wtorek, 20 grudnia 2022

1291. Od golaska do baranka

  Ponownie zawitałem w progach lecznicy dla zwierząt. Na szczęście nie z powodu czegoś złego, a kontrolnie. Pan Weterynarz chciał sprawdzić moje zębule, dziąsła i ogólnie, jak się czuję po zabiegu usunięcia zęba sprzed kilku tygodni.  Okazało się, że wszystko było ze mną w porządku, a nawet zostałem pochwalony za piękne dziąsła i zęby. Pan Weterynarz nie wiedział tylko jednego. Aby do niego dotrzeć, musiałem ponownie tam przybyć w „bestii”-czyli moim czarnym i ogromnym transporterku, wcześniej umieszczonym w mechanicznym potworze na czterech kółkach, czyli samochodzie. Początkowo nie rozumiałem, dokąd Ludzie mnie wiozą, stąd trochę marudziłem. A w lecznicy- z powodu późnej godziny, nikogo już nie zastaliśmy. Poza personelem. Żebym chociaż mógł spotkać Czito albo innego kociego, czy psiego cwaniaczka. A tak? Natomiast w gabinecie ponownie naśmiechiwano się z mojej kocioosoby, szczególnie wtedy gdy Pan Weterynarz wspominał golenie mojego brzucha. Do golaska! Kto to widział, żeby moje brzusio stało się obiektem do żartów. Ludziowaci przyznali, że łysolek bardzo im się podobał. Ale że czas leci, to tym samym futerko powoli odrosło. I trochę im żal. Aktualnie określenie „golasek” Pańcia zamieniła na „baranek”, gdyż mojemu brzuchowi w tym momencie bliżej do tego ostatniego, jakby jeden etap się zakończył, a nastąpił drugi. I co? Na dokładkę Ludziowata wciągnęła Pańcia w swoje szalone pomysły, do których się przyłączył. Od teraz stale nucą mi do uszek i pędzelków niezrozumiałe dla mnie słowa, nie ich autorstwa:


A przed nią bieży baranek

A nad nią lata motylek 


Nawet nie zmienili „nią”, na „nim”, skoro to o mnie. Hmm. Ciekawe, co na pożyczanie słów pewien Pan, zwany Wieszczem? 




😉

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz