niedziela, 9 września 2012

492. Imieninowy incydent

Tu ponownie Luna- sąsiadka Ruska i Olbrzyma. Kilka dni temu wydarzył się pewien incydent, który wydawałoby się, że poróżni mnie z Pańcią Mufasy i Ursusa, ale na szczęście tak się nie stało. Można pomruczeć szczęście w nieszczęściu. Otóż, jak to codziennie się dzieje, wpadłam w odwiedziny do tych Ludzi. Moim czarnym nosem wyczułam jakiś imieninowy smakołyk, to też nie mogłam przepuścić okazji na mały poczęstunek. Wskoczyłam więc do nich przez okno, rozłożyłam się na podłodze- jak tu na zdjęciu i czekałam na dalszy bieg wydarzeń. Pańcia zagadała się z Pańciem na jakiś człowieczy temat, trzymając w ręku tackę z kubkiem i talerzykiem. Tak się zaangażowała w tę rozmowę, że zapomniała, że chodzi się do przodu! I szła wolno tyłem w kierunku kuchni, żeby zanieść brudne naczynia. Ja w tym czasie wygodnie sobie leżałam. Można się więc domyślić, co było potem. Pańcia Kocurów nieświadomie nadepnęła mi na łapkę, ja się przestraszyłam i w odwecie zaatakowałam jej prawą stopę. Wbiłam w nią pazur, dając doniosły głos. Pańcia krzyknęła, uniosła stopę i łzy z bólu napłynęły do jej oczu. Musiała szybko przemyć ranę, mówiąc że nie wiedziała, że jestem tuż za nią. Tak mi wstyd, ale naprawdę nie chciałam. Zgubiło mnie to, że Ludzie nie słyszą czasem naszych kocich kroków i dosłownie wchodzą nam w drogę, tudzież siadają na nas! Pańcia wie też, że nigdy bym jej nie zaatakowała, ale tym razem również ona zawiniła. Pogodziłyśmy się natychmiast, a teraz obie uważamy, jak chodzimy i gdzie leżymy, to znaczy ja leżę :)

11 komentarzy:

  1. Dlatego ponoć koty lubią leżeć na meblach :) Tam ich nikt nie nadepnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje leżą na kanapie, łóżku, fotelu , w swoich legowiskach i na podłodze, ale muszę przyznać, ze ta sasiadka Luna to zupełnie inny kot z charakteru, niż moje. Taka dzika jest, choć nas lubi...niezależne i tajemnicze zwierzaki :)) ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale te twoje koty chyba są większe od Luny, więc chyba łatwiej je zauważyć :)

      Usuń
    2. Tylko Ursus jest większy, ale to duży kocur, Mufaska jest malutki, mniejszy od takich domowych , (taka rasa), no i od Luny.

      Usuń
  3. No Luna, to narozrabiałas, ale dobrze, ze nie straciłaś sympatii Pańci Ursusa i Mufasy. A tak na marginesie, to nie przymilaj sie tak do Mufasy, bo ja wciąż o Tobie snię :))Rudi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rudi, mnie Mufasa nie interesuje jako kocurro, ale tylko jako przywódca. Ja chcę stać się taka sama, tak więc musze uczyć się od najlepszych ;))) Tę Pańcię stopa jeszcze pobolewa, ale już coraz mniej ;) Rudi w razie czego nie atakuj stopy Twojej Pańci, bo Ludzie to nas często nie słyszą, musimy im wybaczyć ;))

      Usuń
  4. W zasadzie, BUM, jestem zawołanym psiarzem, mało tego, psim wariatem!!! Przeciw kotom nic nie mam, choć nie do końca je rozumiem... Pewnego razu byłem u znajomego muzyka na próbie przed koncertem, który ostrzegł mnie, że ma ostrego (niewykastrowanego), bojowego, nieufnego kocura, który zachowywał się, w ocenie muzyka, jak pies, toteż nadał mu imię Azor! Kiedy zasiedliśmy już do roboty, to kot zaczął mnie uważnie taksować... Odezwałem się do niego: "Cześć, Azor"! Kocisko wskoczyło mi na kolana, domagało się pieszczot, robiło mi "ciasto" i przez całą trzygodzinną próbę Azor nie dał się zgonić z mych kolan i był najlepszym moim kumplem!
    Pozdrawiam, kłaniam się i zapraszam do się na powitalną herbatkę.
    Art Klater

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WItaj Andrzeju Art Klaterze ;) No cóż wygląda mi na to, że Azor dał Ci do zrozumienia, że nie masz innego wyjścia, jak tylko stać się kociarzem przez wielkie k. Koty mają to do siebie, że nie da się im rozkazywać i mówić, co mają robić, nie będą też lubiły każdego człowieka, a sobie wybiorą takiego, który jest w porządku, a od złego będą uciekać. I to w nich jest ciekawe, że pomimo swojej niezależności, potrafią okazać wielką przyjaźń. Ja stałam się kocim wariatem, na czego dowód powstał ten szalony blog;)) , ale jeszcze parę lat temu koty były mi obojętne, dopóki nie zaczęłam mieć z nimi do czynienia na co dzień. Także nie masz się czego obawiać, niech Azor dalej Cię "hipnotyzuje", aż będziesz chciał mieć własnego kota, a i znam kilka przypadków, kiedy to z psiarza ktoś został kociarzem ;)) Pozdrawiam.

      Usuń
    2. No i polecam wykastrować Azora.

      Usuń
  5. koty to specjaliści w tej dziedzinie, mój zawsze na drodze do kuchni leży rozłożony ;) mam nadzieję, że zadrapanie już tylko wspomnieniem zostało?

    OdpowiedzUsuń
  6. Zadrapanie powoli się zmniejsza, ale jeszcze jest, dobre choć to, że już nie boli ;) Musimy uważać na te nasze bezszelestne futrzaki ;))

    OdpowiedzUsuń