środa, 16 września 2015

757. Operacja "mysz"



   Nie tak dawno zostałem wezwany przez Pańcię na dywanik, a Mufasa na miśka. Zarzuciła nam brak działania w kwestii regulacji populacj much, muszek owocówek i komarów. Nie wiem, jak Niebieściuch, ale postanowiłem pokazać naszej Właścicielce, że bardzo się myli. Na jej oczach połknąłem tłustą, ogromną muchę, zwaną przez Pańcię helikopterem ( hmm), a kilka dni później sprowadziłem do parteru łapą pewnego trzmiela. Naszej ludziowatej nie spodobało się moje traktowanie tego owada i zanim go obezwładniłem, metodą na plastikowy kubek i kartkę, uratowała go, a potem uwolniła, powtarzając że pszczół, os i trzmieli nie wolno mi atakować. Kto to widział! To niech się zdecyduje- owady to owady. Hmm... Aż w końcu nadszedł ten dzień, dzień mojej kociej dominacji w domku, kiedy w nasze progi nie wiedzieć skąd, wtargnęła mysz. Sądziła, że niepostrzeżenie się prześlizgnie, ale nic z tego. Moja kocioosoba już czekała na posterunku, po czym zrobiła porządek. Operacja "mysz", " mysz polna" albo "szczur" rozegrała się w bardzo krótkim czasie, tak krótkim, że niczego nieświadoma Pańcia nie domyśliła się, co się działo. Uznała, że się bawię i gram w hokeja:) którąś z zabawek, a kiedy podeszła do mnie i zobaczyła pokonanego gryzonia, otworzyła oczy ze zdumienia i unosząc intonację głosu, zapytała mnie, skąd się tu wzięła mysz. A może to szczur? Co by to nie było, udowodniłem, że czuwam i trzymam łapkę na pulsie. Może regulacja owadów to nie moja bajka, bo nuda, ale niech Pańcia nie marudzi, bo regulacja populacji gryzoni i drobiu, to niezwykle wyczerpująca czynność. 
:-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz