poniedziałek, 31 marca 2014

633. Kotopies

  Na pytanie Pańci, co Pańcio miał na myśli nazywając mnie Kotem idealnym, odpowiedział:
-Zobacz, Ursus nigdy się nie obraża, nawet jak na niego się krzyknie, kiedy gryzie Mufasę. Zawsze w dobrym humorze, bardzo towarzyski, otwarty i chętny do zabawy. Zwykle siedzi gdzieś obok nas, a nie zakopany w zakamarkach domowych. Ma ogromną potrzebę eksploracji. Można z nim pograć w piłkę, choć aportuje po swojemu, to ładnie broni łapą i podaje z powrotem. Można z nim pogadać po kociemu, a i lubi przytulić się i wspólnie przyciąć komara ( komara? hmm). Poza tym można z nim wyjść na spacer, zabrać na wycieczkę wózkiem, a i w dłuższych podróżach nie sprawia kłopotu. Bardzo ciekawy świata, ale zbyt ufny, co mogłoby go zgubić, bo ludzie bywają różni. A i ta nieposkromiona ochota na jedzenie to też jego zaleta...Bardzo szybko się uczy. Pojętny.

A Pańcia dodała:
- I to, że świetnie nauczył się kolejności gotowania obiadu, wie, co nastąpi np. po obieraniu ziemniaków. Poza tym rozróżnia tzw. "swoje  kocie dźwięki", kiedy np. otwiera się lodówkę. Kiedy wyciągam chleb nie przybiega, bo wie, że on go nie dotyczy. Ale gdy sięgam po wędlinę, ryby, ser, paprykarz, czy serek twarogowy, już biegnie i rozpoczyna swoje pogaduchy i ocieranko o łydkę. Podobnie się dzieje, kiedy włączam piekarnik, kiedy w nim jest kurczak albo inne mięso. A jeszcze zmywarka. Tu też ciekawość go niesie i bywa, że na jej widok, kiedy wkłada się naczynia i włącza program, Ursus zaczyna mruczeć. Potem przy niej stoi i łapą próbuje zlokalizować wodę. Nie lubi się nudzić, to fakt, chociaż to niby kanapowiec..Nie zamyka się w swoim świecie, nie przepada za samotnością. Można powiedzieć, że "prosty w obsłudze"- kot dla początkujących. Nakarmić, pogłaskać, pobawić się i już.

-To Kotopies!- podsumował Pańcio. 
Ludzie od razu się zgodzili i oczywiście podśmiechiwali. Ja zaś stałem się posiadaczem kolejnego imienia, choć to nie do końca imię, a raczej coś więcej.To wszystko przez te psie szelki, smycz i chustę, hmm...wiedziałem, że będą z tego kłopoty...

piątek, 28 marca 2014

632. "Kot idealny"

   Zrobiło się cieplej i z tej okazji Pańcia postanowiła zrobić mi małą niespodziankę. Jako że należę do kocioosób ciekawych wszystkiego, co mnie otacza, Ludzie starają się trochę urozmaicić moje kocie życie. Spacerki w pobliżu domu już znam, ale że pojadę dziś na wycieczkę kociorvettą:), to bym się nie spodziewał. Wyczułem, że coś się dzieje, ponieważ moja Właścielka chodziła szybkim krokiem, jakby czegoś szukała i znaleźć nie mogła. Obserwowałem ją z pozycji fotela, a kiedy niosła w ręku klucze i moją psią chustę (psią hmm), wiedziałem już, że coś się stanie. Pańcia wystawiła rower, do którego przypięła mój koci pojazd, po czym ubranego w psi zestaw, wstawiła mnie do jego środka. Smycz jedynie schowała na potem. Byliśmy we dwoje, to też nie oddalaliśmy się za bardzo. Do kilometra. Oglądałem świat człowieczo-ptasi zza okienka kociorvetty, co podziwiała Pańcia odwracając się w moją stronę co jakiś czas. Chciała jak najszybciej wjechać w dróżkę, gdzie nie jeżdżą samochody ani autobusy, bo zwyczajnie nie przepadam za nimi i boję się ich. Kiedy dojechaliśmy do pewnego miejsca, gdzie zobaczyłem wielki trawnik i małe boisko do gry w piłkę, Pańcia zatrzymała się. Przypięła mi smycz do szelek i po otworzeniu mojego kociego wozu, wyszedłem na zewnątrz, podziwiając wszystko, co się da. Nie obyło się bez spotkań z psowatymi i ich właścicielami, które określiłbym bardzo pozytywnymi. Hmm, możliwe, że przez psi zestaw zmyliłem psowate, bo ich ludzi zdecydowanie nie:) Furorę też zrobiłem. Po jakiś dwudziestu minutach dołączył do nas Pańcio, na którego widok żywo zareagowałem. Podczas gdy Pańcia prowadziła rower, on spacerował ze mną na smyczy. Bardzo chwalił mój kocio-psi charakter aż w końcu nazwał mnie Kotem idealnym


czwartek, 27 marca 2014

631. Pary

  To się Psiska nawymądrzały! Nie będę sobie zawracać głowy i pędzelków tymi cwaniaczkami, bo szkoda mojego Ursusikowego czasu. Chociaż istnieje ryzyko, że z niektórymi z nich mógłbym się zaprzyjaźnić. Kociompromitacja! Udało mi się dowiedzieć, że na wystawie była też kategoria, którą nasi Ludzie nazwali "pary". Nie wiedzą tylko, czy to rodzeństwa, czy może narzeczone pary :) 




A co te Kocisko takie ciekawskie? Mamy poważne zadanie do wykonania.






A ja podobnie jak czarny psi Kolega z poprzedniego postu również odpoczywam na krzesłku i Koty nie są w stanie mnie zdenerwować! Czekam w spokoju na moją kolej...
:)

poniedziałek, 24 marca 2014

630. Psy, czyli kompromitacja Ludzi

  Nasi Ludzie bardzo nam podpadli. Można pomruczeć, że nie tylko się skompromitowali, to również spiompromitowali, bowiem już drugi raz wybrali się na wystawę Psów! Czego tam szukali i  co podziwiali? Nie wiadomo. Nic nam nie powiedzieli, ale po powrocie Pańci i Pańcia do domu i obwąchaniu ich butów oraz spodni wszystkiego się domyśliliśmy.  Taka hańba! 

Oj tam Olbrzymie, choć z nas dwóch to ja powinienem być tak nazywany, poszczekam Ci, że Twoje ludziowate porównały mnie do Ciebie? Że niby jakieś miśki jesteśmy?? Ty koci, ja psi...hmm

 Hmm, zrobiłbym porządek z tymi Kociskami!


Kocisko coś mruczy, a tymczasem mnie ich Ludzie nazwali niedźwiadkiem i że niby to oznacza jakiś ursus z łaciny. hehe W dodatku ten futrzak nosi podobne szelki do mnie, tyle że czerwone. Co za wstyd dla psów!


Hej Kocurze, popatrz jak się ustawia Ludzi! I jak się napusza futro!


Zaraz idziemy na wybieg i żadne Kocisko nam w tym nie przeszkodzi!


Ja pieję z radości, że tu jestem!


Pieje to kogut Kolego! Tymczasem ja szczerze mrucząc mam wszystko w nosie!


A ja chłopaki odpoczywam na krzesełku przed ocenianiem w mojej kategorii...a Kocisko niech mruczy, co chce...



piątek, 14 marca 2014

629. Ursus w psim zestawie ;)

Oto ja Kocurro  na spacerku w psim zestawie (specjalnie na życzenie Pani Elaji) : hehe


Psia smycz, psie szelki i psia obróżka z chustą.



Chusta założona na tzw. "zucha".


Tak wygląda moja obróżka z chustą. Choć ładna, to niestety psia...
Takie problemy na moich pędzelkach! 




środa, 12 marca 2014

628. Psia obróżka z chustą



  Stało się to, czego tak się obawiałem. Po psich szelkach i smyczy stałem się posiadaczem psiej obróżki i to z chustą! Co za kociompromitacja! Co prawda nazywamy ją obróżką, bo obroża byłaby chyba zbyt wygórowanym słowem, gdyby porównać mnie do gabarytów niektórych wielkich psowatych. Mimo to i tak nie do pomyślenia. Niestety nic w kocim rozmiarze już na mnie nie pasowało, tak więc kiedy Pańcia niedawno odwiedziła jeden ze sklepów, aby uzupełnnić nasze zapasy Sheby, wpadła jej w ręce niebieska obróżka z chustą, choć do wyboru była jeszcze fioletowa. Naszą Właścicielkę najbardziej interesowała żółta, pod kolor moich Olbrzymowych oczu, ale takiej nie znalazła. A jako że mam w domu Niebieściucha, który gania w kociej niebieskiej obróżce, to ja przy takim samym kolorze futerka również powinienem dobrze się prezentować w niebieskiej. I to się potwierdziło. Zapinana na ostatnią dziurkę, co stawia mnie w pozycji na pograniczu kota i psa. Kto by przypuszczał, że na moją maine coonową szyję nie dopnie się już żadna kocia. Taki wstyd! Gdy wychodzę na spacerki z Ludźmi, to paraduję w całym psim zestawie, czyli: obróżce, szelkach i smyczy. Dobrze, że żaden pies mnie nie wypatrzył, bo obciach na całe osiedle. Chusta na moim grzbieciku przypomina Pańci czas, kiedy jeździła na kolonie w dzieciństwie, którą musieli nosić wszyscy koloniści, łącznie z wychowawcami. Przypomina jej też czas zuchów, tak więc przezywa mnie Kotem Zuchem, co w tym całym psim zamieszaniu na pewno należy do najprzyjemniejszych określeń mojej kocioosoby.

:-)

wtorek, 11 marca 2014

627. Różność



  O ile dla Niebieściucha dzień bez Bambosza jest dniem straconym, o tyle dla mnie identyczna sytuacja ma miejsce z wędką! Kto by się spodziewał, że tak stracimy głowy, a ja w zupełności i to w połączeniu z pędzelkami, na punkcie tych dwóch różnych kocich akcesoriów. Ta nasza odmienność, czy to w charakterze, czy wyglądzie oraz upodobaniach odnośnie jedzenia, czy wyboru zabaw i zabawek bardzo podoba się naszym Ludziom! Mówią, że jesteśmy wtedy ciekawsi, każdy ma swój urok i coś się dzieje. Hmm. Oni też niby podobni, ale jednak różni. A może o to chodzi? Bo byłoby nudno? 
Mufasie nikt nie przeszkadza w rozkoszowaniu się jego ukochaną budką, gorzej ze mną. Tak się składa, źe Sąsiadka Luna-Umcia-Lunochod :), również nie potrafi przejść obojętnie koło wędki, co powoduje, że w jej obecności nie potrafi zachowywać się jak na kocią damę przystało. Ja zaś nie zamierzam dzielić się z nikim moją zabawką! Czy Czarnulka musi wędkować wtedy, kiedy ja? Nic z tego! Absolutnie się nie zgadzam.
-Oj tam, oj tam. Nie marudź Olbrzymie. Luna.
:)

poniedziałek, 10 marca 2014

626. Budka, zwana Bamboszem


  Budka, zwana Bamboszem okazała się być kociorewelacją i trafionym prezentem od moich Ludzi. Zanurzam się w niej codziennie, gdzie zapominam o całym świecie, a czas spędzony na harówkach w jej wnętrzu sięga nawet 20 godzin dziennie! Olbrzymowi zaś nie przypadła do gustu, prawdopodobnie z racji jego gabarytów. Raczej nie zmieściłby się. Nie zabraniam mu odwiedzin w Bamboszu, ale poza włożeniem do niego maine coonowej głowy i pędzelków, natychmiast się wycofuje. Nie chodzi o mój zapach, bo przesiadujemy w tych samych miejscach-jak fotel, czy budka w drapaku i jakoś mu to nie przeszkadza. Gdybym miał wystawić jakąś opinię na temat mojej nowej bazy, to pomruczałbym, że nie polecam jej dużym kotowatym, takim jak Ursus. Chyba czułyby się tam trochę nieswojo z racji mniejszej ilości miejsca. Choć z drugiej strony mój Współmieszkaniec potrafi przesiadywać w ciasnym kartonie, zzipowany- jak to mówią nasi Ludzie- do granic możliwości. Może wydziwia, ale to nie moja sprawa.