Drodzy Czytelnicy, podejrzewamy, że to nasza Pańcia wkrada się do bloga i zostawia po sobie ślady w postaci wierszyków. W związku z tym zakodowałem wszystkie wpisy z kociostudiami, Piwnicą pod Kocurrami i Klubem Szafa tak, aby przypadkiem czegoś nie przeczytała.
Tak więc się dzieje...
Maine coonowe Kołtuny
Bywają takie maine coony,
którym nieobce są kołtuny.
Tworzą się stale na łapkach i grzbieciku
potem osiadają na dywaniku,
w ogrodzie na trawniku,
na pańciowym notesiku,
i są sprawcą domowego mętliku.
Grube, nierozczesywalne, brzydkie
tempo ich powstawania jest dość szybkie,
A mnie przyznaję, już nerwy puszczają,
bo nie dość, że kotu bardzo dokuczają
to jego piękno zakłócają,
na zdrowym futerku bałaganią
i na szkody jego wyglądu wciąż czyhają.
Ja, pomimo że się staram, wyczesuję, dbam, doglądam
za nic moje trudy kołtuny mają
a ja współpracy od nich żądam!
Czuję się wtedy taka bezradna,
kiedy kocia sierść taka nieładna,
bo cóż zrobić?
kiedy na nowo objętość swą podwajają,
ledwo znikną, a już następne wyrastają!
Kiedy widzę kolejnego kłaka
wzbiera we mnie złość taka,
że opisać jej się nie da.
Lecz przyznaję uroczyście
znam ja takiego kota osobiście,
co kołtuni się i kłaczy
i choć żaden środek wyrzucić ich nie uraczy
powiadam: żaden kłąb mnie nie przestraszy!