czwartek, 15 października 2020

1127. Pożegnanie ze słonecznikami


  Samozwańczy słonecznik, a właściwie trzy, postanowiły zakończyć swój żywot i odejść do innego, piękniejszego świata. Kilka dni ulew, silnych wiatrów i stało się. Ich delikatna konstrukcja połamała się. Dały mi wyraźny sygnał, iż swoją misję wykonały, a ja od tej pory trudno sobie z tym radzę. Początkowo boczyłem się i irytowałem, gdy niespodziewanie pojawiły się w ogródku. Doceniłem je dopiero, gdy ich zabrakło i wstyd mi za to przed całym światem. Tymczasem od początku chciały tylko przekazać mi ważną wiadomość, wiadomość dotyczącą moich Ursusikowych imienin 30 września. Abym zawsze pamiętał! Ci żółci posłańcy przez nikogo niezasadzeni na długo pozostaną w moich i wszystkich ogródkowych roślin wspomnieniach. Aksamitki (afrykanki) gęsto otoczyły słoneczniki w nadziei, że może i im wyjawią jakieś tajemnice. Dopóki ich zima nie przegoni, kto wie, co je jeszcze czeka. Trzeba jednak szybko wziąć się garść i zakasać łapki do harówki, wszak ogródek to nie tylko samozwańcze słoneczniki! Nasłuchiwanie szczurków w płocie i obserwacja karmnika z ptasim pokarmem, to coś, czego moja kocioosoba doświadcza każdego dnia i czerpie pełnymi garściami. No prawie i nie tak dosłownie...a szkoda.








To bardzo przykra sprawa...


To prawda, smutno, a Kocur ciągle tu przebywa i rozmyśla.😉

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz