piątek, 10 marca 2017

903. Berek z królikami

  Parczek to teraz mój nowy świat. Dzień bez niego, to dzień stracony. Tylko niekorzystna aura może mnie zniechęcić do wyjścia na spacerek. Od kiedy dowiedziałem się o istnieniu dzikich królików, od tamtej pory mój Olbrzymowy koci żywot nabrał rumieńców. Wszak ptakowate już poznałem, ba nawet miałem kilku ich przedstawicieli w łapkach i co więcej podregulowałem populację myszy.😎 Mogłem też spotkać jeża, ale królików nigdy. Wczoraj Pańcia zabrała mnie na kolejną przechadzkę wieczorową porą, ponieważ wiedziała, że tylko wtedy spotkamy moich nowych skaczących "znajomych". Za dnia to niemożliwe. Trzech przedstawicieli króliczego rodu już mnie oczekiwało na trawce i kiedy tylko ich ujrzałem, natychmiast rzuciłem się w wir gonitwy. Za nimi oczywiście. Króliki pędziły przed siebie, często wybierając różne kierunki, to dla zmyłki. Zwykle zatrzymywały się w podobnej odległości i kiedy dzieliły nas ok. dwa metry, bacznie mnie obserwowały. Pomruczałbym, że nawet prowokowały mnie do ganianki. Niestety Pańcia widziała tyle o ile:), ale szczęśliwie biegała ze mną, trzymając smycz, a w duszy podśmiechiwała się. Szybko się zorientowałem, że cwaniaczkom z rodziny zającowatych podoba się nasz kocio- króliczy berek. I nagle cała sytuacja mnie zniechęciła. Przestałem za nimi biegać i odwróciłem pyszczek i grzbiecik w przeciwną stronę. Pomyślałem, że to ja tu jestem łowcą i to ja decyduję, kiedy poluję! Nie zamierzałem bawić się z tą skaczącą ferajną. Hmm.
  Na drugi dzień postanowiłem jeszcze trochę poryć w ziemi, w nadziei że znajdę tunele prowadzące do króliczych norek. Nie udało się, choć próbowałem. Przeszkadzał mi wiatr, który targał moim futerkiem do tego stopnia, że zacząłem przypominać lwa! No może lewka. Hmm:)

Ryłem i wąchałem!

Nasłuchiwałem!
A Pańcia jeszcze dodała oliwy do ognia przezywając mnie:
Wilku patrzy
Wilku ryje
Lewku ma kudłatą szyję!
😆

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz