wtorek, 28 czerwca 2022

1253. Po długiej nieobecności w domu

   Niebieściuch nie musiał nic mruczeć. Na szczęście dla nas obu, po powrocie do domu, panowała cisza. Stało się dokładanie tak, jak przepowiedział Pradziadzio Pavarotti. Czas został zatrzymany w dniu, w którym w kwietniu, wyruszyliśmy w podróż do moich francuskich Krewnych. Do tego poczuliśmy ulgę, gdyż nikt nie czekał na nas z pretensjami i nie narażał na ewentualny stres, czy dreszcze na grzbiecikach, wynikające z naszej przedłużonej nieobecności. Wraz z przekroczeniem kocich drzwiczek i tym samym progu, poczuliśmy, że nie ma jak na przysłowiowych starych śmieciach. Po kuchni rozlegał się ten sam zapach pieczonych ciasteczek, a w rogu stały nasze miseczki z karmą i wodą. Na ich widok uświadomiłem sobie, jak bardzo zatęskniłem za zwyczajnym, domowym jedzeniem. I ręką Pańci, napełniającej nam miski smakołykami. Pomimo urodzinowej uczty u Pradziadzia Dream-Dandiego, obfitującej w niewyobrażalne potrawy i posiłkiem przed podróżą, obaj poczuliśmy, że głodomorki w brzuchach domagają się czegoś pysznego. Jednogłośnie podjęliśmy decyzję, iż nadszedł czas, aby obudzić Ludziowatych. 

  Przez okno pokoju sypialni, przez nie do końca zasłoniętą zasłonę, wpadały promienie słońca. Nie były one w stanie obudzić Człowiekowatych, nie tylko dlatego, że oboje trwali w łóżku od kwietnia w śnie, ale dlatego, że taka ich natura. Mocno  śpią. Pamiętając o tym fakcie, Mufasa zarządził, abyśmy się rozdzielili. Podczas gdy Niebieściuch skierował się do Pańcia, wskakując na jego poduszkę, mnie nakazał władować się do Pańci. Moje zadanie polegało- w przeciwieństwie do Niebieściucha, który rozpoczął łapkami masaż głowy Ludziastego, okraszaszając go mruczanką, na stopniowym podnoszeniu głosu. W skrócie miałem robić to, co po za łakomczuchowaniem, wychodzi mi najlepiej, czyli gadać i marudzić. Od lekkiego szeptu, po tzw. mocne uderzenie, czyli niekończący się jęk, wskazujący na głód, żądający natychmiastowego podania  jedzenia!  Po takim hałasie, który dopełniłem ocieraniem się pyszczka o Pańci ucho, a potem dłoń, obudzenie Ludzi gwarantowane. Potem poszło już jak z płatka. Nasza Właścicielka otworzyła oczy, widząc mnie proszącego, wstała z łóżka i ponaglana przeze mnie, napełniła nam miski. W moim przypadku chodziło o czteroetapowe śniadanie, do którego zdążyłem ją już przyzwyczaić, zaś dla Mufasy złożone z jednej porcji. Gdy nasyceni konsumpcją, zamierzaliśmy oddalić się na drzemkę, a musieliśmy bezsprzecznie odpocząć po ostatnich przeżyciach, zdążyliśmy nagle zauważyć dziwną rzecz. Ludziowaci wypoczęci jak nigdy, wciąż obchodzili Wielkanoc. Trawka w ogródku jeszcze niezbyt ładnie się prezentująca, brak kwiatów, drzewka bez listków, a właściwie z jednym, co świadczyło, że czekają nas kwietniowe, w dalszym ciągu chłodne dni, przeplatającego się miesiąca z ludową nazwą: plecień. Te dwa miesiące naszej absencji, dały się zauważyć w otaczającej przyrodzie. Gdy wyjeżdżaliśmy od Pradziadzia, drzewa i rośliny rozkwitły na dobre, dni stały się dłuższe i ciepłe, a tymczasem po powrocie ponownie chłód i jakoś tak nadal szaro. Musieliśmy rozwiązać ten problem i zamiast odpoczywać w koszykach, czy kocykach, skontaktowaliśmy się z Pradziadziem Dream-Dandym, za pomocą lustra. Po wysłuchaniu naszego dylematu i prośbie, abyśmy mogli już teraz cieszyć się latem i nie czekać na nie aż dwa miesiące, mój Przodek obiecał, że zapyta Pradziadzia Pavarottiego i zwrócił się do niego o pomoc. Odpowiedź przyszła bardzo szybko. 

-Prawnusie, włączcie na pilocie od Pana Telewizora funkcję przyśpieszenia, przycisk ten umożliwi Wam, że świat wokół Was znacznie nabierze prędkości, łącznie z Waszymi Właścicielami, a tymczasem Wy pozostaniecie w bezruchu. Kiedy rzeczywistość Ludzi i Wasza się wyrównają i czas dojdzie do końca czerwca, nikt z was nie poczuje zmęczenia, ani nie będzie niczego pamiętał. 

-Pradziadziu, jesteś wielką kociobistością. Bardzo Ci dziękujemy. Bierzemy się do roboty!






😄


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz