sobota, 8 kwietnia 2017

913. Spotkanie z Dogiem z Bordeaux

   Na przełomie lutego i marca w parku spotkałem też innego psioosobnika, który na mój widok chyba nie mógł uwierzyć, w to co widzi. Nie dałem się i podnosząc grzbiecik, dałem mu do zrozumienia, że nie ze mną takie numery:) i że się go nie boję. Bardziej zastanowiła mnie nazwa jego rasy. Bo co to nazwa? Jak nie Chow chow spotkany poprzednio, to teraz jakiś Dog, czy Dogue z Bordeaux. Ciekawe, czy w ogóle był w tym Bordeaux?


-Że Moi😉 ? Nie panosz się Kocurze, bo i ja mogę zapytać, a co to za nazwa Maine Coon? Niby gdzie ten szop pracz, po którym rzekomo "odziedziczyłeś" ogon? A i czy Ty widziałeś stan Maine na żywo? Nie- to siedź cicho.

Kociompromitacja, żeby Psisko mnie pouczało :), choć ma rację. Hmm.
Uniosłem jeszcze raz grzbiecik, zawarknąłem i syknąłem, żeby go trochę przestraszyć.
Ja tam się nie boję...ale przyznam, że ma siłę i gabaryt, jak na kota.
Wracaj Futrzaku! Dokąd idziesz?
:)
A czego Psisko i Kocisko chcą od mnie Szopa pracza? Że niby Kocur ma mieć po po mnie ogon? Buhaha Niedoczekanie! 

:-)

4 komentarze:

  1. HAHAH! Teksty idealnie dopasowane! Piękny puchacz z tego Mco! Nieziemski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, takie teksty zawsze mnie bawią, a Twój puchacz, a właściwie Panna Puchacz też nieziemska :))

      Usuń
  2. Świetny post! :D
    Tekst jak zawsze ciekawy i lekki do czytania. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, dziękuję! W zasadzie chciałam mieć tu taki styl: lekko i zabawnie, czy na wesoło :)

      Usuń