piątek, 21 maja 2021

1174. Biała Kula


  Niby w maju powinno być już w miarę ciepło, tymczasem pogoda jak podczas jesieni. Na przemian deszcz i zimno. I jeszcze wietrznie. Moje uszka i pędzelki wychwyciły któregoś dnia, jak jacyś ludzie za pośrednictwem Pana Telewizora rozprawiali, żeby nie pomruczeć: męczyli i ględzili o niejakim ociepleniu klimatu, że aż chyba wykrakali i stało się na odwrót. Przyszło oziębienie i ciekawe, co cwaniaczki teraz wymyślą? Co prawda mnie to wszystko nie interesuje, ale poza opędzlowaniem pełnej miski, od czasu do czasu wyszedłbym na dłuższy spacerek! A kiedy deszczowo i zimno, to się nie chce. Gdy pewnego dnia w początkowej fazie wiosny, w końcu na dłużej pojawiło się słońce, Pańcia skorzystała z okazji i po uprzednim założeniu mi psich szelek i smyczy, co przemilczę, zabrała mnie do parczku. 

Tam-jak zwykle, krzaczki i inne rośliny zostały przeze mnie obwąchane, skontrolowane, a także oznaczone nosem, by każdy zwierzak wiedział, iż tu byłem i że wrócę! Zajęty sprawdzaniem stanu trawy, nie zauważyłem, iż w naszym kierunku nadciąga podejrzana Biała Kula! Przemieszczała się z coraz większą prędkością, z czasem uwidoczniła się na jej grzbiecie kremowa poświata, a jej intencje odnośnie nas nie do końca wydawały się jednoznaczne. Gdy się przybliżyła, okazało się, że to pies rasy Golden retriver. Wystraszona Pańcia skróciła smycz i zakryła mnie swoim ciałem. Wierzyła jednak, iż rasa psowatego, którą kojarzyła jako przyjazną, łagodną i wesołą, za co mi nieźle podpadła:), nie zaatakuje nas i że nic nam nie grozi. Z odległości około stu metrów rozlegał się głos jego Właściciela, nakazujący Goldenowi zatrzymać się. Zwierzak posłuchał, a gdy ów człowiek ujrzał moją kocioosobę, zapytał Pańcię uprzejmie, czy może do nas podejść ze swoim psem, gdyż chciał mi się przyjrzeć. Zgodziła się, a ja zaś obserwowałem, jak Szczekacz wykonuje komendy swojego Pana. Kociobiście nie zniżyłbym się do takiego poziomu, aby moi Ludziowaci nakazywali mi, co robić, a co nie, choć czasem tak się dzieje, ale z Goldenem sprawa wydawała się bardziej zaawansowana. Słuchał każdego słowa swego Właściciela, posłusznie reagując na jego polecenia. Postanowiłem zrobić to samo i dlatego rozpocząłem niesłyszalną dla ludzkich uszu małą tresurę.

-Siedzieć!




-Leżeć! 


-Nie kociompromituj się Kocurze, gdyby nie mój Pan obok, zostałaby z Ciebie futrzasta plama!

-Phi, obyś się nie zdziwił 


-I pomysleć, że chciałem trochę pobawić się i podroczyć z tym kocioosobnikiem. Psiompromitacja!


😆

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz