środa, 21 lipca 2021

1187. Wieczorową porą


    Gdzieś tam ktoś poszukuje Trzeciej Żyrafy i ma szczęście, że póki co- nie orientuję się, co tu się wyprawia. Ja zaś niestrudzenie czekam na powrót Trzeciego zagubionego szczurka! Czy w końcu się uda? Lato, to taki czas, kiedy więcej czasu spędzam w ogródku. Gdyby nie Ludzie i ich nakaz, abym wracał do domu, chyba bym tam nocował. Ale pewnego dnia, kiedy jeszcze nikt z nas nie spał, Pańcia wieczorową porą postanowiła mi potowarzyszyć. Dosiadła się obok mnie, zajmując drugie krzesło ogródkowe, sącząc swoją herbatę. Wzdychała, zamyślała się, zerkając, a to na mnie, a to na niebo i gwiazdy. Oboje trwaliśmy w błogiej, jak na miasto i sąsiadów dookoła, ciszy. Gdzieś z oddali rozległ się dźwięk jadącego samochodu, czy przejeżdzających rowerzystów. Lekko zaszumiały nasze drzewka. Dwie robinie akacjowe. I gdy już wraz z Pańcią zatopiliśmy się w nocnej scenerii, nagle naszą sielankę przerwał podejrzany hałas. To dwa szczury spotkały się za naszym płotem, staczając ze sobą jakąś walkę. Prawdopodobnie o dostęp do karmnika lub małego gniazda nad nim. Przez chwilę piszczały, po czym milkły.

-Ursusiczku, słyszałeś to?-zapytała Ludziowata, jakby sądziła, że zbagatelizowałem sprawę. Pomimo że leżałem na krześle, w pozycji zwiastującej sen, pędzelki i uszka doskonale mnie informowały, co dzieje się za słomką. 

  Pańcia nie widząc żadnej reakcji z mojej strony, powróciła do picia herbaty i relaksowania się. Przestała do mnie mówić i myślała o swoich człowieczych sprawach. Jednak na krótko, gdyż ku jej zdziwieniu, przed jej oczyma, przemknął gryzoń. Najpierw pobiegł przez płot, potem wskoczył na dach garażu i czmychnął dalej w nieznanym kierunku. Być może do drzewka, czyli robini akacjowej, choć niekoniecznie. Brak zainteresowania z mojej strony, wywołał w Człowiekowatej konsternację. 

-Panie Kocie! Panie Olbrzymo! Tego już za wiele! Pomimo mojego astygmatyzmu krótkowzrocznego i nocy, gdzie moje możliwości widzenia drastycznie spadają, w porównaniu z Twoimi, idealnie widziałam szczura. Ty jako Wielki Łowczy Polny nie pomruczysz mi, że nic nie słyszałeś i nie widziałeś! 

  Podnosząc głowę, uszka i pędzelki, dałem jej do zrozumienia, że wszystko w swoim czasie. Regulacja populacji szczurów wymaga przemyślenia i wdrożenia mojej tajnej strategii. Tak- na przysłowiową pałę, czy ad hoc, się nie da. Spojrzałem w jej oczy i mruknąłem, licząc że pojmie: -Spokojnie Ludziowato. Jak śpiewano w pewnej piosence: „mamy czas, czas nie goni nas”. :)

Chyba zrozumiała mój przekaz. Musiała zwrócić honor mojej kocioosobie, gdyż doskonale wiedziałem, co robię. Kolejnego dnia problem został rozwiązany. Trzeci, zaległy szczur, został znaleziony w trawie przez Pańcia. Przedstawiciel wyregulowanej populacji gryzoni, został zapakowany do woreczka, a następnie do śmietnika. A ja kolejnego wieczoru zająłem krzesło, aby nazbierać siły na nadchodzący dzień czuwania, wszak pozostał jeszcze jeden, kręcący się tu i ówdzie, mały delikwent. Tym razem cierpliwie trwałem pod drzewkiem…Z czasem się doczekam, wszak lew poczeka…to znaczy lewcio…



-Ursusie trzymam Cię za futrzaste słowo! Nie chcę, aby w moich gałęziach buszowały szczury. Ptaki w porządku, ale nie gryzonie. Zajmiesz się tym?

-Ależ Pani Robinio akacjowa! Spokojna Pani  liściasta…Problem zostanie rozwiązany w mig!

-Liściasta? Zachwycam bujnością gałązek i listków, a tu takie określenia. Hmm…niech Ci będzie. Ale tylko po starej znajomości.


Tylko zbiorę siły….


🤣

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz