środa, 12 października 2016

868. Wilku ;)

 Wydawałoby się, że po tylu latach spędzonych pod jednym dachem z moimi Ludźmi, nadawane mi przez nich przezwiska odejdą w zapomnienie i że w końcu przestanę dostawać nowe ksywki. A jednak stało się inaczej. Niektóre wprawdzie przeszły do lamusa, jak Misio-Rysio, czy Piesek, ale takie jak: Grzbiecik, Olbrzymo, Ssss, od których bolą mnie już pędzelki i uszka, gdyż na każde reaguję, jak najbardziej są na topie!  Wszystko za sprawą mojej kocioosoby, która niezmienne dostarcza Ludziowatym inspiracji. Inspiracji wynikającej, jak sami to określają, z mojego wyglądu, zachowania, wybryków i innych takich. Tym razem autorem mojego nowego pseudonimu, czyli Wilku- w przeciwieństwie do poprzednich- okazał się być Pańcio. Jedno jest pewne. Ursus to moje pierwsze i niezmienialne imię, ale co dzieje się dalej, to niekończąca się opowieść Zanim kryptonim Wilku okazał się być faktem, fazowo przechodził z jednej formy do tej właściwej. 
 Wszystko zaczęło się od dnia, w którym wyszliśmy z moim Właścicielem na spacerek. W trakcie przechadzki poczułem niespodziewane krople deszczu, które po kilku minutach zwilżyły całe moje futro. Natychmiast wróciliśmy do domu, gdzie Pańcio z uśmiechem na twarzy odparł, że upodobniłem się do psowatego, a konkretniej do młodego wilczura! (czy tam owczarka niemieckiego). W niedługim czasie słyszałem, jak wraz z Pańcią po cichu mówią o mnie wilczurzasty albo wilczur, jednak Ludziowatego nie satysfakcjonowała taka nazwa, czegoś mu brakowało. Następnie zwykłem przesiadywać w ogródku nocą i jakby to pomruczeć- zwyczajnie wyłem pod płotem, hmm (kociompromitacja), budząc tym samym na zmianę moich Właścicieli. Kazali mi natychmiast wracać na fotel lub do koszyka, więc musiałem się słuchać. Obrażony robiłem tzw. wilcze miny w ich kierunku, miny które nie należały do pozytywnych i strzelałem kociego focha. Pańcio uznał potem, że moje nocne przesiadywanie i miauczenie pod płotem po zachodzie słońca, przypomina wycie wilka, a moja frustracja rodzi się z braku swobodnego szwędania się po krzakach i innych zaułkach osiedla. Kiedy prosiłem pod głównymi drzwiami o wyjście, oczywiście tylko na smyczy, bo jak inaczej, Ludziowaty stwierdzał, że ciągnie wilka do lasu. A kiedy wracałem przez drzwiczki na koci świata z ogródka do domu, słyszałem jak mój Właściciel na mój widok szepcze dziwne słowa do Pańci, jak: "Powrót wilczycy, a w tym przypadku wilczura". Co więcej wydało się, że lubię, kiedy rzuca mi się surowe mięso na trawę, a nie do miski, gdyż na zewnątrz jest przygoda! Wszystkie te wydarzenia doprowadziły do tego, że Pańcio -jakby olśniony- nazwał mnie Wilku, nie Wilk, nie Wilczur, ale tak jakoś niestandardowo, bo w wołaczu i wiedział wtedy, że to jest to! Pańcia zaś nauczyła mnie reagować na moje nowe przezwisko i mam podejrzenie, że zostanie ono ze mną już do końca moich Ursusikowych dni. 




https://pl.wikipedia.org/wiki/Owczarek_niemiecki
Że niby jestem podobny do tego kocura? Jego człowiekowate powinny zaopatrzyć się w lepsze okulary w przypadku tej człowiekowatej, a ten ludziasty niech idzie do okulisty!
 Ten Kocur ma być Wilku? Koń by się uśmiał! Auuu

 Że niby co? Wypraszam sobie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz