wtorek, 29 września 2020

1124. Pańciarazza kociarazza

  Gdy Pańcio po miesiącu- z małymi przerwami, zakończył remontowanie dachu garażu, by zdążyć przed deszczem i ogólnie wrześniem, wcześniej poprosił Pańcię, by dokumentowała aparatem fotograficznym każdy etap jego pracy. W tym celu, kiedy tylko mogła, stała w oknie i robiła zdjęcia jego codziennych zmagań. Gdy jakaś czynność została uwieczniona na tyle często, że nie było sensu stale jej fotografować, a w zasięgu wzroku pojawiały się inne atrakcje, obiektyw Pańci przesuwał się w ich kierunku. Wtedy następowała mała przerwa od Pańcia, zaś w Ludziowatej tliła się chęć chwilowej zmiany. Owe atrakcje chodziły po innych dachach garażów, cechowała je futrzastość i gracja w stąpaniu. Ludziowata na chwilę się zapomniała, jakby uśpiła swoje ja, przeobrażając się w kogoś innego. Jej oczy zabłysnęły, a na twarzy jawił się podstępny wyraz. Przepoczwarzyła się w kogoś, kogo określiłem „pańciarazzi kociarazzi”. Rozpoczęła śledzenie aparatem dwóch kocich sąsiadek, każdą pozę i minę, jaką przybrały na garażowych dachach. Wszystko po to, by zrobić im potajemnie zdjęcia. Niczego nieświadome futrzaste damy, nie mogły wiedzieć, iż ktoś je obserwuje. Pańcia, posunęła się tak daleko w swym nieładnym zachowaniu, że aby zachęcić kocice do odwrócenia się w jej stronę, tym samym w kadr, rozpoczęła chytre sztuczki dźwiękowe, podrabiające głosy ptaków, czy gryzoni. Ani Cappuccino, ani Mocha- gdyż tak je kawowo hmm nazwała, początkowo zdezorientowane, nie potrafiły odnaleźć źródła dźwięku, który je kusił. W końcu odnalazły niepozorną Ludziowatą w jednym z okien. Dotarło do nich, że zostały oszukane, że to fałszywe odgłosy  i że stały się obiektem człowieczej manipulacji. 

Mój spokój zaburzyły podejrzane tonacje kobiecego głosu. Nie brzmiały, jak powinny, choć zwracały uwagę. Gdy domyśliłam się, że nie dotyczą ani ptaków, ani myszy- wiedziałam już, kto za tym wszystkim stoi i mnie wrabia. To Ludziasta od Niebieściuchów. Po krótkiej drzemce, udałam się do domu. Żadnych kociarazzi!

Mnie również wykiwała. Dałam się podpuścić jej sztuczkom. I to nie pierwszy raz. Znalazła się podrabiaczka ptaków i myszy. Ale jednocześnie plus za imię. Czułam, że przyjdzie taki dzień, w którym zamieni je z nudnej Trójkolorki na coś bardziej oryginalnego. Mocha- czy Moka. Kawowo. Do kompletu z Cappuccino.


😄

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz