środa, 30 listopada 2016

880. Ursusik pyskaty

 To że lubię sobie pogadać z moimi Ludźmi, to żadna tajemnica. Kiedy jestem poddenerwowany lub coś mi nie pasuje, potrafię nawet odmruczeć słowo brzmiące, jak "NIE". Przebiegli Pańcia i Pańcio sprytnie dopasowują pytania, aby usłyszeć właśnie taką odpowiedź w moim wykonaniu, czyli nie. Powstają potem przedziwne rozmowy między nami, jak np:

-Ursusik był niegrzeczny i ugryzł Mufaskę?
-Nieee!
-Nie? Wilku, (to jedno z moich przezwisk), próbuje nas oszukać, wszystko widzieliśmy..
-Nieee

-Ursusik podprowadzał Mufiemu jedzonko z miski?
-Nieee
-Kotek nie ma racji, widzieliśmy..
-Nieee..

I można by tak dalej mnożyć nasze dialogi. Takie gadanie to ponoć norma, jeśli chodzi o moją Olbrzymową rasę. Nie wiem tylko, czy inne maine coony używają określenia, "nie", może umieją odpowiadać innymi słowami. Myślałem już, że wszystko zostało o mojej rasie powiedziane, ale jednej rzeczy się nie spodziewałem. Niedawno nasza Ludziowata natrafiła na ciekawy opis o maine coonach. Sądziła, że wszystkiego już zdążyła się dowiedzieć, że  nic ją nie zaskoczy. Nawet to, że nie przepadam za siedzeniem na człowieczych kolanach, czy to, że uciekam przed wodą. A tu proszę. Wyczytała w artykule, że maine coon potrafi pyskować! 

 "Charakterystyczną cechą maine coona jest szeroka gama wokalizacji:potrafi miauczeć, świergotać, a także "rozmawiać". Jest w stanie "odpyskować" swojemu właścicielowi, wchodzi z nim zatem w swoisty dialog."
http://dinoanimals.pl/zwierzeta/maine-coon-najwiekszy-kot-domowy/

Hmm, kto to widział! Że ja niby pyskuję? Przecież ze mnie to takie grzeczne Kocurro ;) Od tej pory Pańcia żartuje sobie ze mnie, mówiąc o mnie kudłata pyskula. 
Ja wcale nie pyskuję!

Pyskujesz, pyskujesz...

;)
 

poniedziałek, 28 listopada 2016

879. Strojnisia?

  Tu Lalka: Że niby ja się stroję? Raptem kilka ubrań, a Kociska mruczą jakieś bzdury! 
-Raptem kilka ubrań? W ostatnim czasie widzieliśmy Cię w wielu tzw. kreacjach! Mamy dowody! Tego jest więcej w reklamówce w szafce, a to, co tu widać, to tylko część tego, co nabyłaś w ostatnim czasie. Kto za to zapłaci? A jak na puszki i saszetki nie wystarczy? 
I jeszcze nas śledzi. Wszędzie tam, gdzie my!
Pańcia zainspirowała się jej znajomą, którą zawsze spotyka w tak długiej spódnicy. Gdyby tamta pani wiedziała..:) 
Tu Luna-Umcia-dawna Sąsiadka- jak możesz Pańciu! Czym ten plastikowy stwór sobie na to zasłużył? 
(Oj Umciu i Chłopaki, nie bierzcie tego tak do siebie:) To nie o lalkę chodzi, tylko o mnie, lubię tak sobie powymyślać i pouczyć szyć).


Lalka: Phi, to skandal. Kto zapłaci? Pańcia się relaksuje, a Wy o pieniądzach i mnie szpiegujecie? Jeszcze Wam pokażę Kocury!!! A Ludziowata powinna coraz lepiej wykańczać moje ubranka, mimo to wybaczam jej błędy. I przydałoby się więcej  butów, ile można śmigać na boso? Bo w tej jednej parze, którą zrobiłaś mi na próbę, to nie do wszystkiego pasuje.

