środa, 27 listopada 2019

1057. Po mruczance z Klimberem

  Ostatnie przeżycia z Klimberem, mruczącym do mnie z Krainy Wiecznej Szczęśliwości, przyniosły mi ulgę i spokój, a w maine coonowe serce wlały nadzieję i otuchę. Obiecałem mojemu zacnemu Bratu, że nie będę już zakłócał jego szczęścia po drugiej stronie Mostu. Przynajmniej w granicach kociego rozsądku. Co prawda poprosiłem Klimbera, aby od czasu do czasu pokazał mi się we śnie i zamruczał kilka słów, ale czy spełni moje życzenie, to się okaże. Przyznał, że z każdym promieniem słońca będzie do mnie puszczał oczko i poruszał pędzelkami. Postanowiłem prędko poszukać blasku z nieba, ale przez tę niesforną zmianę czasu niewiele go teraz. Dzień krótki, a słońce szybko się chowa. Dookoła dywany kolorowych liści- jedyna pociecha. Moja kocioosoba naprawdę nie może się doczekać czasu letniego! Bo i miska napełni się o godzinę wcześniej, a tęsknota za Klimberem się zmniejszy, gdy wiosenno-letni promyk otuli mój pyszczek. 😁



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz