wtorek, 18 października 2016

870. Mufasio Wampir

   Równo miesiąc temu Niebieściuchowe oko zaatakował zespół Hornera. Przyszedł nie wiadomo skąd i narobił sporego zamieszania w naszym życiu. W końcu mamy dobrą wiadomość. Oko od piątku wyglądało coraz lepiej, a dziś zaprezentowało się się już, jak dawniej. 
Na razie mamy zdjęcie z piątku 14 października, bardziej aktualne dołożymy potem. 
14.10

  Ale nic nie stało się ot tak sobie. Można pomruczeć, że dmuchaliśmy i chuchaliśmy- tzn. Ludziowaci, ja byłem zbyt zajęty harówką spankową:) na Mufasę, zapewniając mu wręcz cieplarniane warunki. Aby zmniejszyć jego stres do minimum, Pańcia nie związywała włosów przez cztery tygodnie. Nosiła rozpuszczone, a wszystko po to, by Rusek zawsze miał do nich dostęp, a ściślej mrucząc by mógł w nich zanurzać łapki, co uwielbia od kociątka, a nocą owijał się wokół jej głowy. Miał nawet przygotowane miejsce na poduszce, na której swoją kocioosobą odgrodził ludziastych od siebie. Widząc taką sytuację, któregoś wieczoru Pańcia tylko westchnęła, że kółko na palcu łączy ją z Pańciem, a nie z Mufasą. Pańcio wtedy śmiał się, a Niebieściuch wręcz przeciwnie! Co się nie robi, by pomóc mu się wyleczyć? Hmm. 
Te ciągłe stawianie Niebieściucha na piedestale, sprawiło, że w końcu nasza Właścicielka zaniemogła! Osłabiona, z gorączką 38 stopni C, po powrocie do domu w piątek właśnie, ten sam piątek, w którym oko Mufasy zdecydowanie się poprawiło, natychmiast po zażyciu aspiryny przeleżała resztę dnia w łóżku. Co więcej na sobotę musiała wyzdrowieć, gdyż wraz z Pańciem miała zaśpiewać na czyimś dniu kółka. Można było odwołać, ale Ludzie nie chcieli zostawić tamtych ludziowatych w dniu ich ślubu. Wszystko się pokomplikowało, ale szczęśliwie jej głos nie został zaatakowany. Po dreszczach i poceniu się, z Ruskiem otoczonym wokół Pańci głowy, z nutami w ręku i siedzącym obok Pańciem przeprowadzili próbę. Niebieściuch nie odstępował naszej Właścicielki ani na krok, prawdopodobnie spodobało mu się, że ich temperatury ciała były do siebie bardzo zbliżone, w przeciwieństwie do człowiekowatej. Krytyczna noc nastała, podczas której usłyszałem, jak Pańcia szepcze do ucha Mufasy: - wyssałeś ze mnie całą energię, niczym wampir jakiś, zapewne pomogło Ci to wyzdrowieć, ale za to ja opadłam z sił, więc Mufasiu oddaj mi co nieco, gdyż jutro muszę być zdrowa. Nie mam czasu chorować! Pańcia wiedziała, że nie może liczyć na nic od Ruska, tym bardziej, że jeszcze tyle spraw w sobotę ludziowatych czekało, więc skierowała swoje prośby do Stwórcy. Jakimś cudem temperatura spadła do 37.2 C  i następnego dnia trochę mniej osłabiona Pańcia zaśpiewała, co miała zaśpiewać z Pańciem i jeszcze kimś innym, po czym po powrocie do domu znowu czekało na nią łóżeczko i leki. A w niedzielę już tylko 36 stopni C i bez problemu mogła wstać podziękować Stwórcy za takie ekspresowe wyleczenie :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz