wtorek, 28 lipca 2020

1111. Do zobaczenia Kremie...

  Gdy od ponad roku Pańcia zachwalała roztropność i mądrość naszych dwóch kocich Sąsiadów, tak od ostatniej soboty musiała zmienić zdanie. Koty o zmyślonych przez nią imionach, gdyż nie znamy prawdziwych, czyli Krem i Brunatniaczka, a czasem Cappuccino, prawie codziennie urządzały sobie wędrówki po dachach garażów, które mogłem tylko obserwować z okna i marzyć, że kiedyś i ja tego doświadczę. O ile ich przechadzanie się, wprawiało mnie w złość i zazdrość, o tyle moją Właścicielkę w podziw. Powtarzała mi za każdym razem, jak to koty garażowce potrafią się zachować, jak to wiedzą, gdzie jest granica, dokąd już nie chodzić, jak pięknie zawracają i wskakują do siebie. Nie to co ja- wszędobylskie Olbrzymo, które poszłoby przed siebie i się zgubiło. Tymczasem w piątek Krem postanowił przespacerować się trochę dalej. Zeskoczył z garażu, co usłyszałem przez płot. Jego Pańcia pozwoliła mu na małe oddalenie, ale jak się potem okazało, nie przewidziała nieszczęścia. Futrzak nie wrócił na noc i gdy w sobotę poszukując go, napotkała naszego Pańcia i zapytała, czy nie widział jej kota, ten odparł, że nie. Jednak Ludziowaty- chcąc nie chcąc-przypadkowo wplątał się w historię kolegi Krema. Musiał pojechać do sklepu budowlanego, gdyż od kilku dni sam jednocześnie stał się garażowcem i dachowcem w jednym, z racji, że remontuje dach garażu. Wyjeżdżając zauważył ambulans dla zwierząt, a wokół niego nieznanych ludzi. Zatrzymał się i zapytał, czy to może chodzi o rudawego, puszystego kota, a gdy usłyszał, że tak i zobaczył na własne oczy, wiedział już, że to Krem! Kocur musiał zatruć się odtrutką na szczury, które grasują w wielu miejscach. Żył jeszcze przez chwilę, gdy go znaleziono. Z pewnością cierpiał. Piana płynęła mu z pyszczka, a po tym, gdy niestety nie udało się go uratować, Pańcio zaprowadził pracowników ambulansu do sąsiadki. Widział, jak płakała. Jak zabierała martwego pupila do transporterka. Zasmucił się, ale musiał załatwić swoje sprawy i pojechał. Gdy później opowiedział Pańci całą historię, Ludziowata przez resztę wieczoru rozpamiętywała futrzaka, żałując go, współczując jego Właścicielom i głaszcząc nas po głowach. Tyle emocji na raz, ale podkreśliła, że nigdy przenigdy nie staniemy się kotami wychodzącymi, nawet gdybyśmy stali się rozważniejsi. 


Do zobaczenia Kremie, nawet jeśli trochę na siebie prychaliśmy. Po drugiej stronie Tęczowego spotkasz mojego Brata Klimbera, Siostrę Dusię, Bruna i wiele innych ciekawych kociobistości, z którymi musiałem się rozstać. Szkoda tylko Cappuccino. 

To prawda...😢



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz