środa, 5 marca 2008

62. Białe kuleczki z nieba

   Leżąc w koszyczku niedaleko telewizora, mam podgląd na wszystko co się dzieje w domku, na moich Właścicieli i Ruska. Bywa też i tak, że przysłuchuję się również Srebrnemu Panu Soniaczowi, który może nawet wie więcej niż Biały Pan Komputer Mac. Moi Państwo pewnie by się ze mną nie zgodzili, ale zostawmy na razie ten temat. Wracając do Pana Telewizora, ostatnio usłyszałem, jak Ktoś będący w jego środku, przewidywał zmiany pogody, jakie mogą nas nawiedzić w niedługim czasie. Pan w szklanym ekranie, mówił po "ludzkiemu" a w nie języku miaukowym, przez co musiałem bardzo wytężyć moje uszy, zakończone pędzelkami i skupić się na tym, co też Prezenter ów opowiada. A nie były to zwykłe informacje, dotyczące aury, jakie zwykłem słyszeć na co dzień.. Inaczej bym się tak nie koncentrował! Pan Pogodowy;) oznajmił, że w niedalekiej przyszłości "przyfrunie" do nas jakiś orkan, zwany Emmą. Hmm, szkoda, że nie Filemoncią albo Mufasą;) Człowiek kontynuował, że ta silnie wiejąca Emma, może spowodować szkody w ludzkich gospodarstwach czy domostwach. Do tego nad naszym miastem miały pojawić się błyskające pioruny i burze. No to pięknie-pomyślałem i wcale się nie ucieszyłem. Zwykle Ludzik w telewizorku zapowiada albo słoneczko albo deszczyk, czasem jakiś mrozik, szron czy mgłę, czasem upał... I takie tam inne nieważne, jak dla mnie rzeczy. Coś jednak nie dawało mi spokoju, bo czy miałem wierzyć, że huragan nadejdzie? Postanowiłem zapytać Mufasę, co o tym sądzi, ale On machnął tylko łapą i obrócił się na drugą stronę swojego posłanka, mrucząc -"Nic się nie stanie, a Ty lepiej się zdrzeminij, żebyś miał siłę przed zapasami..."Moja kocia intuicja nie zawiodła. Jeszcze tego samego dnia w nocy, zamiast wygrzewać się pod kołderką moich Państwa, coś wyrwało mnie ze snu. Głośny, błyskający i ogromny piorun, rozświetlał ciemną noc, dosłownie co chwila. Hałas szumiących drzew, unoszące się w górze liście, krzesła tarasowe sąsiadów i zabawki niektórych dzieci, bardzo mnie wystraszyły. Moja Pani też nie czuła się z Emmą najlepiej. Patrzyła przez okno i obawiała się, że nasze okna zostaną wyważone siłą wiatru i takimi uderzającymi białymi kuleczkami o szybę...Mimo że nigdy ich nie widziałem, to tamtej nocy wcale mnie interesowały...Mufasisko też jakby stchórzyło, a taki bohater z niego był za dnia. Nie chciał mi wierzyć, machnął łapą na całą sprawę i poszedł spać. Teraz zachowywał się zupełnie inaczej. Schronił się pod naszym ulubionym posłankiem w domku, czyli łóżkiem naszych Państwa i postanowił właśnie tam przeczekać najgorsze. Ja starałem się towarzyszyć moim Ludziom, choć nie ukrywam, wystraszyłem się, jak nigdy.Pomyślałem o Kotkach, żyjących gdzieś na ulicach, w piwnicach czy garażach. Tamtego dnia nie było im z pewnością łatwo....Kilka dni później, kiedy szalejąca Emma skierowała się gdzieś indziej, jak zwykle siedziałem sobie na poduszeczce parapetowej. Stamtąd obserwowałem ptaszki i lekko poruszające się krzaczki. Dołączył do mnie Mufasa, a nasi Państwo sobie rozmawiali. Nagle niebo pociemniało, zasłoniło się chmurami, z których zauważyliśmy, że coś szybko spada. To były te same białe kuleczki lodu, które wcześniej uderzały o nasze okna. Nasi Ludzie nazywali je gradem. Prędkość z jaką leciały, porównałbym do tej, z jaką Ja biegnę na drzewko, a więc wystarczająco szybką. Spadały tak prędko na m.in. nasz parapet, że bez większego namysłu, próbowałem je złapać. Dziwiłem się, dlaczego nie mogę ich upolować, skoro są na wyciągnięcie łapki. Siedzący obok Mufasa szturchnął mnie i z wyniosłością mruknął: "Nie widzisz, że tu jest szyba? Nie dasz rady niczego złapać, bo ona stoi na przeszkodzie". A Ja nie zważając na słowa Niebieściucha, usilnie polowałem dalej....W końcu pierwszy raz w życiu mogłem zobaczyć takie białe kuleczkowe cuda z nieba....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz