środa, 31 marca 2010

311. W Piwnicy pod Kocurrami, cz.2


  Trzecia wydzielona strefa łączyła w sobie sekcję kociosportową oraz żywieniową. Takiej kombinacji nigdy bym się nie spodziewał, a ten który ją wymyślił na pewno przejdzie do kociohistorii sportu  . Praprapradziadzia ostrzegli nas, szczególnie Mufasę, że możemy zaniemówić, gdyż każdy kto tu wchodzi nie może w pierwszej chwili dojść do siebie. Słysząc te słowa Niebieściuchowe wąsiki opadły, w przeciwieństwie do moich Ursusikowych, które wraz z pędzelkami stały nastroszone, a wszystko z ciekawości. 
  Praprapradziadziowie zaprosili nas do środka. Nie mylili się, bowiem to co zobaczyliśmy wprawiło nas w osłupienie. Sala wypełniona była przeróżnymi maszynami czy też cudami kociotechniki, usprawniającymi produkcję pożywienia. Każda z nich odpowiadała za inne składniki i każda pełniła inną funkcję. Jedna kroiła je, druga siekała, trzecia łączyła z sosami lub galaretą, czwarta dbała o proporcje, piąta doprawiała przyprawami, szósta mieszała, siódma gotowała, ósma smażyła itd. Nie mogłem zliczyć, ile różnych sprzętów pracuje naraz, ponieważ dostałbym oczopląsu. Całość połączona była ze strojącymi nieopodal miskami, talerzykami czy też salaterkami, które w cudowny sposób napełniały się same. 
  Widok samonapełniających się misek napawał mnie kociooptymizmem i radością, gdyż oczami wyobraźni ujrzałem te niespotykane zjawisko, przeniesione na łono każdego kociego domku, w tym mojego. Och, gdyby mogłoby się tak ziścić moje pragnienie! Nie musiałbym prosić Ludzi ani Pani Lodówki o łaskawe podanie mi jedzonka, a wystarczyłoby naciśnięcie guzika w miseczce, aby ta sama się napełniła.
-Oprócz produkcji przekąsek i różnych kocich smakołyków w miejscu tym odbywają się się też niespotykane kociozawody- oznajmił Praprapradziadzio Chief Two Moons, po czym skinął do nas, abyśmy podeszli jeszcze bliżej. 
http://www.faydark-coon.com/animal.php?n=guldfakse-chief-two-moons&id=196&lc=en_US

   Naszym oczom ukazał się w pełnej krasie kolejny niecodzienny widok. Kilkanaście Olbrzymów, z czego większość to moi zacni Przodkowie, brało udział w treningu czyszczenia miski na czas! Fenomenalna prędkość, z jaką pędzlowali swoje naczynia, sprawiła, że zastygłem w miejscu i nie potrafiłem się ruszyć. Moje łapki stały się jak z waty, a czupurek na grzbieciku nabrał nieokreślonego kształtu. Nie wspominam już, jak wyglądał Rusek, który nie potrafił wykrztusić z siebie ani słowa. O ile ja prezentuję każdego dnia umiejętności czyszczące i posiadam talent wrodzony, tak przy moich Przodkach wypadam bardzo kiepsko. Rozczarowany moimi słabymi wynikami w czyszczingu, nie zwracałem nawet uwagi na rozstawione wokół mnie wypełnione salaterki i talerzyki. Praprapradziadziowie widząc moją smutną minę, pocieszyli mnie mrucząc:

-Nie martw się Ursusiku, zaczniesz trenować w Piwnicy pod Kocurrami pod okiem Twojego kociobistego trenera, a niebawem będziesz mógł startować w kocich zawodach i konkursach. Na pewno wygrasz nie jeden puchar i zdobędziesz medale. Wrodzone ku temu umiejętności już posiadasz, ale trzeba je tylko ukierunkować, poprawić, a złe nawyki zlikwidować. Prawdopodobnie zostaniesz wysłany też na kurs pędzlowania miski w tempie torpedy, tak abyś mógł zostać dyplomowanym czyścicielem wszelkich naczyń... 

  Słowa Praprapradziadziów bardzo mnie ucieszyły, poczułem po nich ulgę i satysfakcję, że jeszcze nie wszystko stracone. Po delikatnym opędzlowaniu -stojącej koło mnie samotnie- salaterki, przeszliśmy do następnej strefy, by kolejny raz pozytywnie się zaskoczyć....

 😃 c.d.n..
Kot_Ursus
12 łapek (comments)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz