piątek, 5 lutego 2016

799. Ursusik Papageno i jego Papagena ;)

    Nasi Ludzie jak na dawnych chórzystów przystało, często sięgają do muzyki poważnej, a także opery. Z nostalgią wspominają koncerty i wyjazdy po Europie, a Pańcia szczególnie tęskni. Śpiewanie im pozostało i nie ma dnia, żeby czegoś nie śpiewali, a i bywa, że kogoś podrabiają, ( to Pańcia działka, jego ukryty talent, Pańcia w tym względzie wypada gorzej). :) Zaś my musimy tego wysłuchiwać i cóż przywykliśmy! Dzięki internetowi nasi Właściciele mogą obejrzeć i posłuchać niemal wszystkiego, co prawda lepiej byłoby doświadczyć bezpośredniego kontaktu ze sztuką, jak mówią, ale aktualnie to trochę utrudnione. I oto  po oglądnięli transmitowany na żywo Straszny dwór Moniuszki, a potem Czarodziejski flet Mozarta (Zauberflüte). Trudno opisać ich zachwyt obiema operami, ze szczególnym naciskiem na tę pierwszą, ale skupię się na jednym. Otóż po obejrzeniu i wysłuchaniu opery Mozarta zacząłem być nazywany od imienia pewnej postaci, tam występującej, a mianowicie Papageno! Papageno w skrócie to ptasznik, hmm, o dobrym sercu, trochę bojaźliwy, z wyglądu nieco nieokiełznany, obrośnięty piórami, czasem futrzasty- w zależności od charakteryzacji i wizji ludzi wystawiających operę.

( zdjęcia pochodzą z internetu)

W opinii mojej Właścicielki idealnie pasujący do mojej kocioosoby! Cały Ursusik, szczególnie przez te ptaszki!- stwierdziła. Papageno za swe dobre serce zostaje wynagrodzony i znajduje dziewczynę swoich marzeń, Papagenę. A następnie po zakończeniu opery długo nie musiałem czekać, aby usłyszeć pewne pytanie od Pańcia: 
- a kto jest Twoją Papageną Ursusiku? Gdzie ona jest? 

Nie sądziłem, że tak szybko uzyskam odpowiedź na te pytanie. Pańcia znalazła odpowiedź, kiedy kilka dni później całkiem przypadkiem na jej drodze do domu stanęła tajemnicza futrzasta łapa, a właściwie cztery!
Owa kocioosoba zeskoczyła z parapetu i podeszła do naszej ludziowatej, ocierając się o jej dłonie i łydki. Pańcia wiedziała od razu, że to ani maine coon, ani norweski leśny i uznała, że to najprawdopodobniej kot syberyjski w odmianie Neva Masquerade. Potem sprawdziła w internecie i wszystko się zgadzało. No cóż skoro syberyjski to kraj Przodków ten sam, co  Mufasy, a Neva to rzeka przepływająca przez Sankt Petersburg, w jedynym mieście Rosji, które odwiedzili nasi Ludzie i to z chórem, gdzie wystąpili. A skoro chór i filharmonia, to i opera i... Papagena! Dziwne rozumowanie ludziowatej, ale patrząc na futrzastość Nevy, ( bo tak ją sobie początkowo nazwała), oznajmiła jej podczas tego krótkiego spotkania, że oto jej domowy Papageno odnalazł swoją Papagenę! 

hmm
Biorąc pod uwagę moje pochodzenie, to nie da się ukryć, że z Mufim-Mufasą łączy mnie więcej, jednak patrząc na nasze gabaryty, to mogłabym go przysłonić futrem. Niech lepiej zainteresuje się nim jakaś krótkowłosa kotka. W przypadku Olbrzyma pierwotnie trochę się opierałam, ale widząc jego zdjęcie, moje syberyjskie serce zaczęło bić szybciej i zrobiło mi się cieplej! Zapytam więc: gdzie mój Papageno? 
Tu jestem! I to w stroju!
Papageno Nevo zaśpiewajmy naszą wspólną arię...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz