wtorek, 27 lipca 2021

1188. Smutek, który zamienił się w radość

 Trwający od kilku miesięcy remont naszej kuchni, który- mimo różnego tempa, z dnia na dzień przybliża nas do efektu końcowego, choć zanim to się stanie, to trochę jeszcze minie, w zeszłym tygodniu przyprawił mnie o smutek. Pańcio m.in. wywiózł na śmietnik stare szafki i mój ukochany piekarnik. Piekarnik, który podarował mi tyle pięknych i niezapomnianych smaków i zapachów. Tyle wspomnień związanych z piekącym się mięskiem i rybkami, a nawet ciastami, których nie jadałem. Aktualnie pozostała po nim pustka, a moja tęskniąca za nim kocioosoba, prawie uroniła łzę. Gdy domownicy dostrzegli moje przygnębienie, natychmiast domyślili się, że ma ono związek z piekarnikiem. Niebieściuch wskazał mi, że tam w dużym kartonie czeka już następca dawnego piekarnika, dużo nowocześniejszy i lepszy. Dodał, że ten stary dotrwał do końca swej eksploatacji i w pełni zasłużył na odejście. Dokąd? Tego nie pomruczał. Chyba na piekarnikową emeryturę. Podobnie stało się z byłą Panią Lodówką. Nowe wyparło stare, taka kolej rzeczy. Postanowiłem pożegnać moich najlepszych kuchennych przyjaciół, akceptując że zrobili swoje i muszą odejść. Tym bardziej, że większość swego żywota nie spędzili z nami, a z człowieczymi poprzednikami i jeszcze poprzednikami poprzedników. Jak nie dalej. Pogodziłem się z sytuacją, a smutek, związany z odjazdem drogich memu Olbrzymowemu sercu sprzętów, dzięki słowom Mufasy, zamienił się w radość. Nowa Pani Lodówka już dla nas pracuje, a nowy piekarnik niebawem zacznie. Jaką symfonię smaków dla mnie wyczaruje? Zobaczymy.


Żegnaj…


Gdzie jesteś?


😉

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz