środa, 7 listopada 2018

1000. Tysiąc!

Okazuje się, że nie tylko wielkie święto 100-lecia odzyskania Niepodległości Polski czeka  nas w najbliższych dniach. U nas na blogu może nie takie spektakularne, jak te wyżej, ale choć mniejsze- to i tak nie byle jakie. O ile pierwsze zdarza się raz na sto lat, nasze zdarza się na tysiąc...postów! Dziś wyjątkowy wpis, wszak jego numer brzmi właśnie tysiąc. Nie wiemy nawet kiedy ten czas zleciał. Od 11 lat mniej lub bardziej regularnie Pańcia wciskała nam przycisk „publikuj”😉, a kto chciał ten mógł śledzić moje Ursusikowe niewyobrażalne przygody i przemyślenia. Często oderwane od jakiegokolwiej rzeczywistości, ale kto by się tym przejmował. Kogo tu nie było, gdzie ja nie byłem, z kim nie mruczałem, co nie wydziwiałem? 
Postanowiłem zebrać kilka ważniejszych, a tym samym śmieszniejszych wydarzeń z naszego kociego bloga. 

Z mojego pierwszego zdjęcia, gdy liczyłem 7 tygodni, trudno było zgadnąć,  że z takiego kociątka wyrośnie takie Olbrzymo i łobuziak!😎
P
Szybko objawiła się moja żarłoczkiewiczowa natura i talent pędzlowania misek, a skoro czyściłem miski w tempie torpedy, to też rosłem jak na drożdżach.
Nie bałem się wyzwań i jako kociątko już zaliczyłem drzewo!
W domu od zawsze towarzyszył mi Mufi-Mufasa, który początkowo nie przyjął mnie przyjaźnie. Potem nasze relacje uległy zmianie, ale to tylko dlatego że zgodziłem się ulec jego rządom absolutnym, hmm! I tak zostało do dziś.
2007 rok
Dobrych kilka lat później.
W tzw. międzyczasie próbowałem przejąć władzę w domu, poprzez pojedynki kociarate z Ruskiem, ale jedyną wygraną nic nie wskórałem.

Dorastałem i w końcu doczekałem się dowodu kociobistego i kociego prawa jazdy!
Dzięki kociemu prawu jazdy kat. W ( na wszystko😉), mogłem jeździć kociorvette z Mufasą jako pasażerem!
Miałem też epizod z kociomodą dla domu kociomody Versacze, Mufasa dla Walentino, ale zapłaciliśmy za to dużą cenę. Zostaliśmy obsmarowani w „Kocich plotkach”😉 ( ależ czasy!)
A poza tym delektowałem się przyrodą:
-podczas wiosny....

Jesienią.

Zimą.

Latem.


Nie zapominamy o tych dwóch kocich Damach: Czarnulce Lunie i Białasce Filemoncii, które wyryły na zawsze specjalne miejsce w sercach naszych Ludzi. Pomimo że mieszkały w sąsiedztwie w różnym czasie naszego kociego życia i nigdy nie były kotkami naszych Właścicieli, to oni nigdy o nich nie zapomną. Biała Filemoncia to na pewno już śmiga po drugiej stronie Tęczowego Mostu, ale to od niej wszystko się zaczęło. I miłość do kotów i chęć posiadania własnych futrzaków i wreszcie ten blog. Cóż mogę pomruczeć- muszę uszanować ich kocioosoby, mimo iż nasze drogi już dawno się rozeszły.

Masz szczęście Olbrzymie, że mruczysz to, co mruczysz! Luna.
Hmm-Filemoncia.
A poza tym jako koci modele pozowaliśmy w czapkach.


I innych strojach :)

Podróżowaliśmy do Los Mufasos i Kotonolulu. Ku mojej niechęci niektóre zdjęcia poginęły- to chyba stało się wtedy, gdy przenosiliśmy blog z onetu. 


W Kotonolulu na Kociarvardzie ukończyłem kociostudia na wydziałach żarlologii i pędzlowania misek na czas :)
Odwiedzil mnie nawet sam hrabia McSycoon!
Zagrałem w kociohokeja w Piwnicy pod Kocurrami! 
Występowałem w Klubie Szafa, śpiewając dla kocich gości!
Nawet nagrałem płytę, pt. „Śnij i śpij”. Okładka kociopłyty gdzieś mi się zagubiła.
A Rusek rządził przez cały czas i spoglądał na mnie ze swojego tronu. Wraz z jego asystentami- ponoszącymi się Miśkami!
Nie traciłem nadziei i wciąż próbowałem go obalić. Rywalizowałem o wszystko, o tron, fotel, piłeczki- bezskutecznie.
Robiłem minki.
Patrzyłem groźnie!
Dzięki blogowi odnalazł mnie mój rodzony brat Klimber wraz z jego Ludźmi! 

Wirtualnie mruczałem też z moim drugim bratem Vancouverem! 

Porady i kocie rozmowy z Pradziadziem Pavarottim, który swego czasu, zanim odszedł, stał się moim mentorem, pozostaną w mym maine coonowym sercu na zawsze! 
Potem piłeczkę kociego mentora przejął mój inny Pradziadzio- o imieniu Dream Dandy. 
Bardzo mi imponował i dlatego próbowałem go naśladować i iść w jego Olbrzymowe gabaryty! 
Mój Tatko Consul również zostanie w moim Ursusikowym sercu. 
Z okazji tysięcznego posta sernik z pierwszymi literami naszych imion.
Kolega widzi to co ja? -Widzę, widzę... Kociska świętują tysięczny post- świat oszalał...
Oj tam nie przesadzajcie koledzy gołębie...Tym bardziej, że dwutysięcznego raczej nie doczekają...
😉😂

2 komentarze:

  1. jak w kalejdoskopie, ale fajnie :) już tyle lat minęło? nawet nie wiedziałam! podejrzewam, że ja tu trafiłam e takim razie z 9 - 10 lat temu, i wciąż jestem :) gratuluję i następnych tysięcy życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale koty to już nie doczekają kolejnych tysięcy, chyba że bedą następne, ale fajnie, że udało się zgrać ze 100-leciem naszej niepodległości. Trudno było tu zmieścić wszystkie przygody Ursusa ( no cóż większość zmyślona hehe i nawet sama co nieco zapomniałam), ale zmartwił mnie brak wielu zdjeć. Pogubiły się. A Ty nie pamietam, kiedy nas pierwszy raz odwiedziłaś, ale rzeczywiście z 9-10 lat będzie...zleciało...

      Usuń