piątek, 3 września 2010

349.Egzaminy kociowstępne na Kociarvard;-)


   Jestem już po egzaminach kociowstępnych na Kociarvard University. luzak  Nie pomruczę, ale wpadłem w wir przygotowań do tego stopnia, że zatonąłem w książkach, które od czasu do czasu naciskały na moje pędzelki. Czasem zasypiałem na moich pomocach kocionaukowych, gdyż opanowanie materiału w tak krótkim czasie, wymagało ode mnie ponadprzeciętnej umiejętności harówkowej. Powtarzałem, zapisywałem sobie najważniejsze informacje, a w razie jakichkolwiek wątpliwości i pytań stale kontaktowałem się z moim Pradziadziami, Prababciami, Dziadkami, Babciami, Rodzicami i wszystkimi moimi Przodkami, których udało mi się poznać kociobiście. Posiadam tak wszechstronnie utalentowany Olbrzymowy Ród, iż każdy jego członek specjalizuje się w różnego rodzaju kocionauce, a wiedząc że mogę zostać spytany o dosłownie wszystko, każdego wkład i kocioosoba była i jest dla mnie na wagę złota. Poza wiedzą, zadbałem też, abym moja Olbrzymowa prezencja do idealnych należała i za radą mojej Narzeczonej Pusii i mojej Mamy Emilii przyodziałem czerwoną muszkę, w której już kiedyś zawitałem na blogu.

http://pu.i.wp.pl/?k=MzcxMDM4MDksODA2ODUx&f=MC2b.jpg


  Musiałem zadbać o każdy szczegół mojego kociowyglądu, dlatego też starannie wyczyściłem futerko, tak aby na grzbieciku nie było oznak żadnego oklapnięcia, poddałem się też łapicure, a nadkrzywione pędzelki nawilżyłem “Żelem i balsamem do pędzelków 2 w 1”. hahaha

  Kiedy już wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, w towarzystwie całej mojej Rodziny, w tym mojej Narzeczonej i Mufasy, udaliśmy się do kociokampusu Kociarvard University. Tam skierowaliśmy się do Gmachu Głównego. Po odczytaniu na liście, w której sali odbędzie się mój egzamin, w towarzystwie innych kotowatych oczekiwałem na moją kolej. Choć kociobistość ze mnie poważna to jednak tamtego dnia moje tylne łapki uginały mi się pode mną ze stresu, a lekko tworzące się kłaczki, natychmiast poskramiałem. Przed wejściem do sali na drzwiach doczytałem, że każdy koci kandydat musi odpowiedzieć na trzy pytania przed kociokomisją złożoną z trzech członków. W moim przypadku była to jedna kocia profesor i koci doktor , natomiast przewodniczącym kociokomisji okazał się pewien koci profesor. Prawie każdy wychodzący koci kandydat narzekał na tę kocią profesor, zarzucając jej pytania wręcz z kosmosu. Przestraszyłem się, ale Pradziadzio Pavarotti mnie uspokoił. Kiedy nadeszła moja kolej, pewnym krokiem przestąpiłem próg sali. Pomruczałem “dzień dobry” i przedstawiłem się. Kiedy usiadłem wygodnie przed kociokomisją, moim oczom ukazała się w pełnej krasie wspomniana wymagająca i nieustępliwa kocia profesor. Nie był to nikt inny jak jak Filemoncia, panosząca się Biała Dama, która nigdy mnie nie zaakceptowała i nie polubiła.  nie powiem
-”Witam”- odpowiedziała chłodno i zmrużyła swe niebieskie oko. Poczułem, że całe przygotowania do egzaminu wzięły w łeb, odnosiłem też wrażenie, że to, czego się nauczyłem powoli odpływało z mojej pamięci, nie wspominając już o moich lekko opadających pędzelkach i tworzącym się po cichu czupurku na grzbieciku. Czułem w kościach, że nie mam czego szukać w Kociarvardzie, gdyż na pewno Białaska wymysli takie pytania, abym oblał, a do tego moją Ursusikową głowę zaprzątała myśl, co prof. Filemoncia Biała- bo tak brzmi jej nazwisko, tu robi? Nic to. Pomyślałem o trudzie, jaki włożyłem w przygotowania do egzaminu, pomyślałem też o oczekujących na mnie za drzwiami członkach mojego Olbrzymowego Rodu, pomyślałem też o mojej Narzeczonej, ściskającej za mnie pazurki, o wspierającym Mufasie i mało tego moich Kocich Przyjaciołach blogowych! Nie mogłem się poddać i dać satysfakcję Białej Hrabinie. Na szczęście dla mnie kociokomisja składała się z trzech członków, gdzie każdy wystawiał swoją ocenę. Sprężyłem się i na pytanie przewodniczącego kociokomisji, kociego profesora swoją drogą o porządnym gabarycie, czy jestem gotowy, stanowczym głosem odmruczałem, że tak.
  Pytanie kociego doktora dotyczące rybołóstwa i wędkarstwa i co według mnie jest ważniejsze, okazało się dla mnie bułką z masłem. Na pytanie kociego profesora jak powinien odżywiać się świat kociomody i czy dieta trzech misek jest w mojej kocioopinii warta zachodu, czy nie, ponownie okazało się być niczym trudnym. luzak  Widząc entuzjazm na pyszczkach kocurrowej części kociokomisji, czułem, że jestem już coraz bliżej celu dostania się na Żarłologię Stosowaną. Musiałem tylko odpowiedzić na pytanie prof. F. Białej, które zaskoczyło mnie, gdyż nie wiedzieć czemu zapytała mnie o kociohistorię i rządy króla Ursusa Pobożnego i Ursusa Wąsatego, do których jeszcze miałem się ustosunkować. luzak  I tu ją miałem, gdyż nie przewidziała, że w wolnych chwilach czytuję Kociohistorię i co nieco wiem. Kiedy sprawnie wyraziłem moją kocioopinię, zmrużyła swe niebieskie oczęta, chrząknęła, opanowując tym samym warczing, a jej grzbiet walczył z coraz to powiększającym się kołtunem. Podczas gdy wymienialiśmy się spojrzeniami i to niezbyt przyjaznymi, koci profesor- przewodniczący kociokomisji podał mi łapkę i poinformował, że jeszcze tego samego dnia, zostaną ogłoszone wyniki.
  Ku niechęci prof. Białej, wywyższającej się i panoszącej, umieszczono moje imię i nazwisko na pierwszym miejscu, choć maksymalnej puli punktów nie dostałem, prawdopodobnie wiedząc kto za tym stoi, to nie miało tu już dla mnie takiego znaczenia, gdyż jedno  było pewne: dostałem się na moje wymarzone kociostudia i od października zaczynam w trybie nocnym moją przygodę z Kociarvardem na Wydziale Żarłologii Stosowanej. hahaha  Moi Przodkowie, Mufasa, a przede wszystkim Narzeczona Pusia cieszą się razem ze mną, choć odnoszę wrażenie, że Niebieściuchowi jakoś smutnawo....
Kot_Ursus
29 łapek (comments)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz