piątek, 30 października 2015

773. Zagadka nr 4

  Po zagadkach nr 1, 2 i 3,  w głowie Pańci całkiem spontanicznie powstała zagadka nr 4, którą nie omieszkała zadać Pańciowi. Hmm! Oczywiście znowu dotyczyła mnie.

- Zgadnij, jak nazywa się ulubiony zespół Ursusika?
- To Formacja Nieżywych Schabów*, choć mogą być i żywe..

( *pisownia Schabów zmieniona pode mnie).

Ledwo Pańcia odpowiedziała, oboje zaczęli się śmiać i znowu nie wiadomo, o co chodziło, nie potrzebowali słów, aby się zrozumieć, a jak nie wiadomo o co chodziło, to musiało chodzić o moje obżartuchowanie. Co więcej, jak się dowiedzieliśmy ten zespół wydał album o nietuzinkowej nazwie Schaby, a z innego albumu pochodzi utwór zatytułowany Hej, cześć daj coś zjeść.
Zapewne nie jest to kulinarny utwór, ale tytuł idealnie pasuje do mojej kocioosoby

Ciekawe, co ludziowate jeszcze wymyślą? Może by tak sobie pożartowały z Niebieściucha, a nie ciągle ze mnie?

niedziela, 25 października 2015

772. Ursus i Pan Filip- video

  Pańcia wczoraj nagrała  na szybko filmiki, pokazujące moją więź z Panem Filipem- Odkurzaczem z rodziny Philipsów. Kociompromitacja, teraz cały świat się dowie... Ta technologia, kto to widział, żeby telefon był taki inteligentny? Nagrywa, a potem publikuje! Nie wiem, dokąd doprowadzi mnie ta przyjaźń, może pozwolę odkurzaczowi na więcej, np. na masażyk po brzuchu? Zobaczymy.








1filmik
2 filmik 


hehe

sobota, 24 października 2015

771. Przełom w relacjach z Panem Filipem

I stało się! Jeszcze nie tak dawno przekonywałem siebie, że nowy Pan Odkurzacz, czyli Pan Filip z rodziny Philipsów, będzie musiał poczekać na akceptację z mojej strony. A tymczasem zamiast trzymać go na dystans, moja kocioosoba postanowiła dać mu szansę , by zbliżył się do mnie! Jak mogłem tak postąpić? Teraz przy każdej pracy, którą wykonuje Pan Filip, pojawiam się znienacka  i niby obserwując go, tak naprawdę daję znaki, że czekam na masażyk mojego futra jego szczotkami! Kociompromitacja! Wszystko się wydało, ponieważ zarówno Pan Filip, jak i moi Ludzie z Niebieściuchem na czele szybko się domyślili, co mi siedzi w Olbrzymowej głowie i pedzelkach. 



Pan Filip- wiedziałem, że to tylko kwestia czasu, kolega Elektolux uprzedzał mnie. Z Mufasą nie pójdzie tak gładko- nie przepada za mną :)) 

Pozwalam na masażyk różnej wielkości szczotkami. W co ja się pakuję? Hmm

:)


poniedziałek, 19 października 2015

770. Mufasa romantyczny

 Od kilku tygodni trwa Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina. Postanowiłem i ja się zainteresować. Olbrzym słucha i ogląda z fotela, jeśli chodzi o mnie, to już bliżej się nie da!
Pidgin emoticon winking


No cóż nie pomruczę złego słowa na tego Pana Kompozytora, ale kraj moich Przodków również posiada wielkich mistrzów z okresu romantyzmu! A żeby rywalizacji pomiędzy nami Kocurrami stało się za dość pomruczę, że Ursusso może sobie pomarzyć.



Ursus: Ale za to w finale Konkursu Chopinowskiego jest dwoje reprezentantów kraju moich Przodków, a Twojego tylko jeden Niebieściuchu i ludziowatych zresztą też!
hehe

piątek, 16 października 2015

769. Szczoteczki i po chorobowym

  Niebieściuch zjadł już wszystkie leki, a tym samym zakończył swój urlop chorobowy luzak i możemy powrócić do dawnej rosyjsko-amerykańskiej rywalizacji  Wydaje nam się, że po zabiegu usunięcia zębów i zajrzenia przez Pana Weterynarza do nosa Mufasy, Rusek ma się lepiej i mniej kicha. Po tygodniu spędzonym w Bamboszu mój Współmieszkaniec wrócił już na kanapę, łóżko i miśka, a co gorsze próbuje mnie wyrzucić z fotela! A fotel to moja twierdza!


Czyżby? 



Po Niebieściuchowej rekonwalenscencji zgodnie z przewidywaniami nadszedł czas wypróbowania dwóch Pań: Szczoteczki i Pasty. Zarówno u mnie, jak i Mufiego. W przeciwieństwie do Pani Pasty, za Panią Szczoteczką nie za bardzo przepadamy. Nieprzyzwyczajeni nie lubimy, kiedy jej włosie próbuje czyścić nam zęby. Ludziowate wynajdują więc inne metody. Najpierw etap przyzwyczajenia i mycie naszych kocich zębów ich wskazującymi palcami, pokrytymi pastą, by potem przejść do właściwego mycia szczoteczką. Jednak Pańcia i Pańcio- podobnie jak my- nie akceptują tych małych szczoteczek i kupią nam podobne, jakie sami posiadają. Albo może mniejsze. Hmm, to oznacza, że będziemy używać takich dla człowiekowatych? Koniec świata! Moja Ursusikowa kocioosoba jest zdezorientowana...





Nie akceptują nas? Znaleźli się Hrabiowie...


Pańcio próbuje mnie zaskoczyć, ale ja wiem, co on kombinuje...





 

piątek, 9 października 2015

768. Szczotka, pasta, ale bez kubka

  Niebieściuch na chorobowym:), ale to już końcówka. Cwaniaczek wyleguje się na ręczniku, miśku, w Bamboszu i gdzie tam jeszcze, ale wolno mu. Zezwalam, biorąc pod uwagę, że jeszcze tydzień temu przechodził stres pt."Wycieczka do weterynarza", by potem pod narkozą mieć wyrwanych pięć zębów, a na koniec w domu przyjmować leki. Ze mną nie byłoby tak łatwo, tabletki to nie moja bajka. Z zalecenia Pana Weterynarza nasi Ludzie zaopatrzyli się w szczoteczki i pastę dla kotów, by uwaga myć nam zęby! Kto to widział? I to po dwie dla każdego z nas. Szkoda, że nie nauczyli nas czyścić zębów od kociątka, może wtedy niepotrzebne byłyby narkozy i wyrywanie uzębienia. Nie wiedzieli, nikt im nie powiedział i tak to. Mufasie ludziowate chwilowo dały spokój, ale ja już mam za sobą pierwsze szczotkowanie, a bardziej masowanie. W sumie nic takiego, chociaż potrzebuję czasu, by się przyzwyczaić. Pasta o smaku kurczaczka to bardzo dobry wybór! Hmm:) Poza tym nie wymaga płukania, tak więc kubek zbędny! Brak kubka z wodą dowodzi, że to my kotowate stoimy na wyższym szczeblu kocioewolucji, a nie człowiekowate :)
Szczoteczki różnią się od szczoteczek naszych Ludzi. Te nakłada się na palce, jedna służy do mycia, druga do masowania zębów.

:-)


Co ja słyszę? Olbrzymo pozwala mi się wylegiwać? Hmm, a jeśli pomruczę, że sam sobie już dawno pozwoliłem, to co mi odpowie? Minie chorobowe;), zaczną się nasze porachunki i przepychanki, a do tego jeszcze te szczoteczki i pasta...ehh kocie życie...

:-)

czwartek, 8 października 2015

767. Biała Piesia

  Natura nie lubi próżni, jak mruczy przysłowie. Po tym, jak sąsiedni ogródek opuściła na zawsze kocia Czarnulka Luna, choć pojawiła się w dwóch snach naszej Właścicielki, tak w jej miejsce pojawił się biały psioosobnik rasy West Highland white terrier. Musieliśmy sprawdzić rasę nowej sąsiadki lub nowego sąsiada,  bo nie za bardzo znamy się na psach. Do dziś nie znamy jej/jego płci, bo Pańcia twierdzi, że nie tak łatwo ją odgadnąć przez płot. Roboczo uznała ją bardziej za dziewczynę, to chyba przez to, aby skompensować sobie brak Czarnulki i nazwała ją Piesia lub Piesio. Dotąd nie znamy jej imienia. Biały Terrier widząc nas pierwszy raz, biegał w tę i z powrotem, obserwował nas przez szpary w płocie, a kiedy się zbliżyliśmy, to zaczynał szczekać. Nie z nami takie numery, od razu zrobiliśmy porządek z psowatym. A już szczególnie moja olbrzymia kocioosoba! I szczekanie ucichło. Piesia zza płotu na widok naszych Ludzi od samego początku merda ogonem, wita ich, kiedy otwierają furtkę, a kiedy wychodzą do ogródka, radośnie i żwawo porusza się przy pierwszej lepszej szparze w płocie i patrzy przez nią na nich. Nawet nauczyła się reagować na swoje robocze imię! Kto to widział! Pańcio rzadko podchodzi do płotu, bo jak sam mówi, nie chce kolejny raz przywiązywać się nie do swojego zwierzaka, Pańcia walczy sama ze sobą, choć nie jest tak stanowcza jak nasz Właściciel. Na szczęście dla nas pies nie przeskoczy do nas na drugą stronę, ale widać, że bardzo by chciał. Nie ma ryzyka, że zapoznamy się bliżej, nie ma szansy na odwiedziny, a Pańcia nie będzie potem płakała po łazienkach przy ewentualnym rozstaniu, jak w przypadku Luny. Ludziowate mimo wszystko nie rozumieją, jak to znowu się stało, że kolejny zwierzak ich polubił, ale miło im. Pomruczę, że wszyscy skorzystaliśmy dzięki Białasce. Dla nas Piesia to nowość, możemy się rządzić i zapoznać z jej psią naturą, a dla terriera to my stanowimy ciekawostkę, szczególnie moja kociopsowatość, a z kolei ludziowaci mogą wypełnić jej psioosobą nieobecność Luny. Nastąpiła nieoczekiwana zmiana miejsc z Czarnulki na Białaskę :) 




niedziela, 4 października 2015

766. Światowy Dzień Zwierząt

   Historia z wyrwanymi zębami i pobyt w zwierzęcym szpitalu Niebieściucha przyćmił fakt, że dziś obchodzony jest Światowy Dzień Zwierząt! Pomruczę wszystkim Zwierzakom wszystkiego smacznego i pełnych misek od rana do wieczora! :) A Mufasie, aby jak najszybciej zapomniał o lecznicy weterynaryjnej, narkozie, kle i innych zębach, a leki, które musi codziennie zażywać, aby prędko mu pomogły. A potem powrót do naszej małej domowej rywalizacji :)
                                                                           Ursusik Olbrzymo.

piątek, 2 października 2015

765. "Silny jak syberyjski wiatr"

 Rusek został z rana zawieziony przez Pańcia do lecznicy, a po 17-tej odebrała go Pańcia. Biedaczysko jechało zamknięte w transporterku i nie miało pojęcia, co go czeka. A czekało, bo jak się potem okazało, trzeba było wyrwać Mufasie aż pięć zębów, w tym jednego kła. Nie mogliśmy uwierzyć, tym bardziej, że rok temu wszystko wyglądało w porządku. Zajrzano też do jego nosa. Wszyscy czekaliśmy w stresie na telefon od weterynarza, a kiedy już było po wszystkim Pańcia poczuła ból w ramionach i na tyle głowy. Tam skumulowała cały stres całego dnia! Mrucząc krótko na niczym nie dało rady się skupić, taki ciężki dzień. Ludziowate wywnioskowały, że Niebieściuch będzie dochodził do siebie dłużej, niż ja, a tu szybko okazało się, że tkwiła w nim siła, niczym syberyjskiego wiatru :) W końcu ma coś w sobie z tamtych klimatów. W przychodni powiedziano Pańci, że może być ospały, niechętny do jedzenia i picia, to też nastawiliśmy się na to wszystko, a tu zaraz po powrocie do domu, Mufi wyszedł z transporterka, jak gdyby nigdy nic, po czym stąpał zgrabnie po podłodze, a następnie wyszedł na zewnątrz. Napił się wody, poprosił o jedzenie, a do tego Pańcia i ja dotrzymywaliśmy mu towarzystwa. Musiałem obwąchać co i jak, a nie pomruczę zapach dentysty czuła też nasza Właścicielka. Jedynie od czasu do czasu widać krew w okolica nosa. Mimo to jesteśmy dobrej myśli, a Rusek musi jeszcze przyjmować leki.
To mój Rusek!
Nosio :(
Nie odstępowałem Mufasy ani na krok.
Cały czas czuwałem!
:)



czwartek, 1 października 2015

764. Chłopaki nie tyją, czyli wizyta u weterynarza

Jesteśmy po kolejnej wizycie u weterynarza. Coroczna kontrola naszego zdrowia, a ponadto zostaliśmy zaszczepieni i zważeni. Nasza waga zawsze wzbudza ciekawość u Pańci i Pańcia, nie mniejszą niż nasze kocioosoby w lecznicy pośród personelu. I co się okazało? Od ostatniej wizyty w zeszłym roku obaj trochę schudliśmy, Niebieściuch ok.200gram, a ja 100gr! Biorąc pod uwagę różnice w ilościach konsumowanego przez nas jedzenia, to można pomruczeć, że los dla Ruska jest mniej łaskawy, niż dla mnie. Bo moje żarłoczne możliwości w przypadku innego kotowatego mogłyby przyczynić się do sporej nadwagi. Dobra wiadomość jest taka, że Pańcia nie będzie mogła mi zarzucić, że moje ciągłe pędzlowanie misek przyczyni się do tego, że stanę się Ursusem Spaślakiem. Może, a nawet musi- ( bo jak tak pomruczałem), karmić mnie do woli. :)
Jak co roku tradycyjnie pojechaliśmy naszym kocim dyliżansem, tudzież kociorvette, ekologicznym kocim pojazdem napędzanym na woźnicę płci męskiej :) Tradycyjnie Mufasa "śpiewał" w transporterku, a ja z przyglądałem się światu zza plastikowego okna i siatki.



Niestety nie wszystko poszło po naszej myśli i tym razem Niebieściuch musi pojawić się jutro rano w kocim szpitalu, tak ja przed dwoma laty. Wszystko z powodu ruszającego się kła i zapalenia wokół niego. Pańcio zauważył problem i dlatego pojechaliśmy na wizytę. No cóż ludziowate znowu się martwią, a to narkozą, a to jak Rusek będzie egzystował bez zęba. Da radę, na razie zostawiam nasze spory amerykańsko-rosyjskie na boku i skupiam się na jutrzejszym dniu. Oby Mufi szybko doszedł do siebie, żeby miał siłę na kolejne potyczki i bójki ze mną...