Pańcia wie to wszystko, cierpliwości. Trening czyni mistrza :) 

sobota, 26 listopada 2016

878. Razem na kocyku :)

  Czyżbyśmy łagodnieli, by chcieć ze sobą tak blisko przebywać? Czy to tylko walka o miejsce na kocyku i pokazówka przed Ludziowatymi? Jedno jest pewne. Jaka by nas nie łączyła przyjaźń, to zawsze znajdzie się chwila na małą rywalizację pomiędzy nami i walkę o przejęcie władzy w domku. Niebieściuch pokazał mi, że tak dobrze nie będzie i przygryzł po cichu mój ogon. Ja nie pozostałem bierny i wgryzłem się bezszelestnie w jego kark. Do czasu, aż zostaliśmy przyłapani przez Pańcię i usłyszeliśmy jej głos stanowczo mówiący nielubiane przez nas określenie, nie wolno. Hmm. Po jej reprymendzie Mufasa postanowił odpuścić i...przytulił się do mojego futra! Ja zaś zrobiłem mu miejsce na kocyku i tak oto ponownie- ku radości naszych Właścicieli- harowaliśmy wspólnie, tym razem na kanapie. ( Strojnisia Lalka w nowym ubranku dla niej uszytym:) pilnowała nas z polecenia Pańci, abyśmy czasem nie zaczęli znowu łobuzować, phi! Też coś!)
( Mufi: Ale kociompromitacja!)

:))

wtorek, 22 listopada 2016

877. Rusek pod amerykańską łapą :)

  Wczoraj do domku przybyli dwaj nieznani nam Pańciowie, najprawdopodobniej z gazowni lub czegoś podobnego. Pańcio to wie, bo Pańcia nie na czasie :-) Umówili się z naszymi Ludźmi na wymianę piecyka, gdyż jego czas przydatności już minął. Nie pomruczę, piecyk to istotny element naszego życia- szczególnie zimą, kiedy trzeba zadbać o ciepełko domowe. Same futerka nie wystarczą, aby się ogrzać ;) Ale też taki piecyk jest powiązany z wodą, kontroluje jej obecność w kranach i podgrzewa ją. Tyle tylko, że wymiana go rozregulowała kilka godzin z naszego kociego życia! Bo taki hałas, wiercenie i inne takie spowodowały, że sprawa bardzo nam się nie spodobała. Pańcia widząc nasze zaniepokojenie powiedziała tym Panom, że zamknie się z nami w pokoju dziennym i gdyby czegoś potrzebowali, to niech dadzą znać. W odpowiedzi usłyszała, ze żaden problem, jednocześnie lekko podśmiechując się z naszych kocioosób. A mnie zaskoczył Mufasa. 
Niebieściuch przestraszył się na tyle, że postanowił położyć się koło mnie w fotelu. W końcu razem raźniej! :) 
Był tak zdeterminowany, że nawet nie przeszkadzała mu moja bliskość łapy.
Mufi: ( co ja sobie myślałem?!)
Żeby poczuć się lepiej, a także jakoś przetrwać odgłosy wiertarki i krążących Panów z narzędziami, rurami, nowym i starym piecykiem, położyłem łapę na grzbieciku Niebieściucha.
Pańcia zaś się wzruszyła, patrząc na nas, hmm;) 

  Dziś Niebieściuch ukrył się pod kołdrą, w nadziei że zapomnę o naszej wspólnej harówce! Harówce zainicjowanej przez niego samego przecież. Nic z tego!
Taka kociompromitacja! Taki wstyd! Żebym jak Mufi-Mufasa Rusek poszedł szukać ukojenia w objęciach Olbrzyma Amerykaninia! Hańba! 
Ja zaś potraktowałem temat na luzie! A co! 

 

niedziela, 20 listopada 2016

876. Ursusik na listopadowym spacerku

  Pańcia zaproponowała mi wczoraj i dziś spacerek, a ja bez chwili namysłu postanowiłem skorzystać z tej okazji. Pierwszy trwał 40 minut, drugi 35! Niebywałe. Nie przeszkadzał mi chłód i szybko kończący się dzień. Co prawda liście straciły już w większości swój piękny kolor, ale nie zniechęciłem się. Jedno było pewne: wszystko musiałem sprawdzić i obwąchać ;) Miałem co zwiedzać po kilkutygodniowej przerwie, jeszcze z październikowego wyjścia, którego z nie wiadomo jakich przyczyn zapomniałem tu umieścić! Hmm...



Tu na pewno przebywał jakiś ptakowaty! Na szczęście nie wszystkie odleciały...;)



Wyczuwałem inne kotowate i psowate...
Na mojej drodze czasem stawały psowate, ale nie zamierzałem się bać...
Zamarzyło mi się wskoczenie na drzewko, ale nic z tego...
Hortensja "Pompon"straciła urok, ale nie zraziłem się, wiem, że na wiosnę i lato znowu powróci i będzie zachwycać..



A po powrocie czekała na mnie przekąska i po opędzlowaniu miski znużony ułożyłem się na stole... 
Zmęczenie najbardziej odczuły...moje spracowane łapy ;) Tyle chodzenia.