sobota, 13 stycznia 2018

956. Mufasa wraca do gry



A właściwie już wróciłem! Tu Mufi-Mufasa. Nigdy nie uwierzyłbym, że małe wyjście na dwór, może doprowadzić nawet do śmierci. Wymykając się Ludziom na zewnątrz, myślałem, że pobrykam sobie tu i tam, obwącham płot, oznaczę nosem liście krzaków, po czym za kilka minut wrócę do domu, by jak zwykle poharować w Bamboszu. A tymczasem stało się zupełnie coś odwrotnego! Przeliczyłem się. Widząc zamknięte drzwi wejściowe, nie potrafiłem wrócić. Oddalałem się od domu z każdą godziną, aż zupełnie zabłądziłem. Zniknąłem na całe dziewięć dni i nocy. Właśnie noce- one były najgorsze. Deszcz i zimno. Wygłodniały, osłabiony, wyczuwający że z oddali kilometra, czy nawet półtora załamani Pańcia i Pańcio poszukują mnie, traciłem nadzieję, że znów ich zobaczę. Nawet Olbrzym im pomagał i chodził na smyczy z nimi! Kiedy w końcu się odnalazłem, a to co mnie spotkało odnośnie zdrowia Ursus już opisał, wszystkim nam ulżyło i radości nie było widać końca. Pomimo że mój Współmieszkaniec towarzyszył mi w trudnych chwilach, doskonale wiedziałem, że marzy mu się przejęcie władzy w domu i objęcie mojego królewskiego tronu. Wykorzystywał mój osłabiony stan i co jakiś czas częstował mnie syknięciem, tudzież warknięciem. Znosiłem te jego wybryki, ale nigdy się nie przestraszyłem. Wiedziałem, że nie ze mną takie numery i dopóki trwam w chorobie, skupię się na dojściu do formy, po czym pokażę Olbrzymowi jego miejsce w szeregu. I tak też się stało. Trzymanie kociej władzy nie należy do łatwych. Zewsząd może czyhać niebezpieczeństwo. Cwaniaczek zachodzi mnie czasami od strony grzbietu i pazurem wyrywa futerko najczęściej znad oka! Kociompromitacja. Mimo to kiedy fika, również nie siedzę cicho. Dochodzi między nami do pojedynków kociarate, gonitw i innych kocich bójek. 😉 A Ludziowate nie są w stanie nas zawsze upilnować...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz