środa, 5 stycznia 2022

1223. Ursusik karmiony łyżeczką

 Gdyby nie odpalane fajerwerki za oknem w okolicy północy przed i po, w ogóle nie zauważyłbym odejścia Starego Roku i powitania Nowego. Najprawdopodobniej przespałbym ten moment w koszyku lub nasłuchiwał, czy nie pojawiły się w ogródku pod płotem jakieś gryzoniowate lub ptakowate intruzy. Tymczasem zostałem zmuszony, a właściwie sam się zmusiłem, aby najgorsze przeczekać pomiędzy łydką Pańcia a oparciem kanapy. Schroniłem się w najbezpieczniejszym miejscu w domu, jakie uznałem wtedy za najlepsze. Trwałem tam, dopóki sztuczne ognie nie przestały strzelać. Oceniłem, że Pańcio to niezła barykada, większa siła i wydzielane ciepło, niczym piec:) Nie bez powodu więc władowałem się właśnie tam. Kiedy zaś wszystko  się uspokoiło, na ca o dziwo nie musiałem długo czekać, pomyślałem, że Nowy Rok Nowym Rokiem, ale należałoby coś przekąsić. Noworocznie. Natłok tylu emocji spowodował poruszenie głodomorków w moim brzuchu, które trzeba było natychmiast ugasić. Nie tylko wodą. Zapełniona miska przyniosła mi ulgę, jednak oczekiwałem od Pańci czegoś więcej. Domyśliła się i jako moja nadworna podmiszcza:) zaczęła karmić mnie łyżeczką. A co!

-Nie kociompromituj się Olbrzymie, Ludziowata zwyczajnie pomogła Ci wyjeść resztki z trudno dostępnych, jak na Twoje pysio, zakamarków miski. Ot co! Mufi-Mufasa.

-Hmm…






😉😆

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz