niedziela, 2 marca 2008

61. Walka z Mufasiskiem


 Śpieszę donieść, że zarówno Mufasisko jak i Ja żyjemy i czujemy się
świetnie.Żadnych ran, nikt nie został pogryziony ani pobity.Nie oznacza to
jednak, że nie obeszło się bez małej bitwy między nami. Namruczałem Niebieściuchowi do rozumu, że nie ma prawa wkradać się do mojego pamiętnika, a tym bardziej wpisywać się w nim. A wiecie co On na to?
-"Kto mi zabroni? Ty? buhahaha, już się trzęsę".
    No to wtedy rozpętała się kłótnia. Nie chciał po dobroci to postanowiłem
mu pokazać. Kiedy Rusek siedzial sobie na kołderce, postanowiłem zajść go
od tyłu. Mufasi ogon wystawał sobie zza Jego małej łapki. W tym momencie trąciłem go łapą, a Mufi mi natychmiast oddał w samą głowę. Skoro Niebieściuch tak, to Ja mu dam- pomyślałem, po czym całym ciężarem i wielkością mojego ciała przygniotłem Ruska, także ciężko było mu zrobić unik i "dać dyla";). Co to za mowa....zapytacie. To Ja Wam odpowiem, że zasłyszana w telewizorku;)
    Dalej nasza walka wyglądała podobnie do takiego sportu zwanego
    zapasami i sumo. Haha, tylko że w naszym duecie to ja pełniłem rolę
masywnego Japończyka. Podczas bitwy mruczałem do Mufasy:
-Zabraniam Ci włamywania się do mojego bloga i apeluję, abyś uszanował
moją prywatność!
-Nigdy Włochata Kreaturo-warknął Niebieściuch wystawiając głowę spod mojej łapy.
    Po czym prędko się wydostał.Następnie stanęliśmy naprzeciw siebie, nasze ogony wykonywały intensywne ruchy, nasze uszy i wąsy nastroszyły się maksymalnie, jak się da. Przybranie odpowiedniej postawy ciała, co by się popisać przed sobą;) oraz równoczesne wpatrywanie się sobie prosto w oczy wskazywało,że za chwilę rozpocznie się druga runda. Komizmu całej tej sytuacji nadawał ton powarkiwania i syczenia Mufasy.
    Nagle nastąpiło to,  co miało nastąpić. Rzuciliśmy się najpierw na siebie,
potem przygryzaliśmy sobie nawzajem łapy i odpychaliśmy się łapkami od naszych głów. Na koniec trącaliśmy nasze ogony, co trwało kilanaście dobrych minut.
I choć mogło dojść do tragedii,to my wiemy, że to tylko nasze małe zawody w zapasach oraz zabawa. Poza tym musieliśmy, a konkretniej Ja musiałem, zadbać o moje sprawy. Mój blog-moja prywatność. Rusek może sobie co najwyżej czytać i komentować, ale nigdy włamywać się i dopisywać historyjki. Chyba że mu pozwolę. Mam jednak poczucie,że go ostrzegałem i walczyłem,choć zapewne do całkowitego porozumienia między nami nie doszło.
    Na koniec pomruczę, że nie mamy zamiaru eliminować się z życia, bo niby
po co? Jaki byłby cel, gdybym zagryzł Ruska czy On mnie?
Dziś bylibyśmy sami, nasi Właściciele zapłakaliby się z tęskonoty za którymś z nas, a my żałowalibyśmy naszego okrutnego czynu. Z pozoru nasze bitwy wydają się groźne, ale tak naprawdę nie ma się czym martwić;)

P.S. Dołożyłem kilka zdjęć Mufasy w Galerii, co by się pośmiać;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz