czwartek, 28 listopada 2013

593. Jaki Dziadzio, taki Wnusio ;)

   Niedawno mój Dziadzio Dream-Dandy prezentował swoją olbrzymowatość, a dziś ja postanowiłem pochwalić się moją Ursusikową! Jak dobrze, że Pańci przypomniało się, że kiedyś zrobiła mi podobne zdjęcie i specjalnie dla mnie odszukała je. Choć jestem trochę krótszy od mojego szacownego Przodka, to dla moich Ludzi nie ma to znaczenia. Dla mnie zresztą też nie. Wdałem się zapewne w drugiego Dziadka i Mamusię, ale jak mruczy Mufasa jestem jedyny kot Olbrzym w swoim rodzaju.

Zdjęcie pt." Jestem malutkim kotkiem" :)



Ursusiku, jestem pod wrażeniem Twojej kocioosoby i myślę, że mogłeś odziedziczyć niektóre cechy mojej córki Emilii.
Dziadek Dream-Dandy.

fot. 



środa, 27 listopada 2013

592. ....

   Podsłuchaliśmy, jak któregoś dnia Pańcia opowiedziała Pańciowi pewną historię. Dotyczyła ona dziwnego zachowania właścicieli Rudzielca-Grubaska, sprzed kilku postów.Według niej musieli zauważyć przez okno, kiedy ocierał się o jej łydkę, kiedy okazywał jej sympatię, a ona jemu, kiedy wreszcie go pogłaskała i pstryknęła zdjęcie telefonem. Uznała, że nie zrobiła nic złego i nie zamierzała się z niczego tłumaczyć. Jeśli ktoś nie chce, aby jego kot poznawał innych ludzi, niech go trzyma w domu. Proste. Choć cwaniaczek włamał się do bloga, to jednak postanowiłem się nie gniewać. Kilka dni temu Rudzielec ponownie spotkał Pańcię i podobnie jak za pierwszym razem biegł do niej na pieszczochy, a przecież są sobie obcy. Kiedy za trzecim razem znowu ich drogi się zeszły, tym razem nie za bardzo zadowoleni właściciele natychmiast go zawołali i schowali w domu, obdarowując Pańcię niezbyt przyjemnym spojrzeniem. Hmm. Ona tylko zmrużyła oczy. Jedno było pewne, ona nie zagrażała Rudzielcowi, nie w głowie jej przecież robienie mu krzywdy, to też wywnioskowała, źe jego ludzie poczuli się może zazdrośni??? albo urażeni tym, że ich futrzak moźe lubić też innych ludziowatych. Albo może nawet bardziej od nich samych? Nie zdzwiłbym się. My kotowate już tak mamy, kiedy kogoś polubimy, to na zawsze i to my wybieramy sobie ludzi. Przynajmniej Rusek i ja Olbrzymo.
Przy okazji wydało się też, że Rudzielec nie jest współlokatorem Ruskówny-Rusinki, a jedynie jej sąsiadem. Ulga.

wtorek, 26 listopada 2013

591. BiałKo ;)

 

Mnie ta Pańcia też spotkała przypadkowo na swojej drodze i niniejszym zakończyły się odwiedziny Rudzielców na blogu. Hmm, przynajmniej na razie, aż napotka następnego. Pod pretekstem poprawiania buta, pstryknęła mi zdjęcie telefonem. Co ona by bez niego zrobiła? Z tego co wiem, rzadko kiedy nosi się przy sobie aparat w damskiej torebce. Zbyt ryzykowne i ciężka sprawa ;) 
Dziwna też wydaje się sytuacja, jeśli chodzi o imię, czy przezwisko jakie mi na szybko nadała ta ludziowata. To BiałKo, hmm, że niby biały kot tylko bez ostatnich liter. No cóż, nie takie rzeczy się działy na świecie, więc jakoś to przeżyję...

;)

niedziela, 24 listopada 2013

590. Rudy Dziadzio :)

  Tu Ursusik-Ursusso. Kogo ja widzę? Podczas gdy trochę mi się pochorowało i zaniedbałem blog, powkradały się tu jakieś podejrzane futrzaste cwaniaczki. Jedna Niebieska, a reszta Rudzielce. No cóż wybaczam im, bo miałem sprawy na pędzelkach :) Hmm.  


Ursusiku, tu Dziadzio Dream-Dandy. Ja też należę do grupy Rudzielców, a tutaj prezentuję Ci moje umaszczenie :)



piątek, 22 listopada 2013

589. Rudaski

Dobrze, że w końcu ta ludziowata;) zrzuciła zdjęcia z telefonu do komputera, inaczej nigdy nie moglibyśmy się pochwalić naszymi wspólnymi- oczywiście przypadkowymi spotkaniami. Naturalnie w różnych odstępach czasu, jak i miejscach. Zmyliliśmy ją, bo początkowo sądziła, że my to jeden kotowaty. Jednak po dogłębnym przyjrzeniu się nam doszła do wniosku, że jest nas dwóch lub dwoje, hmm. 
-Oszukaliście mnie Futrzaki ;) Nie mam pojęcia, jak Was nazwać, chyba Rudy1 i Rudy 2. Skąd Wy Rudaski bierzecie się na mojej drodze, skoro w domu mam Niebieściuchy?- zapytała.
Kto to może wiedzieć. My zaś z małą rezerwą- w przeciwieństwie do Rudzielca-Grubaska, spoglądaliśmy tylko na nią, dając jej do zrozumienia, że są na tym świecie rzeczy, czasem bardzo rude, które się ludziom nie śniły...;)



czwartek, 21 listopada 2013

588. Rudzielec- Grubasek :)


Kogo ja widzę? Ruskównę? A cóż to za imię? Tak się składa, że i ja spotkałem tę Pańcię po drodze, a tzw. Rusinka sprzed dwóch postów to moja współlokatorka! ( najprawdopodobniej). Podobnie do niej ja również biegałem za tą ludziowatą, mruczałem i ocieralem się o jej łydkę. A co! Ponoć oboje ją zaciekawiliśmy naszym otwartym i ufnym zachowaniem. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie imię jakie mi nadała, czyli Rudzielec- Grubasek. Rudzielec jeszcze przeżyję, ale żeby Grubasek, to sobie wypraszam....
:)

środa, 20 listopada 2013

587. Profesor Mufasa pomocny

   Och co to był za ciężki dzień. Przedwczoraj nagle złapał Pańcię silny ból głowy. Tak silny, że utrudnił jej wykonywanie zwykłych czynności. Jak później się okazało, to atak migreny :( Prawie zemdlała i wystąpiły nudności. Zdążyła zawołać Pańcia o pomoc i doczłapała się na czworaka do pokoju. Widząc co się dzieje, wziąłem sprawy w swoje łapki. Zangażowałem się do tego stopnia, że trwałem przy niej cały czas, harówki w tunelu lub na fotelu musiały poczekać. Natychmiast nakazałem jej- jako jej domowy lekarz pierwszego kontaktu- pozostać na kanapie, po czym okryć się kocem. Pańcio miał najszybciej- jak tylko może- podać jej lek przeciwbólowy, następnie wyłączyć światło i wszelkie urządzenia głośnomówiące, a następnie pozostawić Pańcię w ciszy przy lampce nocnej. Następnie ja ułożyłem się przy Pańci, mrucząc jej do ucha i ogrzewając ją moim futerkiem. Wręcz czułem, jak pulsuje jej czoło. Początkowo usadowiłem się na jej brzuchu, po czym obtoczyłem jej głowę. Mieliśmy kontakt wzrokowy, to też od czasu do czasu mówiła do mnie. 
- Profesorze Mufasiu, jak długo powinnam tu tak leżeć?- zapytała. Czytała z moich zielonych oczu, że to nie taka prosta sprawa. Żądała, aby ból już sobie poszedł, a on ani myślał odejść. 
- Profesorze, ja nie mam czasu chorować, skąd u mnie ta migrena
No cóż tamtego dnia bardzo spadło ciśnienie, więc może dlatego? 
Kiedy ból minął całkowicie po 3 godzinach, postanowiłem, że w wezmę nocny dyżur  i będę czuwał przy Pańci głowie. Wzruszona bardzo mi dziękowała.
Olbrzym doszedł do siebie, ale na wszelki wypadek migreną u naszej Właścicielki postanowiłem zająć się sam. Cóż, jak nie on, to Pańcia. Oby Pańcio trwał w zdrowiu.



sobota, 16 listopada 2013

586. Ruskówna Rusinka ;)

   Poza Kremem ta Pańcia spotkała jeszcze mnie! Może nie wywijałam przed nią na grzbiecie po chodniku, ale nagminne ocieranko o jej łydki i dłonie okazały się wielką frajdą. Do tego pogadałam sobie z nią, a ona w nagrodę nazwała mnie Ruskówną! Hmm, a do dlatego, że niby w oczach tej ludziowatej jestem skrzyżowaniem rosyjskiego niebieskiego z kotką domową albo odwrotnie. Powiedziała, że mogłabym być córką niejakiego Mufasy, bo kolor futerka i zielone oczy to cały on. Jednak wykluczyła taką możliwość, z uwagi na niejaki zabieg kastracji owego Niebieściucha. Pańcio tego całego Ruska widząc mnie w telefonie tej Pańci nazwał mnie z kolei Rusinką oraz zgodził się ze spostrzeżeniami swej Kółkowej Towarzyszki Życia luzak hehe  Tak na marginesie to ja żadnych kółek poza obróżką nie uznaję. 
Może i dziwne te człowiekowate, ale nawet klawe. Z racji, że nie potrafiłam ustać w miejscu, nie udało się mi pstryknąć ostrego zdjęcia. Telefon sobie nie poradził, a Pańcia nie miała nic innego przy sobie. Ale co tam i tak jestem fajowa i niepowtarzalna- może następnym razem się uda  hehe  







czwartek, 14 listopada 2013

585. Krem

   Niedawno poznałem tę Pańcię. Kiedy spotkaliśmy się przypadkowo pierwszy raz, postanowiłem ją sprawdzić, obwąchując jej dłonie. Hmm, z ludziowatymi nigdy nic nie wiadomo, więc trzeba trzymać łapki na pulsie. Pomimo, że wyczułem u niej zapach podejrzanych dwóch kocurros:), uznałem, że nie będę się obrażać. Szybko przekonałem się do jej osoby, po czym podczas drugiego spotkania wywijałem przed nią na chodniku, lekko się kociompromitując. Jednocześnie mruczałem donośnie oraz domagałem się głaskania. Ona zaś nazwała mnie Kremem, hmm że niby na cześć mojego koloru futerka.  Nie chciało jej się wymyślać imienia bardziej ambitnego, no cóż, jakoś to przeżyję :)




poniedziałek, 11 listopada 2013

584. Olbrzymowa niedyspozycja

 Tu Mufi-Mufasa. Olbrzymo dziś poczuł się gorzej. Nikt nie wiedział, co mu się stało, bo wymiotować cztery razy i odmawiać jedzenia i picia to nie w jego stylu. Ludzie martwili się, ale wierzyli gdzieś tam po cichu, źe Ursusso posiada zdolności regeneracyjne i szybko wyzdrowieje. Nie pomyli się, ale zanim doszło po poprawy jego zdrowia, Pańcia nakazała mi działać i przerwać harówkę łóżeczkową, mówiąc: 
- Profesorze Mufasiu, jesteś przecież kocim lekarzem, po prestiżowym Uniwersytecie Kociarchangielskim, moim osobistym lekarzem pierwszego kontaktu z samymi sukcesami leczniczymi, dlaczego więc nie przyjmiesz drugiego pacjenta, czyli Ursusika?

   Hmm, spojrzeniem moich oczu dałem jej do zrozumienia, że Olbrzymo ostatnio zrobił postępy, jeśli chodzi o kwestie kociomedyczne, gdyż przeszedł kurs pod moim zielonym okiem. Potrafi sam się leczyć i w związku z tym, nie potrzebuje już mojej pomocy, jak to bywało niegdyś. Poza tym zastanowiło mnie, skąd Pańcia wie, gdzie i co studiowałem, skoro wszystko miało być tajne?!!! Archangielsk i ja to moje kociobiste sprawy!
Jak widać nie wszystko da się przed nią ukryć, a co więcej Pańcio też już się dowiedział. No cóż, co mi pozostało? Sprawdziłem, co się dzieje z Ursusem, najpierw powąchałem jego głowę i uszy, po czym umyłem mu czoło, a kiedy juź miałem stuprocentową pewność, że czuje się dobrze, zainicjowałem mały pojedynek kociarate. A wszystko na oczach Ludzi! 

niedziela, 3 listopada 2013

583. Pamiętamy

W ostatnich dniach szczególnie wspominałem moją Mamę-Emilię i Pradziadzia Pavarottiego, którzy przeszli już przez drugą stronę Tęczowego Mostu. Właściwie to pamiętam i myślę o nich każdego dnia.
Emilia




Pamiętamy też o Pani Kurce...