środa, 21 października 2020

1128. Szczupły i Chudy

  Nadszedł ten październikowy dzień, w którym zostaliśmy zmuszeni i to znowu niespodziewanie, aby udać się z wizytą do naszej lecznicy. Coroczna kontrola i szczepienie. Niby nic nowego, ale jakże- jak zawsze- emocjonująca i na swój sposób irytująca sprawa. Bo w ogóle nie mieliśmy na to ochoty. Nowością okazało się pojawienie dużego transporterka dla mnie- do wyboru na kółkach lub bez, przypominającym walizkę, a przeznaczonym bardziej dla psów! Kociompromitacja. Zostaliśmy zapakowani do naszych kocich skrzynek, a potem kolejno: ja na tylne siedzenie mechanicznego potwora na czterech kołach, a Niebieściuch na przód na kolana Pańci. Niby tylko 3 km drogi, ale trwało jakby w nieskończoność. Trochę pośpiewaliśmy, ponarzekaliśmy i zanim się obejrzeliśmy, już wysiadaliśmy z samochodu. A w klinice no cóż, nie żebyśmy tak od razu ziali niechęcią do Pana Weterynarza, ale gdyby nie fakt, że zaglądał nam dosłownie wszędzie!, to moglibyśmy lubić go bardziej. A tak sam sobie winien:) Gdy nas ważył, bardzo się zaskoczył. Pańci przeleciały w myślach nad głową te wszystkie napełniane przez nią moje michy, dokładki karmy, smakołyki na żądanie, a świadomość, że Pan Weterynarz zawsze o dziwo kieruje w jej stronę słowa odnośnie naszego karmienia, jakby wiedział, że rzeczywiście tak jest, to w napięciu oczekiwała, co powie. Przygotowywała się na najgorsze, gdy tymczasem oznajmił,  że to niebywałe, gdyż schudłem w ciągu roku prawie pół kilograma. Z 8.52 do 8,07 kg. Mufasa jakieś 150 gram, do 4,02 kg. Pan Weterynarz pochwalił Ludzi, trochę nawet się zdziwił, gdyż mój przypadek sprawił, a wiadomo wszem i wobec o mojej żarłocznej naturze, że aż zapytał, czy coś zmieniono mi w diecie. Bo przecież nie chorowałem. Pańcia zrobiła znaną naszym Ludziom minkę w kierunku naszego Pańcia, z której szybko odczytał, że dieta to ostatnie słowo, jakie by tu użyła, że raczej wręcz przeciwnie. Pomyślała o tych ilościach pędzlowanych misek, z którymi codziennie się pozytywnie zmagam. To jakaś tajemnica, bo jak to możliwe? Wcinam i szczupleję? Pan Weterynarz  uśmiechnął się, pożartował i nakazał zwracać uwagę na każde nasze niewłaściwe zachowanie. Tymczasem ponownie pochwalił, że spotykamy się z nim raz w roku. I oby tak zostało.



Znacznie bardziej wolałem ukryć się w transporterku, wyłożonym kocykiem, niż przebywać w pobliżu podejrzanej szafki, ulokowanej nad biurkiem weterynaryjnym, w której personel kliniki z Panem Weterynarzem na czele , trzyma te okropne strzykawki, szczepionki i inne dziwne rzeczy....


Przed wizytą w lecznicy jeszcze w transporterku bez kółek. Od razu widać który należy do Mufasy, a który do mnie...😁 

A tu po wizycie- trzeba było odpocząć.😎


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz