środa, 27 listopada 2013

592. ....

   Podsłuchaliśmy, jak któregoś dnia Pańcia opowiedziała Pańciowi pewną historię. Dotyczyła ona dziwnego zachowania właścicieli Rudzielca-Grubaska, sprzed kilku postów.Według niej musieli zauważyć przez okno, kiedy ocierał się o jej łydkę, kiedy okazywał jej sympatię, a ona jemu, kiedy wreszcie go pogłaskała i pstryknęła zdjęcie telefonem. Uznała, że nie zrobiła nic złego i nie zamierzała się z niczego tłumaczyć. Jeśli ktoś nie chce, aby jego kot poznawał innych ludzi, niech go trzyma w domu. Proste. Choć cwaniaczek włamał się do bloga, to jednak postanowiłem się nie gniewać. Kilka dni temu Rudzielec ponownie spotkał Pańcię i podobnie jak za pierwszym razem biegł do niej na pieszczochy, a przecież są sobie obcy. Kiedy za trzecim razem znowu ich drogi się zeszły, tym razem nie za bardzo zadowoleni właściciele natychmiast go zawołali i schowali w domu, obdarowując Pańcię niezbyt przyjemnym spojrzeniem. Hmm. Ona tylko zmrużyła oczy. Jedno było pewne, ona nie zagrażała Rudzielcowi, nie w głowie jej przecież robienie mu krzywdy, to też wywnioskowała, źe jego ludzie poczuli się może zazdrośni??? albo urażeni tym, że ich futrzak moźe lubić też innych ludziowatych. Albo może nawet bardziej od nich samych? Nie zdzwiłbym się. My kotowate już tak mamy, kiedy kogoś polubimy, to na zawsze i to my wybieramy sobie ludzi. Przynajmniej Rusek i ja Olbrzymo.
Przy okazji wydało się też, że Rudzielec nie jest współlokatorem Ruskówny-Rusinki, a jedynie jej sąsiadem. Ulga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz