie zadania harówkowe.
L- Nie szlajam się, tylko załatwiam interesy nocą. Mam ich bardzo dużo, a za dnia nie da rady. Co ja poradzę, że ta druga napotkana kotka tak wrzeszczy!
I- Hmm...po co w ogóle wchodzę w dialogi z tą Czarnulą?
L- Słyszałam Białasko!

piątek, 15 sierpnia 2014

666. Co dwa grille, to nie jeden


Nie tak dawno pisałem o pewnej mojej złotej myśli, dotyczącej piekarnika w każdym domu, a dziś te same słowa kieruję pod grill! Bo co dwa grille, to nie jeden! To dlatego, że zapach smakołyków, jakie on wyczarowuje podczas swojej pracy również nie pozwala mi się na niczym skupić. Tak się złożyło, że kilka dni temu wprowadził się do szopa-caru, tudzież kanciapy, nowy tajemniczy griloosobnik. Zastąpi starego, który już najlepsze lata świetności ma za sobą i albo przejdzie na grillową emeryturę albo ludziowate wyślą go w nieznany świat, o którym wie tylko Pan Śmietnik.
 Hmm. Jeszcze kilka lat temu zapytałbym, kto to taki ten Pan Grill, ale też czasy już minęły. Moja kocioosoba nie urodziła się przecież wczoraj, a doświadczenie, które nabyłem podczas mojego 7-letniego życia, to jak to mruczą "nie w kij dmuchał"


Cwaniaczek na razie pracuje po cichu, ale nie podejdę do niego, bo gorąco od niego bucha...


Sąsiadka Luna chyba też wie, z kim ma do czynienia...
Luna: Wielki Grillu oddaję Ci hołd i oczekuję na Twoje przysmaki! 



Że niby sobie leżę, ale w rzeczywistości oczekuję na dalszy ciąg grillowych wydarzeń smakowych ;) Coś w końcu Pańcio rzuci na ruszt!

😀

Kociska tylko mi przeszkadzają, ale na szczęście nie zbliżą się do mnie, bo moja wysoka temperatura pracy, uniemożliwi im nawiązanie ze mną znajmości. I dobrze! Od teraz ja przejmuję pałeczkę po moim poprzedniku i nie mam czasu na mruczące głupoty!

środa, 13 sierpnia 2014

665. Przegląd prasy i tajemniczy Wilson

  Pańcio wrócił już z kraju moich Przodków,  a tzw. stres lotniczy, który chodził za Pańcią, podczas podróży naszego Właściciela, zniknął- przynajmniej na jakiś czas.  Pańcio przywiózł pamiątki dla nas, a jedną z nich okazała się tajemnicza Pani Piłka, którą gra się w futbol amerykański. Ma na imię Wilson i coś mi się kojarzy, że podobna do niej wystąpiła w filmie Cast away. To jakieś odległe czasy, więc nie będę sobie zawracał pędzelków tą kwestią. Tak czy siak mój ludziowaty oznajmił mi, że od teraz będę grał w futbol amerykański, bo jaki inny? (choć do końca nie znamy zasad, ale co tam).hehe  


Przepraszam bardzo, że niby Kocur nie będzie sobie zawracał pędzelków moją piłkoosobą? I bardzo dobrze! Na szczęście zdobię półkę tego Pańcia i żadne futrzaki nie będą mi przeszkadzać...




Co to ma być?



A po zapoznaniu się z Wilsonem, naszedł czas na przegląd prasy- nie kociej, a z kraju moich Przodków! Bo przecież nie z kraju Przodków Mufasy! Szczególnie zaintrygowały mnie te sankcje...luzak



Jakoś nie zauważyłem, żeby moi Ludzie nałożyli na Niebieściucha jakiekolwiek sankcje w domu, gdyż Rusek robi, co chce i panoszy się, jak zawsze. Pańcia mu pozwala spać na głowie i jeszcze rozpuszcza włosy, a Pańcio pozwala, aby Mufasa ocierał się o jego brodę z kilkudniowym zarostem. To musi się skończyć! Całej sprawie pokazuję język...