środa, 25 października 2023

1344. Agent 97

 Ostatnie ciepłe dni października przyniosły -poza pogodą, niespodziewanie dużo radości tej zasmuconej Pańci. I to dzięki mnie! Pokątne szlochanie z powodu gasnącego Mufasy, skrupulatnie ukrywane przed innymi, poza tym Pańciem, nie mogło przysłonić jej przecież codziennego życia. Dlatego uśmiechała się i żartowała, ale w głębi duszy była smutna. Widząc taki stan rzeczy, postanowiłem zrobić jej niespodziankę i sprawić, aby nasze drogi się przecięły. Nie pomruczę, ale Ludziowatą jeśli nie zamurowało, to przynajmniej oniemiała z wrażenia.

-A kto to? A co to za cudo się tu zbliża? Zapytała. Wiedziałem, że na  mój widok przypływ sprzecznych emocji ją przerośnie, ale wierzyłem, że w końcu się z nimi upora. Swoją kocioosobą stąpającaą w jej kierunku, z jednej strony przypomniałem jej najlepsze czasy z życia Mufasy, kiedy jego skoczność, gracja, elegancja, spojrzenie myśliciela, szmaragdowy kolor oczu, a nawet lekko krępa budowa ciała  należały do jednych z jego głównych cech. Z drugiej przypomniałem o kruchości życia jej Futrzastego Niebieściucha, że po młodości nadchodzi starość i że trzeba się któregoś dnia z nim pożegnać. W ułamku sekundy mignął jej wtedy przed oczyma szereg wspomnień, związanych z jej Domowym Królem. Choć wprawiłem ją w dobry humor, to po chwili dostrzegłem, że przeciera łzy z policzków. Tego już było za wiele! Natychmiast wsunąłem się na jej but, następnie wywijałem wte i wewte, pozwalając Ludziastej na wszystko. Mizianki, tulonko i co najważniejsze- mogła wziąć mnie na ręce, choć się nie znaliśmy. Może to przez tą więź z Niebiesciuchami? W każdym razie wydało się, że ja to Chłopczyk i choć początkowo pomyliła mnie z Rybą, innym Ruskiem, a przynajmniej Niebieskim, to zdradziła mnie biała plamka na szyi, że ja to ktoś inny..  Prawdopodobnie taki się urodziłem, mogłem też pożyczyć muszkę od Kolegi Żabocika. Bo może to mój krewny? 

 Nie przeszkadzało Człowiekowatej, że posiadam takie znamię. Pochwaliła mój Ruskowy wygląd i wagę, nazywając mnie pieszczotliwie Grubaskiem. Wagę, zbliżoną do młodego Mufiego, zanim schudł. Zaciekawiona Ludziowata, zaczęła rozglądać się, gdzie mógłbym mieszkać. Dla niej rosyjski niebieski na żywo to taka rzadkość, a tymczasem już dwóch spotkała. Gdy zza jednego z płotów rozlegał się dźwięk kobiecego głosu, wypowiadający jakieś imię, zareagowałem na nie. Niestety Pańcia Mufiego nie zrozumiała  i nie dosłyszała. Ale węszyła dalej, niczym jakiś szpieg. Gdy wskoczyłem na ów płot, osiatkowany tylko z przedniej strony, dyskretnie poszła sprawdzić numer mojego domu. W oknie widniała tabliczka z podobizną trzech różnych futrzastych: Rudego, Czarnego i mnie. Zapamiętała, że ten numer to 97. Zdziwiła się, gdyż Ryba przesiadywał w oknie pod nr 101. Niebywale- pomyślała. Nie dość, że jej ukochane Ruski, to  jeszcze sąsiedzi. Niewiele się zastanawiając, nadała mi po tym wszystkim robocze imię Agent 97, co zaakceptowałem. Zakazałem jej się mazać, po czym zaprezentowałem wskok na płot, taki sam, którym w przeszłości zachwycał Mufasa. I co? I wzruszyła się. 












Nie beczeć mi tu!




Ją też chcę Was spotkać. A nie tylko okno i okno. Ryba.






Podprowadziłeś mi muszkę Cwaniaczku!  Na szczęście pozostał mi żabocik i skarpetki☺️ Żabocik.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz