poniedziałek, 29 marca 2010

310. W Piwnicy pod Kocurrami, cz.1


  Wąskimi i stromymi schodkami zeszliśmy na dół. Mieliśmy trzymać się drogi, która prowadziła ku tajemniczym drzwiom, a które znajdowały się na końcu korytarza. Praprapradziadkowie stąpali jako pierwsi, a my zaraz za nimi. Wokół nas panował półmrok, a także od czasu do czasu kapnęła kropla wody z podniszczonego sufitu. Niebieściuchowy, podejrzwliwy nos pracował pełną parą, obwąchując każdy możliwy zakamarek, w efekcie czego dziś pokichuje. Moja Olbrzymowa kocioosoba nie mogła być gorsza i dlatego również sprawdzała wszystko, co tylko może. Poza wyspecjalizowanymi nozdrzami, mogłem liczyć na moje pędzelki, wąsiki i kudłaty ogon.  Trzymałem też przygotowane pazurki, to na wypadek, gdyby jakaś podejrzana kreatura zaskoczyła nas od tyłu.
  Na szczęście obyło się bez żadnych przykrych niespodzianek i za chwilę znaleźliśmy się przed wielkimi, pancernymi drzwiami.
-To tutaj znajduje się Piwnica pod Kocurrami- pomruczał Praprapradziadzio Skywalker, po czym łapką pchnął sporej wielkości klamkę.
  Drzwi rozpostarły przed nami niecodzienny widok. Ogromna przestrzeń, wypełniona po brzegi wszelkimi kocimi przyjemnościami, robiła wrażenie. Pomyślałem, że to w końcu Olbrzymowe miejsce spotkań, tak więc małe nie powinno być. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to wydzielone miejsce na harówki, spanko i odpoczynek. Wokół stały bogato zdobione fotele i trony, kocie kanapy wysadzone kożuszkiem, których jakość i elegancja w żaden sposób nie mogła się porównywać z tym, co mam do dyspozycji w domku. Mój kociobisty Pan Fotel czy Tron Króla Mufasy nie umywał się klasą do tego, co zobaczyłem właśnie w Piwnicy pod Kocurrami.
  Przechodząc wokół Kociooazy odprężenia, a które to miejsce zostało właśnie tak nazwane, poczułem, że przez mój grzbiecik przeszedł dreszcz. Wywołał on lawinowo postawienie moich pędzelków na baczność i do końca wizyty nie opadły ani razu. Zresztą jak tu się dziwić, kiedy moim oczom wyłonił się kolejny relaksujący widok.
-To Kocie Spa- pomruczał Praprapradziadzio Chief Two Moons, widząc mój zaskoczony wzrok. - Mamy tu do dyspozycji kociomasaże, kociakuzzi ,kocią saunę i prysznice- kontynuował.


-Ależ Praprapradziadziu, biorąc pod uwagę moje złe wspomnienia z Panem Prysznicem, Panią Wodą i Panią Wanną, kiedy to we troje postąpili przeciwko mnie, wywołując wstyd, zażenowanie oraz doprowadzając mnie do kompromitacji przed Mufasą i moimi Ludźmi, przyrzekłem sobie, już nigdy nie nawiązywać z nimi przyjaźni.
-Nie ma co się tak denerwować Prapraprawnusiu. Te prysznice nie zawierają wody, a jedynie taki odprężający podmuch, który powiewa nam na futerko.
-Nie wiedziałem, a nie lepiej zatrudnić Panią Suszarkę?
-Myślimy o tym, pamiętaj jednak, że kiedy powstawała Piwnica pod Kocurrami, nie istniały jeszcze takie wynalazki.
-Rozumiem Praprapradziadziu.


   Zachwyt i ciekawość, które ogarnęły nasze kocioosoby, sprawiały wrażenie niekończących się. Nie mogliśmy doczekać się, co jeszcze zobaczymy i zwiedzimy. Kiedy przeszliśmy do kolejnej wydzielonej strefy, nawet Mufasę przeszył dreszcz i zaniemówił...

  😆 c.d.n.
Kot_Ursus
14 łapek (comments)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz