poniedziałek, 28 grudnia 2020

1141. Wielki Łowczy Polny nagrodzony medalem


  Nie spodziewałem się, choć po cichu o tym marzyłem. Moje ponadprzeciętne zdolności łowcze zyskały uznanie w oczach króla Mufasy Rozważnego i decyzją jego kocioosoby, choć jak się później okaże nie tylko jego, zostałem nagrodzony specjalnym medalem. Nietuzinkowym. Tym samym moja funkcja Wielkiego Łowczego Polnego umocniła się. Tyle nocy nasłuchiwania, opracowywania strategii, że na sukces operacji nie trzeba było długo czekać. W pełni sobie na odznaczenie zasłużyłem. Ale jak do tego doszło?

W przeciągu dwóch tygodni przyczyniłem się do zamierzonej regulacji populacji trzech gryzoni. Konkretniej szczurzej. Ku zdziwieniu i przerażeniu, przemieszanym z ulgą i dziwnym rodzajem smutku, gdyż dwa szczurki zakończyły swój żywot na oczach Pańci, gryzonie zza płotu to już historia. Ale czuję, że będą kolejne. Niemniej Ludzie zamknęli mi drzwiczki na koci świat, kolejny- nie wiem już, który to raz, abym nikogo nie przynosił w pyszczku do domu. Na zewnątrz no cóż, niech się dzieje, co chce, ale wewnątrz panują ich zasady, no powiedzmy, gdyż król Mufasa mógłby sądzić coś innego :) Tak, czy inaczej doprowadziłem do sytuacji, w której- gdyby nie spostrzegawczość Pańci i węch Pańcia, niczym policyjnego psa, trudno byłoby znaleźć moje skarby. 

Moi Właściciele trwaliby w błogiej nieświadomości, co na pewno by ich nie ucieszyło. Najpierw Ludziowatą zaintrygowało moje dziwne zachowanie. Wpatrzony w kartony do przechowywania i stojący przez całą noc przy półce, to coś czego zwykle nie robię. Nawet zapomniałem o jedzeniu! Pańcia postanowiła kierować się moim wpatrzonym wzrokiem w trzy pudełka z człowieczymi rzeczami, domyślając się, jakiego za chwilę dokona odkrycia. Gdy wertowała jedno pudełko po drugim, w trzecim, gdzie trzymała czapki, w jednej z nich ulokował się pierwszy szczurzy delikwent! A fee!- pomyślała. Dogorywał i bardzo szybko opuścił ten świat. Drugiego podałem jej sam, który po wypuszczeniu z pyszczka, zdążył pożyć z kilka sekund, o trzecim zaś  nikt nie wiedział. Pańcio przez kilka dni narzekał na nieprzyjemny zapach, którego nie potrafił namierzyć i określić. Opisał go potem, gdyż nie chciał straszyć Ludziastej, iż odór przypomina trupi smród. Oboje widząc moje zapędy regulacji populacji gryzoni, uznali, że ów zapach może mieć coś wspólnego z moimi łupami. Postanowili więc zerknąć w trudno dostępne miejsca. Człowiekowaty wyjął deseczki wokół kaloryfera, następnie odsunął listwę pod szafkami kuchennymi, aż w końcu gdy schylił się pod kanapę, zawołał „jest!”.  Poświecił latarką, by i Pańcia mogła spojrzeć. Na podłodze leżał zdechły szczur! Dla nich obrzydliwość, dla mnie zabawa dopiero się zaczynała! Zabroniono mi jednak podchodzić bliżej i po pozbyciu się gryzonia, co Pańcio uczynił w masce, natychmiast sprzątnął pod i za kanapą. Gdy emocje nieco opadły, gdyż nie mógłbym pomruczeć, aby ktoś został przestraszony, Ludziowata w efekcie pochwaliła moje łowcze zapędy. Doczytała, że inni skarżą się na plagę szczurów, a tymczasem ich domowy Wielki Łowczy Polny Rysio, czyli ja, bez żadnych pułapek i trujących środków, kociobiście łapą i pysiem rozprawił się z gryzoniowym towarzystwem. I że w pełni zasłużył na medal domowego deratyzatora! 


I o to chodzi!



Nawet, gdy śpię, to wszystko słyszę!









Jakby co, to zrobię groźną minkę i żaden szczur nie odważy się podejść...



Inaczej skończy źle.

😆😁

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz